Niemiecki źrebaczek
Do wrocławskiego ogrodu zoologicznego zwabiło mnie Afrykarium, otwarte w
październiku w nowo zbudowanym gmachu, pełnym małych i dużych rybek,
żółwi, hipopotamów i afrykańskich pingwinów. Schodząc po schodach do
sztucznie wybudowanych grot w półmroku widziałam nad sobą gigantyczne
płaszczki i inne wodne stwory, które z uwielbieniem fotografowali i
nagrywali zwiedzający, bynajmniej nie w wieku przedszkolnym. Widok
dorosłych z zachwytem wpatrujących się w niebiesko-zielone odmęty, a w
nich ogromne manaty, niczym przepływające torpedokształtne istoty
wynurzające się i zagłębiające, nie należał do odosobnionych. I ja
również z niedowierzaniem wpatrywałam się w szklane ściany, za którymi
rekiny dosłownie przepływały mi koło nosa, a ogromny żółw przebierał
łapami tuż nad moją głową, w pomieszczeniu przypominającym grotę. Po
opuszczeniu Afrykarium człowiek czuje się jakby wyszedł z głębin oceanu,
albo jakby wrócił z nurkowania w Afryce. Reszta wrocławskiego ZOO o tej
porze ro…