Nowy upiorny świat w Piekarni


 

Młoda reżyserka Anna Obszańska zainspirowana książką Aldousa Huxleya z 1932 roku "Nowy wspaniały świat" stworzyła spektakl pantomimicznej filozofii współczesnej - niezwykle inteligentnej i przewrotnej refleksji na temat współczesnego społeczeństwa, jego obsesji na punkcie wyglądu, doskonałości ciała i idealnego zdrowia. Wykorzystała antyutopijny tekst Huxleya, żeby pokazać jak za pomocą zupełnie odmiennych od literackich, bo pantomimicznych (ruchowych) środków wyrazu, można opowiedzieć, a raczej dopowiedzieć, zakończenie tego co widzimy wokół nas. Obsesyjnej dbałości o fizyczność, dążenie do niemożliwego do osiągnięcia ideału (człowiek stający się lalką jak Barbie z monstrualnym biustem albo z gigantycznym penisem, służącym nawet do gry w szachy!) i bezkrytyczne zawierzenie medycynie estetycznej i chirurgii, w której efektem staje się wynaturzenie i brzydota. 

W spektaklu widzimy osiem postaci (w tym tylko trzy kobiety, z których jedna jest nieudaną kopią mężczyzny, a druga przepoczwarza się zrzuca starą skórę, starając się przywrócić swemu ciału młodość ), które za wszelką cenę chcą osiągnąć i utrzymać wspaniały wygląd i stan zdrowia. Uczestniczą w czymś na kształt eksperymentu, w którym są i tymi, którzy dokonują doświadczeń na sobie, ale i swoimi własnymi pacjentami, a właściwie ofiarami. Świat, który oglądamy na scenie Centrum Sztuk Performatywnych Instytutu Grotowskiego Piekarnia to upiorna, groteskowa, ironiczna wersja tego co Huxley ostrzegawczo i z goryczą, nazwał "nowym wspaniałym światem". Świat stworzony przez  aktorów Wrocławskiego Teatru Pantomimy jest odrażający i wstrętny. Człowiek jest tu pół-robotem, hybrydą, która bezkrytycznie wierzy, że jego ciało da się naprawić. W każdej sytuacji i z każdego defektu da się "uleczyć".

 Doskonale pokazał to Jakub Pewiński jako Techno-wizjoner 2, który porusza się na metalowych "szczudłach", niczym jakiś wypaczony Pistorius. Uważa, że dzięki nim będzie szybszy, sprawniejszy, bardziej nowoczesny (wszak wszyscy lubią wypróbowywać techniczne nowinki). Gdy te metalowe dodatki się psują, techno-wizjoner (tak nazywają się wszyscy bohaterowie "Nowego wspaniałego świata") siada przy stole i je naprawia. Człowiek w nowym wspaniałym świecie  może się naprawić. Sam.

 Krzysztof Szczepańczyk (Techno-wizjoner 1) niemal przez cały spektakl tkwi pod kroplówkami, samodzielnie wyjmuje wyczerpane lekami jelita i wypakowuje nowe, podmieniając je sobie przez dziurę w fartuchu. Człowiek jest możliwy do naprawy. Techno-wizjoner 1 to najbardziej wstrząsająca postać w tym spektaklu zagrana koncertowo przez Szczepańczyka, który zdaje się nieustannie, acz z niezwykłym stoicyzmem, balansować na granicy śmierci. Nie wiemy, czy tak naprawdę umiera, bo jest chory, czy sam się do tego stanu doprowadził.

Aktorzy pokazują różne rodzaje uzależnień, którym ulegają bohaterowie huxleyowskiego świata w dążeniu do ideału. "Nowy wspaniały świat" to zdawałoby się świat ludzi, którzy sobie radzą z problemami. Tyle że nie ze wszystkimi. Uzależniony od leków Techno-wizjoner 6 (Artur Borkowski), wdziera się do  wypełnionej pigułkami szafy, która niemalże pożera go w całości. Cóż z tego, że po zażyciu pigułek traci włosy. Myśli, że robi dobrze. Ta rola, jak sądzę, jest znacząca dla przebiegu całej akcji, bo w pewien sposób podsumowuje działania wszystkich techno-wizjonerów. A pantomimicznie stworzona jest wręcz mistrzowsko - ruchy człowieka pozbawionego jakichkolwiek hamulców, aby  dostać to czego wydaje mu się, że potrzebuje do życia, to niemal kliniczny obraz chorobowy, który skojarzył mi się z amerykańską epidemią opioidową. Leki zażywane w celu uśmierzenia lekkiego bólu lub dla poprawy nastroju, z czasem okazały się być wyniszczającymi narkotykami, bez których nie sposób normalnie funkcjonować.

Akcja spektaklu WTP rozpoczyna się w sali operacyjnej, gdy na stole leży Techno-wizjoner 4.1 (Eloy Moreno Gallego), a ubrani w chirurgiczne fartuchy ludzie zaglądają mu do wnętrza, gdzie pełno jest implantów, tabletek i innych dziwnych rzeczy. Struktura spektaklu, która składa się z bardzo wyrazistych, żeby nie rzec wręcz, szokujących obrazów, pokazuje czyste ludzkie szaleństwo. W scenie obłędnego wyścigu na siłowni (kto szybciej, aż do śmiertelnych drgawek) światła stają się niczym w klubie z muzyką techno - czerwone, narkotyczne, odurzające. Muzyka jest jak na jakiejś rave'owej imprezie, podbija rytm serca i wzmacnia agresywne pulsowanie przyrządów. Małgorzata Penkalla stworzyła muzyczną prowokację - pokazującą dźwiękami amok, który ogarnął techno-wizjonerów. Światła są tu niezależnym, ważnym elementem  akcji (wielkie brawa dla Jędrzeja Jęcikowskiego), który nadaje całemu spektaklowi specyficznego klimatu, tyleż surrealnego, co upiornego, gdy zastanowimy się, jak blisko  ten pantomimicznie wykreowany fikcyjny świat ociera się o rzeczywistość.

Wykreowana na scenie klinika medycyny hiperestetycznej jest stechnicyzowanym miejscem, w który życie toczy się między pigułkami i kroplówkami, próbami samonaprawiania a marketingowo-reklamowymi sloganami, słyszanymi gdzieś z offu ("Twoja śledziona zasługuje na szacunek" albo "Oddychaj. Tlen w pakiecie"). Spektakl pokazuje jak niebezpiecznie zbliżamy się do hybryd (wyrazista Agnieszka Dziewa jako Techno-wizjoner 4.1.1 - replikant, stwór czworonożny, wyglądający niczym zdeformowana, zepsuta wersja Techno-wizjonera 4.1 granego przez Eloya Moreno Gallego), a także jak blisko jest od zwykłego przeglądu medycznego (skanowanie Techno wizjonera 4.1), do formy końcowej, gdy taśmociąg zrzuca martwe ciała na podłogę. Nie da się uciec od śmierci, a prześciganie natury w udoskonalaniu może zakończyć się zgonem. Nie zawsze da się człowieka naprawić. Przerażająca  i przejmująca jest postać Techno-wizjonera 5 (świetny Mateusz Wierzbicki, który na wrocławskiej premierze wystąpił gościnnie), powiększającego sobie głowę do monstrualnych rozmiarów i po tej transformacji nie potrafiącego wrócić do swojej normalnej postaci. Jego mózg wysyła rozpaczliwe komunikaty, jakby chciał się wydostać z gigantycznej formy. Ale nic się już nie da zmienić...

Relacje między postaciami są relacjami obcych sobie ludzi, samotnych i pogrążonych we własnych obsesjach. Właściwie nic ich nie łączy, poza chęcią pokonania pozostałych. Bardzo sugestywnie aktorzy Wrocławskiego Teatru Pantomimy stworzyli obraz piekła przyszłości, upiornego tym bardziej, że przygotowanego  przez ludzi na ich własne życzenie.

"Nowy wspaniały świat" to właściwie "Nowy upiorny świat", który reżyserka pokazała z wyjątkowym talentem. To zupełnie inne spojrzenie na powieść Aldousa Huxleya.Ta premiera rozpoczynająca nowy sezon we Wrocławskim Teatrze Pantomimy jest niczym coup de foudre - piorun, który sprawia , że możemy obejrzeć  zupełnie odmienny sposób przedstawienia  pantomimy.

Spektakl bardzo oszczędnie wykorzystuje słowa, stawiając na ruch i gest, tak jak to było u początków Teatru Pantomimy Henryka Tomaszewskiego. I to wydaje mi się dobry kierunek, w jakim rozwija się WTP.


Premiera 26 września


TWÓRCY

  • reżyseria: ANNA OBSZAŃSKA
  • dramaturgia: BŁAŻEJ BIEGASIEWICZ
  • scenografia, kostiumy: MATEUSZ JAGODZIŃSKI
  • muzyka: MAŁGORZATA PENKALLA
  • video: ANETA SIENIAWSKA
  • światła: JĘDRZEJ JĘCIKOWSKI 

Obsada

  • Techno-wizjoner 1 KRZYSZTOF SZCZEPAŃCZYK
  • Techno-wizjoner 2 JAKUB PEWIŃSKI
  • Techno-wizjonerka 3 ANNA NABIAŁKOWSKA
  • Techno-wizjoner 4.1 ELOY MORENO GALLEGO
  • Techno-wizjoner 4.1.1 AGNIESZKA DZIEWA
  • Techno-wizjoner 5 MATEUSZ WIERZBICKI (GOŚCINNIE)
  • Techno-wizjoner 6 ARTUR BORKOWSKI
  • Techno-wizjonerka 7 MONIKA ROSTECKA 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Lekarz was zeżre na kolację, czyli o "Złej dziewczynce"

Wszyscy jesteśmy barbarzyńcami?

Wystawa "Przestrzenie" w Zachęcie - zapowiedź