Rasizm, eugenika i sterylizacja, czyli o nowej wystawie w Pawilonie Czterech Kopuł



Jak narodził się XX-wieczny rasizm, jakie były konsekwencje eugeniki, dlaczego nawet wiele lat po II wojnie światowej w wielu krajach jednostki niepełnosprawne fizycznie lub umysłowo poddawane były przymusowej sterylizacji? Na te pytania próbują odpowiedzieć artyści, których prace zgromadzono w jednej z sal Pawilonu Czterech Kopuł we Wrocławiu.  Ekspozycja "Po/wy/miary" to aluzja do tematu poruszanego przez Katarinę Pirak Sikku, szwedzką artystkę pochodzącą z ludu Sammi, tępionego za czasów faszystowskich, ale też później, gdy interesy tej etnicznej ludności zamieszkującej Szwecję, Norwegię, Finlandię i północną Rosję bywały pomijane w momencie, gdy chodziło o przejęcie bogatych w bogactwa naturalne miejsc, które zamieszkiwali. Wioski były przejmowane i niszczone; zatapiane przez sztuczne jeziora służące elektrowniom wodnym zaopatrującym szwedzkie miasta w tanią energię. Zniszczono farmy należące do Sammi, stare drogi wykorzystywane przez hodowców reniferów, zalano pastwiska i pola. Lud Sammi zasiedlający te tereny uważany był przez tzw. biologów rasy za gorszy. Ich zwyczaje i barwne stroje pokazywano na wystawach etnologicznych jako swoistą niemal cyrkową atrakcję.


Katarina Pirak Sikku odkryła istnienie przyrządów mierniczych służących swego czasu do pomiarów ludności Sammi (nazwa Lapończycy, pochodząca od słowa "łaciarze" czy "łachmaniarze" uchodzi w Szwecji za obraźliwą) i sama na sobie dokonała pomiarów dokumentując to, aby uświadomić jak bardzo  było upokarzające, gdy badacze wchodzili do chat i dokonywali pomiarów, przepytywali i robili zdjęcia, sprawdząc jak daleko tym nieidealnym ludziom do czystej rasy szwedzkiej i udowadniali, że są gorsi i nie powinni się rozmnażać, aby ich "złe geny" nie zostały przekazane następnym pokoleniom. Brzmi to drastycznie, ale równie drastycznie poza pracami szwedzkiej artystki prezentowanymi na wystawie w Pawilonie Czterech Kopuł wyglądają instalacje polskiej artystki Doroty Nieznalskiej.


Przez jej  instalację "Ostarbeit" wchodzimy na wystawę. Obwieszona jest niczym ikonostas zdjęciami osób, które fotografowano, aby jednostki "wadliwe" wychwycić i wyeliminować, gdyż dla nazistów były niezdolne do zgermanizowania i urągały doskonałemu rodzajowi ludzkiemu.


Polska artystka od lat zajmuje się w swojej twórczości kwestią przemocy, a w swoich instalacjach odwołuje się do osobistych doświadczeń i badań, jakie prowadziła w archiwach Uniwersytetu Jagiellońskiego. Prezentacja działania Instytutu Niemieckich Prac na Wschodzie, założonego w 1940 roku przez generalnego gubernatora Hansa Franka, w którym zbierano fotografie, ankiety, pomiary, służące udowodnieniu, że wybrane grupy etniczne na terenach południowej i wschodniej Polski powinny ulec likwidacji - dziś na współczesnym widzu robi wstrząsające wrażenie.


Równie wstrząsające są instalacje niemieckiego artysty Jorga Herolda, wypełniające kopułę zachodnią Pawilonu Czterech Kopuł. Artysta umieścił w centrum ogromną purpurową konstrukcję z belką, na której ułożone są czaszki, zdeformowane i wyglądające jak pozostałości z obozu koncentracyjnego. W otaczających tę instalację niszach znalazły się prace odwołujące się do badań naukowców, starających się uzasadnić, że kształt ludzkiej czaszki świadczy o skłonnościach do zbrodni i występków albo o ich braku. Innymi słowy to jak wyglądamy świadczy o tym, kim jesteśmy albo kim się staniemy. Jedna z instalacji niemieckiego artysty to zestaw drewnianych konstrukcji, na których napisane są słowa "Morderca", "Złodziej", "Gwałciciel". Spomiędzy surowych drewnianych desek patrzą na widza namalowane twarze z zaznaczonymi pomiarami odległości między oczami, nosem, uszami... Można do tej wnęki jedynie zajrzeć, a można i wejść, aby z bliska przekonać się, czym były te pomiary i do jakich skutków prowadziły. Żydzi, Łemkowie, Cyganie skazywani byli na obóz koncentracyjny, bo nie należeli do idealnej rasy panów... To oczywiście duże uproszczenie, ale wystawa "Po/wy/miary" zorganizowana w Roku Antyfaszystowskim, w 80 lat po II wojnie światowej, uświadamia nam jak wielu ludzi zapomniało dziś o tym co do niej doprowadziło. Politycy naszych czasów szermujący populistycznymi hasłami przywołują widma przeszłości, gdy segregacja ludzi na lepszych i gorszych doprowadziła do tragedii eksteminacji w obozach koncentracyjnych, wysiedleń i ludzkich tragedii... Ta ekspozycja jest połączeniem historii, polityki i sztuki i jest porażająca, bo też artyści chcą wstrząsnąć ludźmi, którzy jakby zapomnieli o przeszłości, nie dostrzegają zagrożeń czyhających w odradzających się nacjonalizmach i pobłażliwie przyglądają się, stojąc z boku i przyzwalając na przemoc tylko dlatego, że ich osobiście nie dotyczy.

Wystawa czynna jest do 24 listopada 2019 r.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Flamenco to sposób bycia, śmiechu...kochania..." – wywiad z artystą flamenco FARRU