Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2016

The Krasnals w mieście krasnoludków

Nie wiadomo kim naprawdę są i skąd pochodzą. Pojawili się w 2008 roku w atmosferze skandalu - wysłali dzieło jednego z nich, Whielkiego Krasnala, do Christie'a, gdzie w wyniku pomyłki uznano prace "Untitled" ("Group of Monkeys with White Bananas") za dzieło znanego polskiego malarza Wilhelma Sasnala i wyceniono na zawrotną sumę 70 tys. funtów. Gdy w domu aukcyjnym zorientowano się, że doszło do pomyłki, wycenę unieważniono. The Krasnals powstało więc w  cieniu sławy artysty już uznanego, pasożytując niejako na sztuce już istniejącej i deprecjonując rynek sztuki, system wystawienniczy i artystów, trywialnie mówiąc "u żłobu". I tak trochę wspinając się po Sasnalu, szokując politycznie i obyczajowo, nie wymyślając nic nowego i twierdząc iż ci którzy osiągnęli sukces osiągnęli go mimo nikłych pomysłów artystycznych, zaczęli budować markę The Krasnals. Kontaktują się z galeriami przez pośredników, wydają odezwy, prowadzą bloga, kpiąc sobie z

Leśnienie Natalii Kopytko, czyli las w środku miasta

Młoda krakowska artystka Natalia Kopytko (dyplom w pracowni rzeźby ASP w Krakowie) stworzyła w galerii SiC we Wrocławiu surrealistyczne miejsce. Za drzwiami galerii wkraczamy na nierówny teren - podłoga wyłożona jest kawałkami kory, a w oświetlonych punktowo miejscach leżą ceramiczne stwory, niczym japońskie  duchy Kodama zamieszkujące ponad stuletnie drzewa, które bronią je przed ludźmi i mszczą się za wyrządzone im krzywdy. W Japonii istnieje przesąd, że ścięcie drzewa w których mieszkają Kodama przynosi nieszczęście. Las tajemniczny, baśniowy, niegdyś wspaniały i rosnący żywiołowo powoli, dzięki destrukcyjnej działalności ludzi zamienia się w suche martwe cmentarzysko przyrody. W swoisty rezerwat, w którym już tylko na filmach takich jak ten wyświetlany na jednej ze ścian galerii, możemy ogladać jak kiedyś wyglądał, jakie dźwięki go wypełniały. Ta surrealistyczna instalacja, z ceramicznymi stworami, które od formy kwitnącej do coraz bardziej zamierającej, to przesłani

Plakaty Romana Kalarusa

Łatwo rozpoznawalne, perfekcyjne, artystyczne, a nie wyłącznie rzemieślnicze. Poza tym w większości bajecznie kolorowe i erotyczne. Pulsujące muzyką - hałaśliwe jak jazz i blues, które szczególnie upodobał sobie Roman Kalarus, jeden z najwybitniejszych polskich grafików, profesor katowickiej Akademii Sztuk Pięknych,  który, o czym można się było przekonać na wernisażu w Muzeum Historii Katowic, całkiem nieźle radzi sobie jako bluesmen. Plakaty Romana Kalarusa powstawały w ciągu 40-letniej twórczej działalności. Teraz 150 prac wybranych z kolekcji, na którą składa się ponad dwa razy tyle eksponatów ze zbiorów, jakie  znajdują się w Muzeum Historii Katowic, można obejrzeć na wystawie w salach MHK. I to jest prawdziwa uczta. Można tu podziwiać plakaty do wystaw, spektakli, imprez muzycznych, a nawet niesamowicie  efektowny plakat reklamowy dla producenta francuskiego szampana. Oprócz kolorowych niczym rajskie ptaki plakatów dla muzeów i galerii, które pokazywały dzieła zap

Krakowskie malarki na "Łące"

Pomysł, aby w środku zimy otworzyć wystawę wiosenną, pełną kwiatów, roślin, zmysłowych barw i kształtów uważam za doskonały. Cóż lepiej niż "Łąka" może sprawić, że nabieramy chęci do życia i rozmarzeni delektujemy się malarstwem? Projekt autorstwa krakowskiego profesora Zbigniewa Bajka łączy krakowskie artystki trzech pokoleń - od studentek po doktorantki i profesorki Akademii Sztuk Pięknych imienia Jana Matejki. Do realizacji zaproszono wyłącznie panie. Na wystawie, którą można oglądać w katowickiej galerii Akwarela, znajdują się dzieła: Joanny Banek, Bogusławy Bortnik-Morajdy, Róży Dudy, Iwy Kruczkowskiej-Król, Jolanty Kuśmierskiej, Magdaleny Kuleszy-Fedkowicz, Krystyny Malinowskiej, Joanny Rolickiej, Sylwii Solak i Joanny Zemanek. To dzieła tej ostatniej zrobiły na mnie duże wrażenie, zwłaszcza że artystka namalowała je na jedwabiu (poliptyk z cyklu "Świeże"). Przejrzysty, niezwykle delikatny materiał jest tu doskonale sharmonizowany z różniącymi s

Klatka bez ptaków, czyli Carol Benzaken w kopalni

Obraz
W ciemnawym pomieszczeniu widać ogromną klatkę, w której kołyszą się  "huśtawki". Słychać śpiew ptaków, ale ptaków tu nie ma. Jesteśmy we wnętrzu dawnej kopalni, w której obecnie mieści  się Muzeum Śląskie - w pomieszczeniu tym znajduje się Galeria jednego dzieła.   Jeszcze nie tak dawno można tu było obejrzeć instalację "Modry" Tarasewicza. Obecnie wypełnia je dzieło francuskiej artystki Carole Benzaken, laureatki nagrody imienia Marcela Duchampa, malarki, która pracuje też z nowymi mediami. Tworzy instalacje i dużo podróżuje. Mimo iż związana jest głównie z Paryżem,  przez kilka lat mieszkała w Kalifornii. Pomysł stworzenia instalacji dla katowickiego nowego Muzeum Śląskiego powstał kilka lat temu. W 2009 roku Carole Benzaken zwiedzała znajdującą się w Zabrzu zabytkową kopalnię Guido. Śląsk pojawił się w zamyśle twórczym, co po latach zaowocowało dziełem odnoszącym się do biblijnego psalmu 130, psalmu dawidowego. Biblijny Dawid był muzykiem, śpie

Miłość Edwarda Dwurnika

Obraz
Zanim zobaczyłam wielki transparent z napisem "Miłość" jak zawsze z zachwytem przez kilka minut podziwiałam zamek w Leśnicy. Pięknie odrestaurowany z zewnątrz, oświetlony zimowym słońcem, prezentował się wytwornie niczym jedna z francuskich rezydencji. Jak głosi legenda we wnętrzach można spotkać ducha siedemnastowiecznego starosty śląskiego hrabiego Horacego (!), który rozkazał zmasakrować okolicznych chłopów wraz z rodzinami a ciała ich wrzucić do fosy. Ducha nie spotkałam, bo wchodząc do niewielkich sal leśnickiego zamku zobaczyłam "Miłość". "Miłość" Edwarda Dwurnika, jednego z najbardziej znanych i zarazem najpłodniejszych artystycznie malarzy (jest autorem ponad 5 tysięcy obrazów). "Miłość" to gigantyczny obraz (250 cm x 427 cm), na którym przedstawionych zostało 150 osób (każda z nich podpisana imieniem i nazwiskiem) związanych ze światem sztuki. Zgromadzone zostały wokół warszawskiego placu z kolumną Zygmunta.Warszawa jest

Niebezpieczny świat klocków Lego - wystawa Zbigniewa Gorlaka

Obraz
Szeroko omawiane od dłuższego już czasu na łamach prasy kontrowersyjne wypowiedzi   na temat szatańskich wpływów na dzieci duńskich klocków Lego należy włożyć między bajki, czyli tam gdzie bajkowe miasta czy ludziki powinny mieć swoje miejsce. Nieco ekscentrycznie w kontekście tych wypowiedzi zabrzmieć jednak może informacja o wystawie, na której klocki Lego stanowią główny "budulec" groźnych światów tworzonych przez artystę na obrazach przedstawiających w bajkowych kolorach bynajmniej nie bajkową rzeczywistość. Zbigniew Gorlak na wystawie "M/M Metro- Melancholia" w chorzowskiej galerii MM pokazuje świat stworzony z klocków Lego. Są tam tajemnicze wieże tonące w mroku, dziwne lego-budowle niczym na obrazach Giorgio de Chirico, armie składające się z lego-żołnierzy z lego-bronią w upiornie zielonej poświacie, ale  i lego-duchy i dziesiątki innych lego-ludków różniących się jedynie przebraniem. Klony klonów jednakowej wielkości, z podobnej materii zr