Ceramiczna apokalipsa

Porcelanę kojarzymy zwykle z czystą, wykwintną zastawą, ewentualnie z niewielkimi bibelotami zdobiącymi domowe półeczki. Bardziej wyrobieni miłośnicy sztuki wiedzą jednak, że można z niej tworzyć najróżniejsze przedmioty. Ostatnio niesamowite wrażenie zrobiła na mnie instalacja polskiego artysty Stanisława Bracha, który z porcelany wykonał plastry miodu zwisające z sufitu MCK w Krakowie. Ceramiczne szaleństwo leśnych duszków można było oglądać rok temu w galerii SiC we Wrocławiu, a kilka miesięcy później Alicja Patanowska w galerii przy ul.Kościuszki 10 zrobiła wielkie porcelanowe wysypisko. Patanowska zresztą jest autorką niezwykłej ceramicznej instalacji w Kinie Nowe Horyzonty we Wrocławiu, gdzie szkło i ceramikę połączyła z roślinnością, którą hoduje na swej Plantacji. W galerii SiC byliśmy też świadkami jak japoński artysta Shige Fujishiro tworzy biżuterię z koralików porcelanowych, luksusowe torebki z porcelanowych splotów i klatki z porcelanowych prętów.
Teraz jednak w galerii SiC  można zobaczyć prawdziwą apokalipsę, a raczej jej skutki - niczym po wybuchu Wezuwiusza kawałki wypalonych w piecu szamotowych przedmiotów porozrzucane są po całej galerii. Zwoje lin zwisają z pordzewiałych konstrukcji. Na brązowym materacu leży coś co pozostało niczym po kataklizmie, który zmiótł wszystko z powierzchni ziemi, zostawiając jedynie wyplute przez ogień i przetrawione resztki przedmiotów.
Nawet dziura w podłodze galerii sprawia wrażenie, że coś się tu stało, coś strasznego, co zmieniło piękno w ohydę, porcelanowe figurki w poskręcane przypominające spalone nóżki lalek kawałki nie-wiadomo-czego. Wystawa "Część zamiast całości" jest dziełem Kariny Marusińskiej, która jest autorką tej destrukcyjnej i niszczycielskiej wizji świata, który człowiek po sobie pozostawia. Nie ma całych przedmiotów, jedynie kawałki. Nie ma całego łóżka, jedynie materac. Nie ma całej podłogi, jest tylko dziura. Po wystawie chodzimy słuchając 6- minutowego nagrania. Wrocławska aktorka Ewa Skibińska opowiada jak powstały te przedmioty.
Wiele trudu zadała sobie artystka, aby pokazać jak człowiek niszczy wszystko wokół siebie, jak wygląda to co pozostawia, wydala, porzuca po wykorzystaniu. Wszystko co oglądamy wydaje nam się ciężkie, pełne odrażających wnętrzności, ale każdy z tych przedmiotów jest pusty i lekki. Brudne, brązowe, śmierdzące ogniem, spalenizną... ludzkie pozostałości. Jakby zaplecze wielkiej restauracji, gdzie wyrzuca się resztki, niedojedzone kawałki, kawałki pordzewiałych rur od jakichś pieców, a może kominów.
Karina Marusińska odtworzyła nasze współczesne piekło, z gliny szamotowej wypalając w różnych temperaturach paskudne świadectwa ludzkiej egzystencji. Ceramika, delikatność i lekkość? Tak, ale pokryte brudem, osadem, paskudnie barwione i brzydkie. Nasze ślady, ślady naszego istnienia. Piekło, które za sobą pozostawiamy. Wystawa skłania do ponurych wniosków. Zmierzamy do zagłady, zaśmiecamy wszystko, a nasze drogi pozostają brudne i odrażające. To my ludzie jesteśmy jak w tytule słynnego filmu Ettore Scoli z 1976 r.  Odrażający, brudni, źli.
Wystawa czynna będzie do 4 lutego 2017 r.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito