Joanny Szczepkowskiej opowieść o ludziach ulicy
Mijamy ich każdego dnia, niezauważalnych, przezroczystych, cichych, 
choć nie zawsze milczących. Czasem podchodzą prosząc o coś do zjedzenia,
 czasem o złotówkę. Najczęściej jednak milcząc starają się jeszcze 
bardziej nie istnieć. Na ławkach w parkach, na miejskich skwerkach, na 
dworcach, czasem pod kawiarniami, supermarketami. Przeganiani, 
odpychani, lekceważeni. Są stałym elementem współczesnego pejzażu, choć 
niby wtopili się, niby umknęli ocenom ludzi, którzy na ich widok 
odwracają wzrok. Jakie są ich historie? Banalne. Utrata pracy, rodziny, 
domu, czasem alkohol, narkotyki, czasem więzienie, po którym nie wiedzą 
co z sobą zrobić. Jednak wśród nich są też tacy jak ci którym się kiedyś
 dobrze wiodło. Artyści, muzycy, których teraz wyżywić musi ulica, a grą
 na skrzypcach coraz częściej próbują zarobić na jedzenie. Oczywiście są
 i miejskie legendy, "gwiazdy żebracze", które rzekomo wille sobie 
postawiły z wyżebranych złotówek. Podobno podjeżdżają drogimi autami, by
 zdobyć kilkaset złotych dziennie na litościwych przechodniach. Nie o 
nich jednak jest ta wystawa, którą można oglądać w galerii Raven w 
Krakowie.
"Ludzie ulicy" to prace malarskie i rysunki znanej warszawskiej aktorki, pisarki, felietonistki. Wśród rysunków wykonanych mocną lapidarną kreską widać postacie jakie mijamy każdego dnia. Staruszkę z walizką, człowieka, który wyrzucił skrzypce na śmietnik, mężczyznę grzebiącego w koszu. Ludzi samotnych, pustych, stanowiących jedynie kontur dawnego kształtu. Ale i tych co w barwnych malarskich portrecikach pokazują swoją pozbawioną urody twarz jak dziewczyna z napisem "Be normal" na koszulce, łysy jegomość ze słowem LOVE na szarej koszuli, blondynka z deklaracją "I'm happy". Są szarzy, niewyraźni, pozbawieni uroku, pięknych, modnych strojów, przyciągających wzrok gadżetów, jakie tak często i z takim upodobaniem fotografują ludzie, którzy mają pieniądze, pracę, przyjaciół, są kochani, lubiani i mogą pozwolić sobie na coś więcej niż ubrania z second handów.
Wystawa Joanny Szczepkowskiej w malutkiej krakowskiej galerii pokazuje świat, któremu niewielu ludzi chce się przyglądać, jakby obawiając się, że bieda, starość, brzydota to coś czym się można zarazić. Ekspozycja pokazuje inne oblicze Joanny Szczepkowskiej i jej fantastyczny, niezwykle wnikliwy zmysł obserwacji. Warto też zwrócić uwagę na obraz wystawiony w witrynie galerii, będący trawestacją znanego dzieła Władysława Podkowińskiego "Szał". Zamiast konia jest tu jednak rowerowe koło, a ustawione przed galerią rowery odbijają się w szybie i nakładają na obraz. To taki trochę ironiczny znak naszych czasów - kiedyś malowano konie, a dziś... rowery.
Ekspozycja czynna będzie do 21 października 2017 r.
"Ludzie ulicy" to prace malarskie i rysunki znanej warszawskiej aktorki, pisarki, felietonistki. Wśród rysunków wykonanych mocną lapidarną kreską widać postacie jakie mijamy każdego dnia. Staruszkę z walizką, człowieka, który wyrzucił skrzypce na śmietnik, mężczyznę grzebiącego w koszu. Ludzi samotnych, pustych, stanowiących jedynie kontur dawnego kształtu. Ale i tych co w barwnych malarskich portrecikach pokazują swoją pozbawioną urody twarz jak dziewczyna z napisem "Be normal" na koszulce, łysy jegomość ze słowem LOVE na szarej koszuli, blondynka z deklaracją "I'm happy". Są szarzy, niewyraźni, pozbawieni uroku, pięknych, modnych strojów, przyciągających wzrok gadżetów, jakie tak często i z takim upodobaniem fotografują ludzie, którzy mają pieniądze, pracę, przyjaciół, są kochani, lubiani i mogą pozwolić sobie na coś więcej niż ubrania z second handów.
Wystawa Joanny Szczepkowskiej w malutkiej krakowskiej galerii pokazuje świat, któremu niewielu ludzi chce się przyglądać, jakby obawiając się, że bieda, starość, brzydota to coś czym się można zarazić. Ekspozycja pokazuje inne oblicze Joanny Szczepkowskiej i jej fantastyczny, niezwykle wnikliwy zmysł obserwacji. Warto też zwrócić uwagę na obraz wystawiony w witrynie galerii, będący trawestacją znanego dzieła Władysława Podkowińskiego "Szał". Zamiast konia jest tu jednak rowerowe koło, a ustawione przed galerią rowery odbijają się w szybie i nakładają na obraz. To taki trochę ironiczny znak naszych czasów - kiedyś malowano konie, a dziś... rowery.
Ekspozycja czynna będzie do 21 października 2017 r.
Komentarze
Prześlij komentarz