Sceny łóżkowe z burżujką i prowincjuszem w tle

                                           Foto: Zbigniew Libera

Pierwsze skojarzenie: austriacka noblistka Elfriede Jelinek i "Pianistka". Raczej filmowa z Isabelle Huppert, niż książkowa. Przeanalizowany układ: napalony młody facet i starzejąca się wytworna pani profesor, intelektualistka o masochistycznych upodobaniach, tłamszona przez matkę, niespełniona erotycznie i samotna. Romans, który nie ma szansy na happy end.

 A jednak nie. W "Młodym mężczyźnie" wystawionym na scenie Na Strychu Wrocławskiego Teatru Współczesnego na podstawie autobiograficznego tekstu francuskiej noblistki Annie Ernaux, w reżyserii Katarzyny Kalwat, która nieco zmieniła akcenty, pokazując pisarkę romansującą z młodym pisarzem, intelektualistkę i burżujkę wywodzącą się z prowincji i aspirującego młodego autora, parweniusza z Rouen udającego miłość i zauroczenie. Oboje kamuflują uczucia i nie dają się ponieść emocjom. Oboje grają - ona, że jej nie zależy, choć traktuje młodego mężczyznę jak obiekt seksualny mający wywołać powrót weny twórczej; on, student A., grający fascynację i pożądanie, celem wybicia się, na co nie ma szans, bo jest zbyt słaby i tylko tak może wepchnąć się na wyższy poziom. Poza tym oboje są podobni. Wywodzą się z niższych klas społecznych i aspirują do wyższych. Pisarce pomógł nie tyle talent, co burżujski mąż, który nie pociągał jej fizycznie i ożenił się z nią dla jej urody, traktując  niczym cenne trofeum.

Student A. i pisarka są parą, która budzi kontrowersje. Ludzie przyglądają się im podekscytowani, a oni prowokują obnosząc się ze swoją miłością. Zupełnie jak przed laty pisarka i jej burżujski mąż. Pisarka ma na tym punkcie obsesję. Powraca do przeszłości, gdy ponownie pojawia się z młodym kochankiem w drogich hotelach, gdzie wcześniej zabierał ją mąż. 

Na scenie WRW widzimy dwoje ludzi, z których każde kryje uczucia pod maską ironii lub obojętności. Żadne z nich nie chce okazać słabości, swojej wrażliwszej, bardziej szczerej strony. Pisarka pokazuje widowni swój pisarski performans podczas wieczoru autorskiego, podczas którego na slajdach prezentuje swój romans z kochankiem. Młodym, bezczelnym, trochę głupiutkim, trochę podnieconym. Młody mężczyzna klei się do zażenowanej wytwornej kobiety, ubranej niczym typowa paryżanka w białą bluzkę, perły, czarne spodnie, ciemnozielony żakiet. Jak na 60 lat nieźle się prezentuje z lekko posiwiałymi włosami i inteligentną twarzą niemal bez zmarszczek. Jest szczupła, wytworna, zachowuje się jak kobieta z klasą, koneserka. Zna się na literaturze, winach, na elan vital. Granice między kreacją, fikcją a życiem i jego potrzebami zacierają się. Niczym Pigmalionka pisarka tworzy swój upragniony obraz kochanka, pokazując mu jak ma siedzieć (jak rzeźba Rodina "Myśliciel"), jak powinien się zachowywać, jak ją dotykać, niemalże jak uprawiać miłość. Słowo seks nie pada tu ani razu. Pisarka używa języka wykształconej kobiety, nie znosi prostactwa i czuje wstręt do prowincjonalnych nawyków młodego mężczyzny. Przeszkadza jej bałagan w jego kawalerce, jego nawyki biedaka, oszczędzającego każdego franka, kupującego tanie jedzenie na promocjach. W jednej z pierwszych scen widzimy studenta A. z torbą z supermarketu. Pisarka gardzi nim i jego kibolskimi okrzykami, gdy chłopak ogląda mecz ubrany w czerwoną bluzę od dresu i koszulkę z napisem PSG (Paris-Saint Germain). Nosi dżinsy i brązowe skórzane buty, pod które ubiera stopki (to chyba raczej współczesna aluzja modowa do ówczesnego ćwoka z prowincji, bo w latach 90. XX wieku we Francji raczej trudno byłoby znaleźć chłopaka w białych stopkach ).Chłopak jest zestresowany, stara się zainteresować pisarkę swoimi listami, narzuca się, aż kobieta w końcu umawia się z nim w restauracji, a potem idą do łóżka. 

Nie wiadomo kto kogo uwodzi. Pisarka, która chce pokazać, że może mieć każdego młodego faceta jakiego zechce, czy chłopak marzący o tym by być tak jak ona, by zająć jej miejsce, zostać znanym pisarzem, a w każdym razie pokazać wszystkim, że może nim być, bo przecież tak łatwo zaciągnął pisarkę do łóżka. Młody mężczyzna prowokuje kobietę w wieku swej znienawidzonej i pogardzanej matki. Rozbiera się, co jest niezwykle zabawne i publiczność w teatrze chichocze widząc jak chłopak robi miny, zsuwa czarne bokserki, a potem niczym jakiś szalony chippendales wije się wokół lekko zirytowanej pisarki, starając się wymóc na niej zdjęcie maski obojętności. Chce się zabawić, może coś osiągnąć, ale pisarka opędza się od niego i tylko momentami maska zsuwa się z jej twarzy i widzimy jaką przyjemność sprawiają jej pieszczoty i chwile intymności z kochankiem. Te chwile pożądania uwiecznione na slajdach inspirowanych intymnymi fotografiami Nan Goldin, natychmiast każe przewijać bez komentarza. Gdy w chwili szczerości wyznaje kochankowi, że dokonała aborcji, chłopak nie chce tego słuchać (świetna scena ze studentem A. wściekle grającym na gameboyu ), bo nie potrafi znieść brutalnych wyznań kobiety. Chce udawać, chce pogrążać się w fikcji. Wkurza się, że romans staje się zbyt realny, że pojawiają się problemy, że nagle pisarka częstuje go niechcianą szczerością. Nagle mamy wrażenie, że ten związek staje się kazirodczy. Chłopak zachowuje się jak syn, jak ten syn, którego mogłaby mieć pisarka, gdyby nie aborcja. Kiedy student A. kładzie głowę między udami kobiety albo kiedy dotyka dłonią jej piersi, blisko serca, staje się nie obiektem seksualnym, ale dzieckiem, zbuntowanym przeciwko matce. Niczym rozkapryszony chłopaczek nagle buntuje się przeciwko komuś z kogo wyrósł..

Na scenie duet Dominik Smaruj jako tytułowy młody mężczyzna  i Ewelina Paszke-Lowitzsch jako alter ego Annie Ernaux, tworzą ambiwalentną parę, pokazując całą paletę emocji, i tych pozornie odczuwanych i tych momentami głęboko prawdziwych. Aktorzy nie boją nagości czy zażenowania, a widz momentami czuje się jak voyeur, podglądacz... Ze zdjęć promujących spektakl  można by wywnioskować, że aktorzy, którzy na wielkim łóżku ustawionym pośrodku sceny uprawiają miłość, tworzą skandalizujący pornograficzny obraz z postcoitalnym bałaganem, ale raczej trudno się podniecić tym co widzimy na scenie. 

To co dostrzegamy to kompletna atrofia uczuć. Nie ma tu żadnych prób prawdziwego porozumienia pary kochanków, za to jest mnóstwo potyczek światopoglądowych, konfrontacje słowne i szybko zmieniające się oczekiwania. Bardzo wyraźnie zarysowuje się w spektaklu mentalny podział na Paryż i resztę Francji, albo po prostu prowincję. Na tych którzy są zamożni i głosują na liberałów i na biedny elektorat Marie Le Pen. To rozgraniczenie jest  niezwykle ważne.

Miłość czy raczej uprawianie miłości służy tu osiągnięciu określonego celu. Rozkosz jest walutą, którą płaci tytułowy młody mężczyzna za możliwość wskoczenia na wyższy poziom, za awans społeczny. Na swój sposób robi to, co wcześniej zrobiła pisarka. Jej się udało, a czy jemu się uda, tego nie wiemy. Motyw starszej bogatej kobiety i młodego kochanka jest już od dawna zakorzeniony w literaturze francuskiej i nie tylko. Jednak nikogo już dziś w liberalnej Francji  aż tak nie gorszy związek tego rodzaju. Dość przywołać obecną parę prezydencką. Emmanuel Macron poznał swoją przyszłą żonę Brigitte, gdy on był uczniem, a ona nauczycielką wywodzącą się z niezwykle bogatej rodziny. Różnica między nimi to 25 lat. 

W spektaklu WTW mamy do czynienia z pewnym niestereotypowym romansem, a raczej układem zawartym podświadomie przez dwie jednostki stojące u początku drogi twórczej i u jej końca. Są  połączone jak pępowiną więzami tych samych doświadczeń i tych samych impasów twórczych. Są niczym matka i dziecko, złączeni więzami twórczej krwi i pragnieniem zaistnienia. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się takiej wiwisekcji intencji romansującej pary, choć czytając inne książki Annie Ernaux mogłam się spodziewać, że nie będzie to klasyczna love story ani namiętny rollercoaster między miłością i nienawiścią. 

Cały spektakl przenika wnikliwa obserwacja różnic klasowych i światopoglądowych. A jako dodatkowy smaczek dla uważnie oglądających przytoczę pewien błąd, czy właściwie lapsus w tekście wyświetlanym w tle sceny, nad łóżkiem zasłanym białą pościelą. Zamiast "koniec pisania" pojawiło się tam "koniec PiS". Może celowo?

Czy jest to zatem opowieść o miłości i tworzeniu? Tak, ale próżno tu szukać sentymentalnych fraz i czułostkowych dialogów. Mamy tu czystą, zimną analizę relacji między kobietą i mężczyzną, młodym chłopakiem i przewrotną, choć z pewnością bardzo zranioną kobietą, która nie chce światu pokazać, że tym czego pragnie jest miłość i to w tej formie jakiej oczekiwała jej jako młoda kobieta. A może się mylę? Trzeba przyjść do teatru i na własne oczy zobaczyć jak Dominik Smaruj i Ewelina Paszke-Lowitzsch wzajemnie przyciągają się i odpychają.


"Młody mężczyzna" Annie Ernaux

tłumaczenie: Agata Kozak

reżyseria Katarzyna Kalwat

adaptacja SandraSzwarc

tekst sceniczny Krzysztof Szekalski

fotografie scenografia Zbigniew Libera

muzyka Teoniki Rożynek

transkrypcja języka, video Natalia Mentkowska

koordynacja scen intymnych Krystyna Lama Szydłowska

realizacja video Agnieszka Piesiewicz

realizacja dźwięku Maciej Rzońca

realizacja światła Jacek Mieczkowski

inspicjentka Justyna Bartman- Jaskuła

obsada: Ewelina Paszke-Lowitzsch

              Dominik Smaruj

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito