Pandemondo w Leśnicy


Wystawa wrocławskiego artysty Andrzeja Dakszewicza w Galerii CK Zamek w Leśnicy ma znamienny tytuł. "Pandemondo" to świat pandemii koronawirusa, widziany oczami artysty. Ekspozycja wpisuje się w tegoroczne prezentacje twórców pokazujących oddziaływanie lockdownu na artystów. Wystawa ukazuje malarski świat w kawałkach, fragmentach ułożonych w abstrakcyjne wzory, z których wyłania się klaustrofobiczne doświadczenie rzeczywistości czasów koronawirusa. Pejzaże i martwe natury, miejskie widoki, architektoniczne fascynacje  mieszają się z osobistym postrzeganiem świata przez Andrzeja Dakszewicza, który na wystawie pokazuje prace bardzo różnorodne. Łączy je szczególnie wyrafinowana kolorystyka, surrealistyczna migawkowość, a piękno materii malarskiej podkreśla doskonała, bardzo wyrazista aranżacja wystawy. Obrazy wyłaniają się z półmroku, trochę jak neony albo fotosy w dawnym kinie, w którym światła są już trochę przygaszone, ale seans jeszcze się nie zaczął. Wystawa "Pandemondo" to swoisty obraz świata, który w 2020 roku zupełnie się zmienił. 


Oglądać wystawę należy w maseczkach zakrywających nos i usta, po zdezynfekowaniu dłoni. To znak naszych covidowych czasów. Leśnicka wystawa warta jest obejrzenia, bo pokazuje reakcje artysty na codzienność, na to co nas wszystkich otacza. Abstrakcyjne, nieco kolażowe ujęcie tematu, rozbicie go na kawałki, które otacza nieprzystająca, a nawet obojętna czy wroga, jak się wydaje, przestrzeń to zapis sytuacji, z którą trudno się zmierzyć bezboleśnie. To nie jest prezentacja lekka, łatwa i przyjemna. Obrazy choć wysmakowane kolorystycznie są w swej wymowie dość brutalne.


 


Żyjemy w fikcyjnym zagmatwanym świecie, otaczamy się fikcją, nie do końca rozumiemy, co się wokół nas dzieje. Patrząc na te obrazy, jakby wyłaniające się z podświadomości artysty, próbujemy posklejać fragmenty świata w całość. Bezskutecznie. Wszystko jest niejasne, potłuczone, nieprzystające do siebie. Obrazy wynurzają się z nieznanej przestrzeni, niczym nie do końca jasna wizja świata, który oglądamy w internecie, nie do końca pojmując realność tej wizji. Malarstwo Andrzeja Dakszewicza nie daje żadnych jasnych odpowiedzi. Jest takim trochę pierwotnym wyłanianiem się prawdy, która niechętnie się objawia. Na wystawie, którą zwiedzałam w ciepłe wrześniowe przedpołudnie, czuje się dotyk mroku, jakieś utajone niejasności, budzące lęk albo wstrzymanie oddechu. Dokładnie takie odczucia jakie większość z nas miała, gdy usłyszeliśmy o pojawieniu się koronawirusa i konieczności pozostania w domu. Dla wielu osób było to traumatyczne przeżycie. 

Wystawa czynna jest do 13 września. 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito