O wystawie " 2 x M" Miry Skoczek-Wojnickiej i Marty Wojnickiej


Na najnowszej wystawie w galerii Floriańska 22 w Krakowie, "2 x M", swoje prace prezentują: Mira Skoczek-Wojnicka i Marta Wojnicka; mama i córka, dwie osobowości twórcze, doskonale ukształtowane artystki, absolwentki krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, obie poruszające się na styku figuracji i zmierzające w swych poszukiwaniach artystycznych ku surrealizmowi i abstrakcji.

Mira Skoczek-Wojnicka  w swojej  twórczości dąży do ujęcia w ramy indywidualnych doświadczeń krakowskiej tradycji koloryzmu, surrealistycznej wyobraźni pozwalającej na swobodne poruszanie się wśród wybitnych dzieł powstałych w minionych wiekach, doskonale opanowanego rzemiosła i bogatej wiedzy na temat dziejów malarstwa, oglądanego w największych muzeach Europy i dokładnie przeanalizowanego.

"Od wielu lat tak sobie „dialoguję” ze starymi mistrzami. Namalowałam cała serię Infantek według Velazqueza, do dziś mnie fascynują i co jakiś czas do tematu wracam, nawet obecnie będą na wystawie dwie" - zapowiadała przed wystawą Mira Skoczek-Wojnicka.

Artystka od lat w swoim malarstwie podejmuje dialog z wielkimi mistrzami sztuki europejskiej, zapraszając bohaterów ich dzieł do świata współczesnego, z typowym dla niego sztafażem i akcesoriami. Velazuezowskim Infantkom przyczepia dredy, zamyślonym damom domalowuje całkiem współczesne tatuaże, a i ulubione przez postimpresjonistów motywy pejzażowe potrafi nasycić nowymi treściami, nowym klimatem, który z łatwością oczarowuje wpółczesnego widza. Krakowska artystka doskonale wczuwa się w fascynację Górą Sainte Victoire, jakiej uległ francuski malarz Paul Cezanne, wielokrotnie próbujący zgłębić tajemnice tego miejsca.

Druga z artystek, której prace można obejrzeć w galerii Floriańska 22 to Marta Wojnicka,  bardziej skupiona na współczesności, refleksyjna, silniej odczuwająca klimat samotności współczesnego człowieka, uwikłanego we własne problemy, skupionego na egzystencjalnych rozważaniach. Skomplikowany nadrealny świat stworzony przez artystkę tworzą miasta-budowle przypominające opuszczone miejsca malowane przez włoskiego mistrza  pittura metafisica Giorgia de Chirico, a w literaturze doskonale opisane w "Locus Solus" Raymonda Roussela. Ta prawie abstrakcyjna  architektura, wypełnia najczęściej pozbawione ludzi miejsca, stworzone na rysunkach Marty Wojnickiej. Tworzą one dziwny tajemniczy niezwykle hermetyczny labirynt, w którym człowiek czuje się obco - patrząc na te prace  dostrzec możemy własne lęki i obawy związane z nowymi nieznanymi miejscami/sytuacjami/budowlami.

"Ogromną inspiracją dla moich prac jest architektura; uwielbiam pejzaże miejskie, zachwycają mnie XIX-wieczne kamienice", mówi Marta Wojnicka.


 Obcość, samotność, opuszczenie ewokują te zamknięte, precyzyjnie wykreowane architektoniczne twory. Człowiek czułby się wewnątrz jak w więzieniu. Można wręcz pomyśleć o współczesnej architekturze, która sprawia iż człowiek czuje się zagubiony w mieście-molochu, bezosobowym i obojętnym. To nieprzyjazny choć niezwykle piękny i wyrafinowany abstrakcjny model świata, odczuwanego przez współczesnego człowieka.

Paradoksalnie możnaby i postacie z obrazów Miry Skoczek-Wojnickiej scharakteryzować jako zagubione w obcym świecie uciekinierki  z przeszłości, które jakby zbiegły z obrazów dawnych malarzy i próbowały wpasować się w nasz świat, jakże różny od tego dawnego, im znanego. Fascynujący dla nich, ale pozbawiony znanych im treści. Patrząc na te obrazy myślałam o wielu książkach i filmach współczesnych autorów, którzy starali się pokonać odwrotną drogę - wejść w sytuację ludzi w dawnych wiekach i spróbować myśleć i przeżywać tak jak oni. Przyszła mi na myśl "Tulipanowa gorączka", bestseller Deborah Moggach przeniesiony na ekran przez Justina Chadwicka, ze zjawiskową Alicią Vikander, która wygląda jakby zeszła z obrazów Miry Skoczek-Wojnickiej. Obrazy krakowskiej artystki mają w sobie tę podwójność ról - są jak aktorzy, a własciwie aktorki, bo to w przeważającej większości zmysłowe kobiety, które przyglądają się nam, widzom, unieruchomione na obrazach i wykonujące banalne czynności, np. rozmyślające, palące papierosa.Nie sposób też nie przywołać ksiązki i filmu "Dziewczyna z perłą" zainspirowanych słynnym obrazem Vermeera. W filmie rolę głownej bohaterki odgrywa Scarlett Johansson, również typem urody i subtelnością niezwkle przpominająca postacie malowane przez krakowską artystkę,

Wystawa w galerii Floriańska 22 to prezentacja ciekawego malarstwa i intrygujących osobowości, które łączą nie tylko  więzy pokrewieństwa, doskonałość warsztatowa i ukończenie tej samej uczelni, ale też coś nieuchwytnego, przenikającego prace obu artystek, mimo iż każda z nich podąża własną drogą.

"Nie wydaje mi się, żebym kiedykolwiek czuła potrzebę buntu przeciwko sztuce jaką tworzy moja mama. Od dziecka podziwiam ją jako człowieka oraz jako artystę. Jesteśmy zupełnie inne i chociaż w swoich pracach wykorzystujemy czasem podobne środki wyrazu to tworzymy coś zupełnie innego, nie przeciwstawnego. Myślę, że nie każda sztuka musi stać w opozycji do czegoś. Każdy artysta ma do opowiedzenia jakąś historię. Myślę, że moje prace opowiadają inne historie niż prace mojej mamy, ale nie czuję, żeby wynikało to z buntu, raczej z tego, że jesteśmy zupełnie innymi osobami, inne rzeczy nas poruszają, zachwycają i interesują" - mówi Marta Wojnicka.

Wystawa czynna będzie od 2 sierpnia do 24 sierpnia 2019 roku.

Ekspozycja pod patronatem

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito