W oparach perwersji i okultyzmu, czyli o pępku snu w Galerii Miejskiej

 



W "Objaśnianiach marzeń sennych" Zygmunt Freud wprowadza rozróżnienie między utajoną a jawną treścią snu. Pępek snu we wrocławskiej Galerii Miejskiej jest określeniem prezentacji prac artystów, których twórczość mieści się w ramach romantyczno-symbolistyczno-surrealistycznych. Na wystawie znajdują się prace, które łączy balansowanie  na granicy tego co zmysłowe, cielesne i doznawalne rozumem i doświadczeniem odbiorcy, a tym co duchowe, nieznane, niepokojące, na wpół ukryte i tym co jest domeną snu, marzeń sennych, pragnień czy żądz nie do końca uświadamianych. 

Artyści, których prace pokazywane są w salach Galerii Miejskiej we Wrocławiu, poruszają takie wątki jak zmysłowość, baśniowość, mitologiczność, perwersyjność. Te obrazy o ceramiczne rzeźby nie są jedynie prezentacją tego co znamy z doświadczenia realnego, lecz raczej pewnym przekraczaniem granic. Nie ma tu prac naprawdę skandalicznych, szokujących (choć "Źródło" Milana Zientary może wzbudzić lekkie przerażenie, jeśli się dokładnie przyjrzymy tym małym krwiożerczym sukubom wgryzającym się w ludzkie ciała), bo cóż dziś może nas jeszcze zszokować? Niektóre obrazy są niepokojące i dwuznaczne, wykorzystują motywy znane ze sztuki dawnej, by je wprowadzić w świat zwięrzęco-demonicznych scen jak z horroru (tytułowe"Aniołki" Krzysztofa Gila mają broń i nie zawahają się jej użyć)). 


W Galerii Miejskiej krakowska ceramiczka Natalia Kopytko pokazuje perwersyjną "Ognistą" (z cyklu "Korony"), a także surrealistyczne obiekty z materiału o cielistym robaczym kolorze ("Bezoor"), Paweł Olszczyński  na tle wampirycznych obrazów ("Mój wampir") ustawia  demoniczne chimery i wazy z wodnikami, lwicami i kozicami, natomiast  Sasza Wiktor swoim ceramicznym rzeźbkom nadaje nazwy, odwołujące się do biblijnych motywów znanych z historii sztuki ("Salomka", "Święta Sebastianka). Sasza Wiktor to artysta queerowy, z którego twórczością zetknęłam się tu po raz pierwszy i mam nadzieję, że nie ostatni. Równie interesujący jest w Galerii Miejskiej kącik Jana Porczyńskiego, twórcy z warszawskiej ASP. Bajecznie kolorowy, demoniczno-baśniowy, trochę jak z Witkacego po używkach, jest świat przedstawiony w malarstwie Porczyńskiego, ale i na tkaninach. Prac Porczyńskiego nie sposób przegapić, bo są tak charakterystyczne i tak popartowsko jaskrawe, że choć mają pewien streetartowski rodowód,  sprawiają wrażenie jakby tworzenie było dla tego młodego artysty tak łatwe i naturalne jak dla Jeana Michela Basquiata, który malował jeden obraz w jedną noc. Jednak wydaje mi się, że spójność kompozycji i wypełniająca je specyficzna groteskowo-dwuznaczna menażeria, pełna fantastycznych stworów i zwierzęcokształtnych istot, świadczy o bardzo przemyślanej narracyjności tego malarstwa. Porczyński jest przykładem na to, że malarstwo tylko pozornie może być wyłącznie efektowne,  bo przecież - jak się okazuje - jest  i niepokojące, jak się z nim bliżej zapoznamy. Radzę pooglądać sobie dobrze tę szkatułkę dekorowaną różnymi  motywami. 
Nad niektórymi pracami prezentowanymi w Galerii Miejskiej unosi się pewna wampiryczna aura diabelskości i demoniczności, a nawet okultyzmu (Patrycja Piętka "Evocation").



Niezmiernie podobały mi się prace Martyny Borowieckiej, które są namalowanymi kolażami. Są na nich różne kobiece przedmiociki do jedzenia i do picia. Są też trujące grzyby, kwiaty i pies. To świat idealnie piękny jak z reklamy, po który wyciąga się pożądliwie wynurzająca się zza tkaniny, ręka. Martyna Borowiecka pokazuje nam to czemu bezwiednie ulegamy, czego pożądamy, co nam sprawia przyjemność. "Drink me, eat me", zdają się mówić te martwe natury, którymi kusi artystka. Wysmakowane kolorystycznie, hiperrealistycznie namalowane składanki z naszych pragnień, które objawiają się, gdy się nie kontrolujemy, z dala od jogi, diet odchudzających czy siłowni. Patrzymy wtedy na smakołyki jak ten piesek z obrazu "Spóźnione urodziny" Borowieckiej. Perwersyjnie zmysłowe są także prace Agaty Słowak, która  prace o charakterze portretowym nasyca  niepokojącymi podtekstami ("Odmienne osoby w tej samej postaci"). Sztuka dawna staje się punktem wyjścia do tworzenia współczesnych kompozycji, które w wyrafinowany sposób splatają piękno i obrzydliwość, urodę i potworność ("Autoportret z robakiem" Agaty Słowak, ale i "Aniołki" Krzysztofa Gila). 



Na tej ekspozycji możemy obejrzeć sporo ceramiki, która jest całkowicie odmienna od tego do czego przywykliśmy na różnych muzealnych wystawach. Warta obejrzenia jest ceramiczna twórczość Justyny Smoleń, artystki która wykorzystuje do swych prac stare wazoniki, talerzyki z wzorkami i połamane bibeloty znane z minionych peerelowskich czasów jako tzw. durnostojki. Składa je na nowo, tworząc nowe treści, swoiste ceramiczne kolaże, które w Galerii Miejskiej ustawiono w ciekawy sposób, na tle zniszczonych partii ceglanych ścian ("Fall in love").

"Pępek snu" to wystawa pełna  znaczeń, intrygujących motywów, perwersyjnych treści, zakamuflowanych żądz, które wynurzają się na powierzchnię spod zamglonych, rozmazanych fakturowych malarskich eksperymentów. Takich jak "Białe pióro" Jędrzeja Bieńko, artysty, który na swojej stronie internetowej przybliża nam swoją technikę: "Obecnie pracuję nad serią obrazów malowanych techniką własną, do której używam aerografu oraz surowego lnu obitego na krośnie malarskim. Zabieg ten wizualnie nawiązuje do starych średniowiecznych płócien. Malatura w rzeczywistości przez swój naturalny stan tworzy drgania i wibracje koloru w oczach odbiorcy. Obrazy opowiadają o świecie, w którym człowiek nie istnieje w swoim naturalnym ciele. Postacie ukazane nie są fizycznie ludźmi, ale mają ludzkie cechy. Warstwa wizualna opowiada o uniwersalnych symbolach, po to, aby móc wejść w relację z odbiorcą i odkryć jego własne potrzeby i historie. Oglądając obrazy ma się wrażenie bycia w marzeniu sennym, ponieważ wszystko co widzimy nie ma konkretnych konturów i dryfuje w zamglonym pejzażu." 

Na wystawie po raz kolejny przekonujemy się, że jak w rycinie Goyi "gdy rozum śpi, budzą się upiory". Podobnie  jak w prezentowanym w Galerii Miejskiej obrazie "Ślepe strategie przetrwania" Milana Zientary. Co jest zatem tytułowym "Pępkiem snu"? Trzeba przyjść na wystawę i samemu to odkryć.

Wystawa czynna do 9 maja.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito