Złodziej obrazów w Galerii Miejskiej - wystawa Andrzeja Jarodzkiego

Jest jednym z najbardziej znanych wrocławskich artystów, choć pochodzi z krakowskiej Nowej Huty. Działania awangardowe, performansy, vlepki, szablony, obiekty sztuki, które bywały "aresztowane" i zdumiewające pomysły, które udało mu się zrealizować (jak wznosząca się ku niebu zardzewiała lokomotywa ustawiona przy Muzeum Współczesnym Wrocław, która budziła i wciąż budzi wiele emocji). A przy tym niemal dziewiętnastowieczna malarska sprawność techniczna, doskonały warsztat, obrazy malowane realistycznie, choć o nadrealistycznej zawartości.
Miłość do samolotów, pociągów, swobody i niezależności. Uwielbienie dla przestrzeni, dla lotu, bezkresu, który można przemierzać dzięki niewyczerpanej wyobraźni. Wszystko to w jednym człowieku, w Andrzeju Jarodzkim, który jest dla mnie uosobieniem sztuki Wrocławia, tak ściśle z tym miastem związanym, że właściwie trudno oddzielić twórcę od miejsca.
Obrazy Andrzeja Jarodzkiego można poznać od razu. Lubi zaglądać do wrocławskich zakątków, nie zawsze tych jakie pokazuje się turystom. Lubi brudne odrapane kamienice. Nosi na plecach niczym swój krzyż słynny "Pociąg do nieba", o którym wciąż się we Wrocławiu dyskutuje, a który tak bardzo intryguje turystów. Trzydzieści lat twórczości Andrzeja Jarodzkiego skondensowano do jednej wystawy we wrocławskiej Galerii Miejskiej. To nie było łatwe, ale się udało.
Wystawa wabi widza obiektem "Złodziej obrazów". Kim jest ten złodziej? Artystą, który podkrada fragmenty miasta, atmosferę, nastroje, klimaty, przedmioty, tramwaje? Fantastą, który marzy o stworzeniu prac tak różnorodnych jak obraz z wieżą Babel i parodię Banksy'ego? A może wciąż nienasyconym twórcą, którego po latach próbowania różnych form, po latach eksperymentów, cieszy odtwarzanie swoich marzeń o lataniu, dziwnych maszynach, snach, w których człowiek staje się tym kim chciał być jak był mały?
W galeryjnej piwnicy możemy zapoznać się z historią przemian w twórczości Andrzeja Jarodzkiego, ale też z dziejami wrocławskiej sztuki w późnych latach 80. i 90.  Młody widz znajdzie tu historie, których nie zna, starszy przypomni sobie działania takie jak Pomarańczowa Alternatywa. W części górnej w obu salach znajdziemy  surrealistyczne fascynacje Andrzeja Jarodzkiego. Statek zatopiony w morskiej toni, dziwny roślinny obiekt przysłaniający marzenie o podróży, unoszący się nad schodkami prowadzącymi do piwnic szybowiec (?)...
Tęsknota za lataniem, podróżowaniem przetworzona w malarstwo. Ukraść obrazy, sprzedać i wydać na podróże, pomyślałam. Gdybym była złodziejem obrazów ukradłabym wieżę Babel. Ale gdyby Andrzej Jarodzki był złodziejem obrazów? Gdyby miał je ukraść (są własnością prywatnych osób)  i ukradkiem sprzedać? Czy ruszyłby na samolotowe wojaże nad Alaskę, którą niegdyś tak się zachwycał? Przypomniałam sobie film "Insomnia" z Alem Pacino, który na Alaskę przybywa odkryć mordercę, ale nim wyląduje, wznosi się nad niesamowitymi przestrzeniami, których piękno zapiera dech. Taki zachwyt tym co widać z perspektywy samolotu, z góry, z wysoka widać na wielu obrazach Andrzeja Jarodzkiego. Warto je zobaczyć.
Ekspozycja czynna będzie do 1 kwietnia 2017 r.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito