Między sztuką a teatrem, czyli o czasie, który wypadł z ram


W galerii Floriańska 22 możemy obecnie oglądać niezwykłą ekspozycję. Wciąż zmieniającą się, w zależności od pory dnia i filmowego seansu, który przekształca instalację Doroty Morawetz, krakowskiej scenografki, kostiumolożki, projektantki mody i artystki, w barwne surrealistyczne widowisko. Jego akcja rozgrywa się w pozornie zwyczajnej galerii mieszczącej się w krakowskiej kamienicy, do której wchodzi się po drewnianych, skrzypiących schodach. Pozornie, bo wchodząc za wielkie białe oszklone drzwi wstępuje się do świata teatralnych fantazji. Są tu i manekiny w dziwacznych goglach i o lalkowych twarzach, są ptasiopióre kapelusze, czarne korpusy, do których przytwierdzono barwne tkaniny, a wszędzie ramy i ramki, rzucające cienie na białe ściany. Wysoko na galeryjnych ścianach wiszą suknie i męskie przebrania, niczym wyjęte z kufra teatralnej garderobianej.To szaty, które pozwalają aktorom zmienić się w trakcie szalonego spektaklu. Ubrania, kostiumy, a może przebrania niczym z operowej opowieści albo z tajemniczego świata wykreowanego przez Bruno Schulza w  "Sanatorium pod Klepsydrą", a może w "Sklepach cynamonowych"? Tak, to ewidentnie schulzowski świat stworzony przez artystkę w galeryjnej przestrzeni, którą dopełniają projekcje z małych projektorków umieszczonych na ścianach. Całości dopełnia film "Circus Familiaris" nakręcony przez Dorotę Morawetz z przyjaciółmi w jej własnym domu otoczonym ogrodem, na którego terenie ustawiono zdumiewające przedmioty, a pojawiający się tam ludzie, w strojach ni to z baśni ni to ze snu, tańczą i przemierzają roślinne zakątki...  Tytułowy "The Time is out of joint - Recyklaże 2- seans performatywny" to dzieło składające się z różnych elementów. Mnóstwo tu gadżetów typowo teatralnych, ale są i wariacje modowe na temat ubiorów porzuconych przez bohaterów spektakli, a może przez zbiegłe ze sceny księżniczki lub podróżniczki. Do tego artystycznego koktajlu artystka dodała elementy wzięte z lamusa teatralnej wyobraźni, a wyświetlanym podczas popołudniowych seansów filmem przekształciła całość w niezwykły performance. Artystka zmusza nas byśmy zadali sobie pytanie czym jest kostium, czym staje się po wykorzystaniu, jak wyglądać może jego drugie (a może trzecie?) życie i jak nieodłączny jest w scenograficznej artystycznej przestrzeni, jaką wykreować można w galeryjnej sali, tak iż staje się częścią składową sztuki. Wchodząc w ten surrealistyczny klimat ma się wrażenie zaglądania w dziwny nieznany świat teatralnych fantazji. Pozornie martwe i nieruchome przedmioty sprawiają wrażenie jakby za moment miały ożyć, nasycając otoczenie swoją obecnością. I tak się dzieje podczas seansu, jaki organizuje widzom artystka, niczym demiurg wprawiająca w ruch swój własny świat. Jak to naprawdę wygląda? Aby się o tym przekonać trzeba przyjść do galerii i samemu to przeżyć.

Wystawa czynna do 22 grudnia.

Foto: Jacek Maria Stokłosa

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito