Fotografia nigdy nie umiera

Wielka wystawa fotografii "Photography never dies" na wrocławskim Dworcu Głównym zorganizowana została jeszcze w ramach ubiegłorocznych ekspozycji Europejskiej Stolicy Kultury. Miejsce wybrano niezwykłe - nie każdy mieszkaniec Wrocławia wie, że na dworcu są zakamarki, w których doskonale prezentują się prace artystów.
Wjeżdżając ruchomymi schodami na piętro rozglądałam się po hali zabytkowego dworca, zastanawiając się, gdzie właściwie jest ta wystawa. Nie sądziłam, że tak przestronne sale znajdują się dosłownie nad głowami pasażerów, którzy czekają na pociągi...
Sal z fotografiami jest osiem - do ich wypełnienia zaproszono 10 artystów z 6 krajów. Twórcy ci mieli za zadanie pokazać 177 lat trwania fotografii jako medium zarówno artystycznego jak i użytkowego. Od zarania dziejów do dziś, bo można wręcz stworzyć własną fotografię w jednej z sal, wchodząc z telefonu komórkowego na stronę instagramową artysty i  natychmiast  wydrukować swoje najnowsze selfie.
Pierwsza sala będąca projektem Franceski Seravalle to początki fotografii - pierwsze zdjęcia księżyca, pocałunku, ale i butów dla fetyszystów. Zaskoczeniem są fotografie wykonane na liściach. Kolejną salę zaliczam do najbardziej fascynujących - przyznam, że stałam w tej sali dobre kilka minut i potem jeszcze raz do niej wróciłam. Ta druga sala wypełniona jest dziełami Catherine Balet, francuskiej artystki, która wraz ze swym ulubionym modelem Ricardo Martinezem Pazem, odtworzyła najsłynniejsze fotografie w historii - nie zabrakło tu i hołdów dla polskich mistrzów fotografii, od Witkacego, po Zofię Rydet i Józefa Robakowskiego oraz Natalię LL. Jednak najbardziej fascynujące jest wcielanie się Ricarda w postacie z historii fotografii, tak że staje się bohaterem słynnego zdjęcia  Brassaia z 1933 r. przedstawiającego starą prostytutkę w barze na Montmartrze albo w parze z nagą modelką naśladuje  fotografię Helmuta Newtona.
Nie sposób opisać wszystkich sal, bo w każdej można znaleźć coś intrygującego - od ikon fotografii jak Andy Warhol czy Robert Mapplethorpe aż do fotografów codzienności (kolekcja Jean Marie Donata, który od 40 lat kupuje anonimowe fotograficzne serie zdjęć z cieniem fotografa, z człowiekiem przebranym za niedźwiedzia czy z czarnymi twarzami muzyków udających murzyńskich artystów).
W sali z pracami Artura Urbańskiego podziwiać można piękne fotografie podróżnicze wykonane przez turystów komórkami i tabletami. To trochę taki znak naszych czasów - zamiast kontemplować rzeczywistość wolimy ją fotografować, zamiast odczuwać wolimy gromadzić zdjęcia.
Ostatnia sala jest niemal zupełnie ciemna - jest tam tylko jedna fotografia małej dziewczynki. To siostra holenderskiego artysty Erika Kesselsa, która zginęła w wypadku kiedy miała 9 lat. W sali  znajduje się powiększenie jej ostatniej fotografii.
Ekspozycja uświadamia nam jak bardzo my wszyscy staliśmy się fotografami, obserwatorami, którzy zamiast uczestniczyć i przeżywać wolą gromadzić pamiątkowe ujęcia. Fotografia stała się czymś tak codziennym i oczywistym, że przestaliśmy zwracać uwagę na stosowność wykonywania zdjęć w różnych ekstremalnych sytuacjach.  Fotograficzny duet  artystów Jojakim Cortis i Adrian Sonderegger zbudował w swoim szwajcarskim atelier scenografię, dzięki której zrekonstruował słynne zdjęcia - np. płonących wież WTC uwiecznionych przez Johna del Giorno.
Wszystko można odtworzyć, każdą tragedię uwiecznić za pomocą trików, każdą scenę zbrodni powtórzyć, każdy wojenny kadr ponownie sfotografować. Żyjemy w świecie fotograficznych iluzji, a dzięki technice możemy wykreować na nowo rzeczywistość, co poniekąd robimy np. tworząc swoje profile instagramowe. Fotografia stała się nieodłączną częścią współczesnego świata - warto się o tym przekonać zwiedzając "Photography never dies".
Wystawa czynna do końca marca.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Flamenco to sposób bycia, śmiechu...kochania..." – wywiad z artystą flamenco FARRU