Tropikalne malarstwo Wojciecha Ćwiertniewicza - o wystawie "obrazy o niczym, wszystkie jednakowe"



W Krakowie tradycje koloryzmu sięgają przedwojennych prac Jana Cybisa, Hanny Rudzkiej, a i po II wojnie światowej w tutejszym środowisku artystycznym urzeczenie kolorami obecne było przez wiele lat, dając nam wspaniałe przykłady w postaci malarskich dzieł Jana Szancenbacha czy Juliusza Joniaka. Nic dziwnego, że i w twórczości Wojciecha Ćwiertniewicza, znaleźć można szacunek i uwielbienie dla koloru, choć wykorzystywanego zupełnie odmiennie. Znane sprzed dekady prace wypełnione starannie nakładanymi warstwami farby tworzącymi kulki czy guziki układające się w barwne kompozycje, stanowiły rodzaj eksperymentu pokazującego, iż to co realistyczne może w pewien sposób stać się również abstrakcyjnym.
Krakowski artysta od lat tworzy dzieła zarówno realistyczne (akty męskie), jak i powtarzalne, przenikające się formy natury ujęte abstrakcyjnie. Na wystawie w galerii Floriańska 22 oglądamy 11 nowych prac na wystawie pod ironicznym jak się wydaje tytułem "obrazy o niczym, wszystkie jednakowe". Jednak wbrew pozorom obrazy te wcale nie są jednakowe. To pejzaże stanowiące reminiscencje z podróży po Teksasie i Nowym Meksyku. Artysta uwiecznił chmury, bujną roślinność, a także przenikające się kolory nieba, jakie można znaleźć na fotografiach podróżniczych albo filmach, gdy kamera skupia się na wolno przepływających chmurach na zmieniającym się wieczornym niebie, z dogasającym ognistym słońcem w tle. Te niesamowicie kolorowe, przyprawiające niemal o zawrót głowy prace, mają w sobie wiele z psychodelicznych klimatów sztuki amerykańskiej.



Są w nich płaskie, nasycone, jarzące się kolorami kształty, jakie pojawiają się u Andy Warhola, ale też bezruch i podskórne pulsowanie życia przygaszonego pozornie pod wpływem upału, z jakim spotykamy się na obrazach Davida Hockneya, który należy do  artystów z upodobaniem malujących znieruchomiałe, oślepiające słońce przenikające postacie zatopione w swoich marzeniach czy pragnieniach. Wojciech Ćwiertniewicz maluje gorące tropikalne powietrze i przesuwające się niczym fale morskie chmury o różnych kształtach. Pokazuje krajobraz bezludny, pusty, ale widz oglądając go czuje pewien niepokój. Soczyste, nasycone kształty zdają się zastygłe i mroczne. Brązowe rośliny poruszają się w ognistym świetle zachodzącego słońca, a niebieskie chmury przenikają oranżowe i żółte niebo, stapiając się z nim i tworząc kompozycje abstrakcyjne.



Po wejściu do galerii widz zostaje osaczony przez kolory. Nie sposób pozostać na nie obojętnym. Bije z nich jaskrawa i hipnotyczna moc. Krajobrazy nadają wnętrzu galerii szczególnego klimatu. Ich wciągające, agresywne piękno przypomina jaskrawe kolory, z jakimi podróżnik spotyka się w Meksyku. Oszałamiają widza przyzwyczajonego do szarych, nijakich, styczniowych ulic, pełnych błota, śniegu, brudu. Obrazy prezentowane w galerii Floriańska 22 zagarniają go dla siebie i nie pozwalają oderwać wzroku od swej powierzchni. Wojciech Ćwiertniewicz w swoich pracach pokazuje widoki niemal psychodeliczne. Jak w prozie Williama Burroughsa czy Huntera Thompsona. Krakowski artysta przywraca kolorowi należne mu miejsce, nie pozwalając zignorować tych obrazów, nie dając wytchnienia wzrokowi widza. Malarstwo to jest jak dawka energii, przywracająca życie ospałym osobom, które trzyma przez całą wizytę w galerii w kolorowym uścisku. Te jedenaście obrazów, które rozświetlają salę pokazuje, jaka może być siła malarstwa, jak można odtworzyć pejzaże nieba i ziemi, tak aby radość emanowała z każdego fragmentu, z każdego kawałeczka pokrytego farbami. Szalona, radosna, optymistyczna, amerykańska - taka jest właśnie ta wystawa.

Ekspozycja czynna będzie do 17 lutego.

Artystyczne spojrzenie patronuje wystawie "obrazy o niczym, wszystkie jednakowe".

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito