Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2017

Pośród Romów, górników i pątników, czyli o fotografiach Piotra Szymona

Bardzo trudno jest uchwycić aparatem fotograficznym moment religijnej zadumy, żarliwość modlitwy, chwilę odpoczynku w drodze do sanktuarium tak, aby zdjęcie oddało atmosferę, w której człowiek i jego uczucia są widoczne i budzą szacunek, a nie zdają się tylko dewocyjną fotką jakich wiele. Śląski artysta Piotr Szymon (1957-2005) miał wspaniałych mistrzów - kształcił się w czeskiej szkole fotografii u profesora Jindricha Streita i Vladimira Birgusa w Instytucie Fotografii Twórczej w Opawie, którą ukończył z wyróżnieniem. W swojej twórczości wciąż powracał do tych samych tematów, które fotografował przez wiele lat. Pielgrzymów z Kalwarii Zebrzydowskiej i Pacławskiej oraz pątników zmierzających na świętą górę Grabarkę pokazywał jakby byli to świeccy święci, z delikatnością portretując pogrążone w smutku albo żarliwości twarze, i uwieczniając trud i zmęczenie drogą podobnych im pielgrzymów, w tłumie brnącym przez niemal średniowieczny krajobraz pełen błota i upiornych bezlist

Od futuryzmu do abstrakcji - Ewa de Iulis Błaszak

Obraz
Ewa de Iulis Błaszak to malarka i graficzka, która od 1973 r.mieszka we Włoszech, w miejscowości Corridonia, choć co jakiś czas przyjeżdża do Katowic, skąd pochodzi i gdzie prezentuje swoje prace. Teraz możemy je oglądać w pięknym miejscu - w Galerii Fra Angelico mieszczącej się na parterze Muzeum Archidiecezjalnego w Katowicach. Ekspozycja "W drodze do abstrakcji" prezentuje fascynację artystki sztuką włoską z czasów Dantego, ale i pejzażem znad Adriatyku, szczególnym światłem jakim ekscytowali się polscy artyści wyjeżdżający na plenery do Italii już w XIX wieku. Sztuki uczyła się w pracowniach współczesnych włoskich mistrzów XX w., z których najbardziej interesujący wydał jej się świat malarza Angelino Balistreriego (1922-2015) oraz rzeźbiarza Umberta Peschiego (1912-1992), przedstawiciela tzw. drugiej fali futurystów włoskich, którego twórczość najmocniej oddziałała na Ewę de Iulis Błaszak. Na katowickiej wystawie możemy podziwiać prace przywiezione z I

Psy pierwszej wojny światowej, czyli o grafice Witolda Zaręby

Obraz
Pierwsza wojna światowa niezbyt często pojawia się we współczesnej sztuce. Dominują raczej reminiscencje z II wojny światowej, co mogliśmy obejrzeć na zakończonej kilka dni temu ekspozycji kolekcji Ericha Marxa z Hamburger Bahnhof we wrocławskim Pawilonie Czterech Kopuł (np.praca Anselma Kiefera "Mak i pamięć"). Grafik Witold Zaręba zafascynowany jest jednak tematyką rzadziej poruszaną w sztuce najnowszej - odwołuje się bowiem w swoich pracach z ostatnich 2 lat do czasów I wojny światowej, pierwszej wojny tak dobrze obfotografowanej, dzięki rozpowszechnieniu w tym czasie aparatów fotograficznych i wyjazdów wojennych korespondentów prasowych mających dokumentować wojenne kadry. W tym czasie powstała też tzw. fotografia pępkowa - nazwa powstała od noszonych na długim pasku aparatów fotograficznych. Witold Zaręba to pasjonat historii, który w swoich pracach graficznych wykorzystuje także fotografie i tworzy z nich instalacje. Na otwartej w Oddziale Grafiki Muz

Ceramiczna apokalipsa

Porcelanę kojarzymy zwykle z czystą, wykwintną zastawą, ewentualnie z niewielkimi bibelotami zdobiącymi domowe półeczki. Bardziej wyrobieni miłośnicy sztuki wiedzą jednak, że można z niej tworzyć najróżniejsze przedmioty. Ostatnio niesamowite wrażenie zrobiła na mnie instalacja polskiego artysty Stanisława Bracha, który z porcelany wykonał plastry miodu zwisające z sufitu MCK w Krakowie. Ceramiczne szaleństwo leśnych duszków można było oglądać rok temu w galerii SiC we Wrocławiu, a kilka miesięcy później Alicja Patanowska w galerii przy ul.Kościuszki 10 zrobiła wielkie porcelanowe wysypisko. Patanowska zresztą jest autorką niezwykłej ceramicznej instalacji w Kinie Nowe Horyzonty we Wrocławiu, gdzie szkło i ceramikę połączyła z roślinnością, którą hoduje na swej Plantacji. W galerii SiC byliśmy też świadkami jak japoński artysta Shige Fujishiro tworzy biżuterię z koralików porcelanowych, luksusowe torebki z porcelanowych splotów i klatki z porcelanowych prętów. Teraz jedn

Fotografia nigdy nie umiera

Wielka wystawa fotografii "Photography never dies" na wrocławskim Dworcu Głównym zorganizowana została jeszcze w ramach ubiegłorocznych ekspozycji Europejskiej Stolicy Kultury. Miejsce wybrano niezwykłe - nie każdy mieszkaniec Wrocławia wie, że na dworcu są zakamarki, w których doskonale prezentują się prace artystów. Wjeżdżając ruchomymi schodami na piętro rozglądałam się po hali zabytkowego dworca, zastanawiając się, gdzie właściwie jest ta wystawa. Nie sądziłam, że tak przestronne sale znajdują się dosłownie nad głowami pasażerów, którzy czekają na pociągi... Sal z fotografiami jest osiem - do ich wypełnienia zaproszono 10 artystów z 6 krajów. Twórcy ci mieli za zadanie pokazać 177 lat trwania fotografii jako medium zarówno artystycznego jak i użytkowego. Od zarania dziejów do dziś, bo można wręcz stworzyć własną fotografię w jednej z sal, wchodząc z telefonu komórkowego na stronę instagramową artysty i  natychmiast  wydrukować swoje najnowsze selfie. Pier

Ceramiczna apokalipsa

Porcelanę kojarzymy zwykle z czystą, wykwintną zastawą, ewentualnie z niewielkimi bibelotami zdobiącymi domowe półeczki. Bardziej wyrobieni miłośnicy sztuki wiedzą jednak, że można z niej tworzyć najróżniejsze przedmioty. Ostatnio niesamowite wrażenie zrobiła na mnie instalacja polskiego artysty Stanisława Bracha, który z porcelany wykonał plastry miodu zwisające z sufitu MCK w Krakowie. Ceramiczne szaleństwo leśnych duszków można było oglądać rok temu w galerii SiC we Wrocławiu, a kilka miesięcy później Alicja Patanowska w galerii przy ul.Kościuszki 10 zrobiła wielkie porcelanowe wysypisko. Patanowska zresztą jest autorką niezwykłej ceramicznej instalacji w Kinie Nowe Horyzonty we Wrocławiu, gdzie szkło i ceramikę połączyła z roślinnością, którą hoduje na swej Plantacji. W galerii SiC byliśmy też świadkami jak japoński artysta Shige Fujishiro tworzy biżuterię z koralików porcelanowych, luksusowe torebki z porcelanowych splotów i klatki z porcelanowych prętów. Teraz jedn

Anioły tkane z czułością - wystawa Marii Gostylli-Pachuckiej

Maria Gostylla-Pachucka to polska tkaczka, malarka, uczennica Eugeniusza Gepperta, która obroniła dyplom na wrocławskiej ASP w 1960 r. Od 1972 do 1989 r. związana była z tkacką grupą "10x tak" działającą we Wrocławiu. Potem związała się z francuskimi tkaczkami i od lat 90. należy do grupy "Fil en Main" (dosłownie - Nitka w ręce). W 1994 r. jako jedyna Polka uczestniczyła w I Międzynarodowym Festiwalu Tkaniny we Francji. Zafascynowana kulturą i sztuką francuską zwiedziła okręg Perigord, a szczególnie tamtejsze jaskinie z naskalnymi malowidłami zwierzęcymi, co wywarło wpyw na jej wielkie przestrzenne gobeliny o tematyce animalistycznej odzwierciedlające odkrycia archeologiczne w grocie Lascaux. Kilka lat temu w krakowskim Muzeum Archeologicznym można było obejrzeć niezwykłą wystawę tych prac. Obecnie we wrocławskim Klubie Muzyki i Literatury możemy obejrzeć gobeliny z cyklu Anioły oraz z cyklu Witraże. Niewielka sala szczelnie wypełniona anielskimi pos

Barokowy pokłon zapowiadający skarby

Na parterze Gmachu Głównego Muzeum Narodowego w Krakowie w szklanych gablotach  od 4 stycznia przez tydzień można było obejrzeć dwa niewielkie bozzetta. Ich twórca, Franz Christoph Janneck (1703–1761), to przedstawiciel szkoły wiedeńskiej. Trudnił się malarstwem gabinetowym, tworzył portrety, pejzaże i miniaturowe sceny rodzajowe inspirowane sztuką francuską. Obrazy o tematyce religijnej są rzadkością w jego twórczości. Prezentowany w krakowskim muzeum dyptyk, tworzą wykonane na niewielkich deskach w świetlistych, jasnych kolorach - "Pokłon Trzech Króli" i "Pokłon pasterzy". Obrazy te to bozzetta, czyli niewielkich rozmiarów szkice, które najprawdopodobniej wykonane zostały zanim artysta przystąpił do malowania monumentalnych obrazów ołtarzowych, charakterystycznych dla epoki baroku. Dzieła austriackiego artysty stanowią zapowiedź wystawy "Skarby baroku. Między Bratysławą a Krakowem", którą będzie można oglądać w krakowskim muzeum od 10 lu

Polscy i norwescy projektanci w MCK

W Międzynarodowym Centrum Kultury w Krakowie można obejrzeć wystawę prezentującą zestawienie polskich i norweskich projektów zainspirowanych twórczością lokalną. Tytuł "Logika lokalności. Norweski i polski współczesny design" sugeruje jakie związki łączą współczesnych designerów z dziełami miejscowych twórców, które zwykle oglądać można w muzeach etnograficznych. Na krakowskiej wystawie pokazane zostały również eksponaty z Muzeum Etnograficznego w Krakowie oraz  z  Sverresborg Trondelag Folkemuseum. Jak zatem prezentują się polscy projektanci na tle dzieł swoich norweskich kolegów? Zadziwiająco dobrze, powiedziałabym nawet, że znacznie lepiej. Co prawda biało - szare koce z motywem motka wełny projektu Kristine Five Melvaer wykonane z wełny bez barwników, w zimowy dzień podczas zwiedzania wystawy przyciągały mnie i kusiły do owinięcia się nimi (czego niestety na wystawie zrobić nie mogłam), zaś norweskie tajemnicze pudełko wykonane z połączenia skały z drewn