Kiejstuta Bereźnickiego martwe natury
Kiejstut Bereźnicki jest jednym z tych artystów, dla których
rzeczywistość minionych epok i współczesność stopiły się w jedną wielką
niezwykle poetycką i nostalgiczną całość. Świat przedstawiony na
obrazach tego związanego od 40 lat z Sopotem malarza to
siedemnastowieczne holenderskie scenki zabłąkane w nasze, nieco
trywialne, czasy. Ale czyż mali mistrzowie holenderscy nie odtwarzali na
obrazach drobnych, banalnych przedmiotów - ułożonych na stołach naczyń,
sztućców, owoców, warzyw, muszli - tkliwie odwzorowując zaplątane w
kielichy kwiatów motyle czy muchy spacerujące po dzbanach?
Kiejstut Bereźnicki stwarza na swoich obrazach świat bliski atmosferze Balthusa - nieco surrealistyczny, hieratyczny, znieruchomiały. Intryguje go wieczność. Maluje obrazy z czaszkami, klepsydrami, lustrami. Martwe natury stworzone ze śmiertelnie smutnych garnków, sieci, depresyjnych czosnków, samotnych egzotycznych muszli. Często maluje też sceny pasyjne. Chrystus niby frasobliwy świątek, przy którym czuwają odziane w czerń kobiety, przypomina wizerunek Jezusa namalowany przez Paula Gauguina ("Zielony Chrystus"). Pustka, teatralność i specyficzne upozowanie przedstawionych scen, często chłodna, niezwykle subtelna gama barwna sprawiają, że te obrazy przyciągają wzrok i niemal hipnotyzują. Bo cóż jest takiego w grupkach dzieci odzianych w przedwojenne mundurki, bawiące się na sali gimnastycznej siatkami do łapania motyli? I dlaczego patrząc na te scenki chce się zrozumieć dlaczego przedstawione postacie siedzą nieruchomo zajmując się swoimi dziwacznymi sprawami? O czym myślą łyżeczki-patyczki w cukierniczkach? (źródło zdjęcia: Internet). Dlaczego ucztujący w scenkach rybackich mają takie kwaśne miny? Wiele takich absurdalnych pytań przychodzi do głowy podczas oglądania obrazów Kiejstuta Bereźnickiego.
Lubię przyglądać się tym obrazom, które w latach 90. można było obejrzeć we wrocławskim BWA. Niektórzy określają je jako neotradycjonalizm, ja jednak skłonna jestem usytuować twórczość Kiejstuta Bereźnickiego w ramach szeroko pojętego poetyckiego nadrealizmu. Okazją do przekonania się jak wyglądają prace tego artysty "na żywo", jest ekspozycja w Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie, gdzie od 14 maja do 29 czerwca czynna będzie wystawa rysunków i obrazów Kiejstuta Bereźnickiego.
Kiejstut Bereźnicki stwarza na swoich obrazach świat bliski atmosferze Balthusa - nieco surrealistyczny, hieratyczny, znieruchomiały. Intryguje go wieczność. Maluje obrazy z czaszkami, klepsydrami, lustrami. Martwe natury stworzone ze śmiertelnie smutnych garnków, sieci, depresyjnych czosnków, samotnych egzotycznych muszli. Często maluje też sceny pasyjne. Chrystus niby frasobliwy świątek, przy którym czuwają odziane w czerń kobiety, przypomina wizerunek Jezusa namalowany przez Paula Gauguina ("Zielony Chrystus"). Pustka, teatralność i specyficzne upozowanie przedstawionych scen, często chłodna, niezwykle subtelna gama barwna sprawiają, że te obrazy przyciągają wzrok i niemal hipnotyzują. Bo cóż jest takiego w grupkach dzieci odzianych w przedwojenne mundurki, bawiące się na sali gimnastycznej siatkami do łapania motyli? I dlaczego patrząc na te scenki chce się zrozumieć dlaczego przedstawione postacie siedzą nieruchomo zajmując się swoimi dziwacznymi sprawami? O czym myślą łyżeczki-patyczki w cukierniczkach? (źródło zdjęcia: Internet). Dlaczego ucztujący w scenkach rybackich mają takie kwaśne miny? Wiele takich absurdalnych pytań przychodzi do głowy podczas oglądania obrazów Kiejstuta Bereźnickiego.
Lubię przyglądać się tym obrazom, które w latach 90. można było obejrzeć we wrocławskim BWA. Niektórzy określają je jako neotradycjonalizm, ja jednak skłonna jestem usytuować twórczość Kiejstuta Bereźnickiego w ramach szeroko pojętego poetyckiego nadrealizmu. Okazją do przekonania się jak wyglądają prace tego artysty "na żywo", jest ekspozycja w Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie, gdzie od 14 maja do 29 czerwca czynna będzie wystawa rysunków i obrazów Kiejstuta Bereźnickiego.
Komentarze
Prześlij komentarz