O malarstwie Beaty Zuba w krakowskim Tytano


Najnowsza wystawa  Beaty Zuba nosi melancholijny tytuł "open your door open your mind before they close forever". To pokaz prac malarskich z różnych etapów twórczej aktywności krakowskiej artystki w miejscu, które kończy swoją działalność jako przestrzeń wystawiennicza. Wystawy szukałam w kompleksie Tytano wraz z inną krakowską artystką, znakomitą graficzką Iwoną Ornatowską-Semkowicz. Obie po raz pierwszy byłyśmy w "Galerii Tytano", znajdującej się w budynku, na drugim piętrze, nad Zetpete. Wystawę znalazłyśmy z wielkim trudem. Właściwie wszyscy się już stamtąd wynosili. Mijałyśmy  furgonetki zabierające rzeczy należące do firm, mieszczących się dotąd na Dolnych Młynów i ludzi, wynoszących ostatnie przedmioty z knajpek, które właśnie się stamtąd wyprowadzały. TYTANO jako miejsce, gdzie odbywały się imprezy i eventy artystyczne za kilka dni przestanie istnieć. Ostatnie dwie ekspozycje w tej gigantycznej przestrzeni to "Śmieć /śmierć" Grupy 13, która na pierwszym piętrze nad Zetpete czynna jest jeszcze do środy 23 września oraz indywidualna wystawa malarstwa Beaty Zuby, czynna do 25 września. Ta ostatnia prezentacja w tym miejscu to naprawdę wielkie wydarzenie. 
Niesamowita przestrzeń składająca się z dwóch oddzielnych pomieszczeń (800 m kw.) wykorzystana została na prezentację wielkoformatowych prac przedstawiających góry, schody i okna do złudzenia przypominające te prawdziwe. Na wystawie można też obejrzeć obrazy, które inspirowane były autentycznymi miejscami znajdującymi się w Tytano. Obrazy okien, schodów i drzwi wiodących w nieznane miejsca zupełnie zmieniają tą przestrzeń. Artystka stosuje stonowaną, lekko przydymioną paletę barwną, która na tle szarych odrapanych fabrycznych ścian prezentuje się nostalgicznie i dekadencko. Zwiedzając wystawę słyszałyśmy odgłosy pakowania wyprowadzających się firm, jakieś zgrzyty i odgłosy piłowania. Z mroku wynurzały się groźne górskie szczyty, ale i pełne niepokoju i niebezpieczeństw miejsca, do których wiodą szare tajemnicze schody. Nie wiadomo dokąd prowadzą i nie wiadomo na ile są to realne elementy wnętrza,  na ile zaś są malarskim dziełem artystki. Gigantyczne  wnętrze  oświetlone sztucznym światłem przenika także naturalne światło wpadające przez otwarte drzwi i okna. Które są bardziej prawdziwe i bardziej niepokojące? Trudno rozstrzygnąć. W różnych miejscach pojawiają się nieoczekiwanie fragmenty uwiecznionych na obrazach wspomnień krakowskiej artystki. Są tu i rzędy małych górskich szkiców i przemyślnie zawieszone  na różnych białych i niebieskich ściankach boksów duże tajemnicze obrazy miejsc multiplikujących się i sprawiających wrażenie wrosłych w to opuszczone miejsce niejako naturalnie. Nie dziwią, w tym opuszczonym zdawałoby się miejscu, namalowane na obrazie czerwonawe drzwi oparte o ścianę, nie dziwi seria szkiców z Wenecji (aż trudno nie pomyśleć o słynnym filmie "Śmierć w Wenecji" Luchino Viscontiego opartym na motywach książki Thomasa Manna). Wszystko na tej wystawie tchnie jakimś przemijaniem, odchodzącym pięknem sztuki, która niczym rozbitek Robinson Crusoe na wyspie, pozostała sama, otoczona oceanem brzydoty, rozpadu, śmierci i zniszczenia. Razem z  artystką chodzimy po tej wystawie niczym ostatnie żywe istoty poruszające się wśród duchów ludzi, którzy niegdyś wypełniali wnętrza fabryki wyrobów tytoniowych. Patrzę na instalację z zawieszonymi kartkami, na których widzę jakieś słowa i przypominam sobie wystawę Beaty Zuby w Willi Decjusza, gdzie na zewnątrz na sznurkach poprzypinane były kartki poruszane wiatrem. We wnętrzu Tytano powietrze jest nieruchome, kartki pokryte poetyckimi strofami albo drobnymi szkicami ani drgną, panuje dziwna cisza, przerywana odgłosami z zewnątrz. Jesteśmy tu odcięci od świata, jak podczas lockdownu, gdy także artyści nie opuszczali domów i pracowni, a gdzieś tam, na zewnątrz, czekało niebezpieczeństwo, ale i wolność. Wystawa o poetycko-filozoficznym tytule "open your door open your mind before they close forever" to przedstawienie świata, który zamarł w przerażeniu. Piękno zawarte na wielu z tych obrazów zdaje się wstrzymało oddech. Góry przywołują nas do siebie, majestatyczne i mroczne. Gondole kołyszą się na wodzie czekając i wzywając nas, abyśmy odbili od brzegu i ruszyli w podróż. Drzwi są zamknięte, ale okna są uchylone, a schody prowadzą dokądś... Co jest na ich końcu? Nie wiadomo. Ta wystawa pokazuje sytuację, w jakiej się wszyscy znaleźliśmy. Nie wiemy, co będzie dalej. Za kilka dni wystawa zniknie,  będzie zdemontowana. Obrazy wrócą do pracowni artystki. Tytano w takim kształcie jak obecnie także zniknie. Miejsce to odejdzie w przeszłość. Musimy jednak otworzyć nowe drzwi, by wyjść i znaleźć inne miejsce. Zanim to się stanie warto odwiedzić wystawę Beaty Zuba. Za chwilę ani tej ekspozycji ani tego miejsca już nie będzie. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito