Samsa i jego KAFKA we WTW
Poranna kawka w nowoczesnym biurze. Herbata w nowobogackim apartamencie. Kafka w teatrze. Jest i robak. Paskudny i odrażający. Z czarnym żuczym pancerzem na grzbiecie i brązowymi odnóżami. Fuj! Już zaczyna się nie tak miło, jak byśmy się spodziewali. Biuro, w którym pracują lizusy-przydupasy (Przemysław Kozłowski, Tomasz Taranta, Tadeusz Ratuszniak) i szparka sekretarka (tak, erotyczne skojarzenia jak najbardziej wskazane - w tej roli zmysłowa srebrzysta modliszkowata Zina Kerste). No i szef, ulizany, terroryzujący wszystkich, upajający się odgłosami pracy swoich podwładnych wazeliniarzy. Szefa, z rozkoszą wykorzystującego swoją pozycję, gra Miłosz Pietruski.
W spektaklu PRZEMIANA według Franza Kafki we Wrocławskim Teatrze Współczesnym, akcja zaczyna się od otwarcia biura. W premierowy sobotni wieczór pogoda na scenie jest jak na zewnątrz teatru, więc aktorzy pojawiają się z parasolami. Deszcz na ulicach Wrocławia, jakby specjalnie zamówiono taką aurę, która za kilka dni przekształci się w prawdziwy armagedon powodziowy.
Zaczyna się od powolnego uświadamiania sobie przez pracowników, że Gregora Samsy nie ma. Jest to nie mniej dziwne i szokujące, niż to co w istocie stało się z pilnym, skrupulatnym, pracowitym Gregorem, ze swej pracy utrzymującym całą rodzinę nierobów, którzy wiodą beztroski żywot za kasę zarobioną przez syna. Gregor nie uświadamia sobie, że jest wykorzystywany i stara się zapewnić byt rodzicom i siostrze.
Jednak taka sytuacja trwa od długiego już czasu. Do momentu gdy pewnego dnia we własnym pokoju Gregor budzi się jako robak. Początkowo nie bardzo zdaje sobie z tego sprawę - próbuje się ubrać w płaszcz, spodnie i złapać biurowy ekwipunek. Wszak jak i pozostali pracownicy przedsiębiorstwa sprzedaje "dźwi" (fantastycznie wymawia to Szef wykonujący przy tym serię min godnych nie tyle Gombrowicza, co głównego bohatera przemienionego w robaka, który jedynie minami i grymasami może pokazać swoje odczucia). Spektakl we Wrocławskim Teatrze Współczesnym jest bardziej groteskowy i absurdalny niż opowiadanie Kafki, jest też mocno uwspółcześniony, zaopatrzony w mnóstwo nowoczesnych gadżetów i efektowne wieloplanowe spojrzenie z kamery zrównane czasowo z żywym planem - aktorami. Dochodzi tu do przekonwertowania dusznego surrealistycznego opowiadania o wykorzystywanym nieszczęśliwym młodym człowieku, który poświęca się dla rodziny i spłaca dług zaciągnięty przez ojca. Ojciec jest dla Franza Kafki postacią groźną, budzącą lęk, człowiekiem, który niszczy go i tłamsi (widać to najlepiej w oskarżycielskim "Liście do ojca").
W "Przemianie" ojciec Samsa ochoczo korzysta z pieniędzy syna, bo przecież już się napracował (choć wygląda na mężczyznę w sile wieku - grający tę postać Rafał Cieluch jest uosobieniem mieszczańskich snobizmów i zachowuje się jakby wszystko mu się od życia należało - także podawana przez służącą kawa; najbardziej cierpi, gdy owej gorącej, dobrej kawy już mu w domu nie podaje służąca (Lina Wosik), a o świcie musi iść do pracy jako cieć - wizerunek filmowy Stanisława Anioła w wykonaniu Romana Wilhelmiego wręcz staje przed oczami tych widzów, którzy oglądali barejowskie "Alternatywy 4".
Spektakl w reżyserii Michała Kmiecika pełen jest drobnych mrugnięć do widza. Oczywiście, aby się przekonać kto sobie tu podśpiewuje "La cucaracha" (po hiszpańsku karaluch, obecny także w jednym z odcinków serialu "Alternatywy 4")) trzeba wybrać się do Wrocławskiego Teatru Współczesnego. Upiorna rodzinka na widok przemienionego żywiciela rodziny (!) wrzeszczy wniebogłosy. Gregor jest tu symbolem tych wszystkich, którzy nagle wypadli z gry, zachorowali, stali się odrażający, brudni, ale nie źli. Gregor nie rozumie jak to możliwe, że już go rodzina nie chce, że jest robakiem, którego należy zamknąć w pokoju, ukryć przed światem, czekając niecierpliwie aż sam zdechnie.
W opowiadaniu Kafki ojciec Samsa bombarduje syna Samsę jabłkami, aż Gregor poraniony, choruje i powoli zdycha. Reżyser wrocławskiego spektaklu jest bardziej litościwy - zanim przeobrażony w robaka Gregor Samsa zdechnie, ma jeszcze trochę erotycznej radości dzięki Wyręce (Zina Kerste), służącej, którą zatrudniają rodzice Gregora do sprzątania w jego pokoju. Zdawać by się mogło, że spektakl oparty na tak przygnębiającym, mrocznym, gorzkim tekście musi być ponury i smutny. Franz Kafka z ironią pokazuje w swoim opowiadaniu jak doskonale ma się rodzina, która po psychicznych cierpieniach związanych z zawstydzającą przemianą Gregora, po jego śmierci (zdechnięciu), oddychając z ulgą wybiera się na wycieczkę tramwajem za miasto. Tymczasem reżyser wrocławskiego przedstawienia każe państwu Samsom i ich córce wesoło ruszyć niebieskim wrocławskim tramwajem przez miasto. A finał, gdy bohater-męczennik trafia do raju, w którym znajduje podobne sobie wersje dawnych kolegów z pracy (i szefa rzecz jasna również), stawia całą opowieść w nawias teatru absurdu, przywodząc na myśl dzieła Becketta czy Ionesco. Bo też ta współczesna przemiana to koszmarny sen współczesnego człowieka, który zostaje odrzucony, wykpiony, nie tylko przez swoich znajomych, kolegów z pracy, ale i najbliższych, którzy przez długi czas pokazują mu jak bardzo męczą się, utrzymując go przy życiu, a potem tracąc nadzieję, że robak ponownie stanie się człowiekiem, wyrzekają się go i czekają aż sam się usunie z ich życia, aby dać im możliwość nowej lepszej egzystencji.
"Przemiana" to dla mnie przede wszystkim niesamowita rola Mariusza Bąkowskiego, który przez cały spektakl milczy, wydając jedynie mlaskające odgłosy, które trochę nas śmieszą, a trochę budzą w nas wyrzuty sumienia i dreszcz przerażenia, bo w gruncie rzeczy ten robak kiedyś był człowiekiem, takim jak każdy z nas. I tak sobie pomyślałam, że każdego może spotkać takie zrobaczywienie (niczym robaczywe jabłko), wypadnięcie poza nawias społeczeństwa, wyrzucenie z pracy, utrata zdrowia i urody, niechęć bliskich, którym przestajemy być potrzebni, bo już nic nie możemy. I nie jest to wina Gregora, że stał się robakiem i że nikt już nie zaprasza go na biurową kawkę ani rodzinną herbatkę. Spektakl bardzo subtelnie przemyca gorzkie refleksje, opakowując je w nowoczesną, efektowną muzycznie i wizualnie formę.
Komentarze
Prześlij komentarz