Kalarusowy zawrót głowy w Rondzie Sztuki

 


Wchodząc do galerii Ronda Sztuki w Katowicach wiedziałam czego się spodziewać, wszak obserwuję twórczość mistrza Kalarusa od wielu lat, lecz nieustannie zdumiewa mnie kreatywność i wirtuozeria śląskiego plakacisty, ilustratora i muzyka, zafascynowanego jazzem i bluesem. W szarą, mglistą, zimną niedzielę oglądałam wystawę "Cały Kalarus" wkraczając w szalony, bajecznie kolorowy, zmysłowy, erotyczny i muzyczny świat, czując wyraźnie, że  nie sposób obronić się przed wszechogarniającym zachwytem, podziwem, a nawet zdumieniem nad brawurowym łączeniem sacrum i profanum, któremu nie sposób nie ulec. 


Roman Kalarus to bowiem twórca, który podstępnie działa na odbiorcę, czarując go kolorami, formami, kształtami, erotycznymi (żeby nie powiedzieć wręcz erogennymi!) kobiecymi strefami, muzycznymi instrumentami, a także urokliwymi aniołami i lubieżnymi diabłami.

 

Wszystko to co w plakacie najlepsze, najbardziej czarujące i przyciągające znajdziemy na tej wystawie w takim nagromadzeniu, że można zastanawiać się, co najpierw oglądać. Plakaty, ilustracje do gazet, slajdy z realizacjami sakralnymi, które wykonał wraz z żoną, Joanną Piech? A może zdjęcia 


artysty wkomponowane w ściankę, sprytnie zakamuflowaną gdzieś z tyłu?Albo zabawne, ironiczne kolaże, gdzie rysunek łączy się z wyciętymi formami w nowe przedstawienie pełne podtekstów? Roman Kalarus jest jak artysta czasów renesansu. Jego wyobraźnia zdaje się nie mieć granic. Bo jak to możliwe, że da się stworzyć tyle prac, z których każda jest inna, choć zachowuje ten sam charakterystyczny kalarusowy styl?


 


Dla teatru, dla galerii, dla kościołów... Ta wystawa pokazuje bogaty i niezwykle efektowny dorobek artysty, który sprawia, że zamiast trudnymi covidowymi czasami, sygnałami karetek pogotowia słyszanymi codziennie wielokrotnie i paskudną pogodą kończącego się września, zajmujemy się przyglądaniem tym niezwykłym pracom i uśmiechamy się, czując że wszystko będzie dobrze. Ta wystawa jest tak optymistyczna i tak obszerna, że trzeba skupić się na każdej z tych prac i zapomnieć, że gdzieś tam, za oknami galerii, istnieje świat, w którym brzydki, deszczowy dzień nie zachęca do radości, lecz napawa smutkiem i przynosi depresyjne myśli. Nie wiem jak to się dzieje, ale na wystawach Romana Kalarusa zawsze odczuwam radość i trudno mi się z nimi rozstać. Polecam na jesienne chandry ten kolorowy kalarusowy świat.

Wystawa czynna jest do 20 października 2020 roku 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito