Wszyscy jesteśmy barbarzyńcami?


Foto: Filip Wierzbicki

Najnowszy spektakl we Wrocławskim Teatrze Współczesnym to brutalna opowieść  o tym jak bardzo każdy z nas jest podatny na wygodne "nicniesłyszenie" i "nicniewidzenie", jak łatwo i z jakim entuzjazmem przymykamy oczy na zło, które podstępnie wdziera się w nasze życie i powoli niszczy je, zatapiając w mroku i ohydzie nasze codzienne życie. 

"Czekając na barbarzyńców" w reżyserii Marka Fiedora to pierwsza polska teatralna adaptacja powieści noblisty Johna Maxwella Coetzee. Południowoafrykański pisarz zajrzał pod aksamitną podszewkę kulturalnego dobrze wychowanego i wykształconego człowieka, który zdaje się doskonale wiedzieć, czym jest dobro i zło i jak należy postępować, by być sprawiedliwym w ocenie otaczającego świata i ludzi. Bohaterem  spektaklu jest Sędzia (Janusz Stolarski), człowiek tuż przed emeryturą, mający swoje słabostki (wizyty u prostytutki), urzędnik Imperium, uważający sam siebie za wartościowego obywatela, który żyje spokojnie i nie wadząc nikomu, dogląda i pilnuje swego miasta, w którym na obrzeżach żyją pierwotni mieszkańcy tego terenu - barbarzyńcy, mający swoje prymitywne obyczaje i nie wchodzący nikomu w drogę. 

Dopiero pojawienie się tajemniczego śledczego zmienia sytuację. Coetzee nazywa go pułkownikiem Jollem, a reżyser spektaklu Marek Fiedor określa go jako Imperium, bo jest przedstawicielem władzy, odległej i wszechmocnej, która tworzy konflikt, antagonizując spokojnie dotąd współistniejącą ludność z różnych lokalnych plemion i nadzoruje przestrzeganie prawa przez Sędziego i jego podwładnych. Sędzia jest kimś w rodzaju zgnuśniałego, znudzonego starca, który oddaje się swoim ulubionym zajęciom (polowanie, seks) i niespecjalnie zajmuje się plotkami o problemach z barbarzyńcami, którzy co prawda  śmierdzą i podobno roznoszą choroby, ale tak właściwie to są niegroźni, a w każdym razie nie na tyle, by ich więzić i torturować, doszukując się w nich przestępczych skłonności.

Trochę jak w "Pustyni Tatarów" Dino Buzattiego,  żyje sobie lekko znudzony Sędzia w swoim ufortyfikowanym mieście, z dala od stolicy, którą odwiedził dawno temu, w młodości, i tak naprawdę nie wie co się tam dzieje. "Tak zwany bandytyzm nie istnieje", informuje beztrosko przysłanego ze stolicy Imperium (przerażający ukryty za ciemnymi okularami Przemysław Kozłowski, w szarym płaszczu wystylizowany zdawałoby się na postać z filmu "Matrix"). Nie wie, że za chwilę jego życie się zmieni i to jego lekceważenie przeciwnika doprowadzi do eskalacji konfliktu wywołanego specjalnie by rozprawić się z barbarzyńcami. 

Sędzia jest początkowo tylko lekko zirytowany obecnością podejrzliwego pułkownika, który wydaje mu się niegroźny. Jednak coś wewnątrz, jakiś głos, mówi Sędziemu, że coś jest nie tak. Pułkownik swoimi działaniami podżega do zbrodni. I za chwilę nikt już nie jest bezpieczny. Uprzejmy starszy urzędnik z przerażeniem ogląda świat, który się zmienia, wali, rozpada i w końcu sam nie wie jak z łowczego staje się zwierzyną łowną. Wtrącony do więzienia doświadcza tortur i bólu, o którym pułkownik mówi, że tylko "ból jest prawdą". Doświadcza tego, co spotkało, za jego cichą zgodą, barbarzyńców. Jest upokorzony, torturowany, przestaje czuć się człowiekiem. Brutalne sceny w więzieniu wywołują grozę, którą zwielokrotnia scena, w której Veritas (Zina Kerste), recytuje straszliwą litanię, powtarzając słowa "jak pies". Właściwie to chyba jedna z najbardziej porażających, genialnie wręcz zagranych scen tego spektaklu. Trudno zapomnieć  słowa, towarzyszące torturowanemu fizycznie i psychicznie Sędziemu, który nie jest już ani urzędnikiem, ani uczonym starcem, lecz jedynie wiszącym w więziennej celi workiem mięsa. Staje się taki, jak sam wcześniej postrzegał barbarzyńców; staje się jednym z nich, a jego ciało i umysł zostają splugawione przez Imperium, pułkownika, który zrobił z niego konające zwierzę. 

Jak łatwo można kogoś zniszczyć, jak łatwo oskarżyć człowieka o zbrodnie i wyrzucić z bezpiecznego świata na margines... Ta rola Janusza Stolarskiego jest poprowadzona bardzo przenikliwie. Utrata człowieczeństwa może przydarzyć się każdemu. Nie sposób nie przywołać tu dyktatur, dla których tortury i kłamliwe zarzuty stanowiły element gry politycznej. Coetzee odwoływał się tu do czasów apartheidu w RPA, ale umieszczone w książce opisy i sceny w spektaklu odnieść można do wielu krajów, i wielu rządów, które łamały prawa człowieka i brutalnie rozprawiały się nie tylko z przeciwnikami politycznymi, ale też po prostu z niewygodnymi dla reżimu osobami.To narastanie zagrożenia wokół niczego nieświadomej ofiary w spektaklu odbywa się w pełnej ukrytej przemocy atmosferze, jaka narasta wokół  beztroskiego Sędziego. "Efektem" tej przemocy jest postać żebraczki (Magdalena Taranta), na której ciele ślady tortur w dziwny perwersyjny sposób fascynują sędziego.

Świetna scenografia autorstwa Marka Fiedora - gigantyczne piszczałki, między którymi kryje się ze swą etno muzyką Barbarzyńca (Michał  Litwiniec), grający na żywo na różnych instrumentach (muzyka jest prawdziwie egzotyczna i składa się z różnorodnych motywów ni to afrykańskich ni to indyjskich) - sprawia, że przez cały spektakl muzyk jest  jakby uwięziony w strzelistym lesie przypominających pociski piszczałek. Ten brutalny, złowrogi obraz świata jak najbardziej współczesnego zdaje się być nie tylko metaforą zła, które się szerzy podstępnie ogarniając wszystkich, lecz  zwierciadłem rzeczywistości, która dzieje się tu i teraz, w naszych czasach i skłania widza do odpowiedzi na pytanie, jakie zadaje publiczności Zina Kerste jako Veritas - prawda, która wciąż gdzieś istnieje, ale zwykle jest mocno przysłonięta kłamstwami. Zina Kerste w tym spektaklu stworzyła kreację, w której najlepiej wygląda Prawda. "Prawda, która jest bólem", jak napisał Coetzee.

Realizatorzy

tłumaczenie Anna Mysłowska
adaptacja, reżyseria, scenografia  Marek Fiedor
kostiumy  Maryna Wyszomirska
asystent scenografa Daniel Jaskuła
realizacja światła Daniel Piastowski
realizacja dźwięku Kacper Dubicki
realizacja video Marek Hajduk 
asystent reżysera Tomasz Taranta
inspicjentka Katarzyna Krajewit

Obsada

Człowiek zwany Sędzią Janusz Stolarski (gościnnie)
Obca Magdalena Taranta 
Wcielony Tomasz Taranta
Anioł Strażnik Dominik Smaruj
Siostra Miłosierdzia Ewa Niemotko
Barbarzyńca Michał Litwiniec-muzyka na żywo (gościnnie) 
Veritas Zina Kerste

Premiera: 13 grudnia 2024 r.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Nabucco" - o żądzy władzy, miłości i nienawiści

Czy warto pamplować na Floriańskiej 22?