Czy wszystko jest okej, czyli o zbrodni i karze

 

    Foto: Natalia Kabanow


"Zbrodnia i kara", spektakl Teatru Polskiego w Podziemiu i Wrocławskiego Teatru Pantomimy pokazywany na scenie Centrum Sztuk Performatywnych Piekarnia, w reżyserii Jakuba Skrzywanka, ma podtytuł "Z powodu zbrodni Rosjan, których nie potrafimy zrozumieć". I jest to podtytuł znaczący, gdyż odwołuje się do słynnej powieści Fiodora Dostojewskiego, której osią jest zamordowanie lichwiarki przez biednego studenta Rodiona Raskolnikowa podyktowanie nie tylko nędzą i chęcią zawładnięcia pieniędzmi, ale i próbą postawienia się przez ubogiego, zdesperowanego młodego człowieka w sytuacji pana i władcy życia i śmierci, a więc kogoś w rodzaju Boga decydującego o losie drugiej osoby. Dostojewski zainspirował się historią autentyczną opisywaną w prasie (sprawa studenta prawa z Lyonu Pierre'a Lacenaire'a). 

Wrocławski spektakl ma podobne założenie i również inspirowany jest autentycznymi wydarzeniami - opisanymi przez grupę dziennikarzy śledczych Slidstwo, dokumentujących zbrodnie rosyjskich żołnierzy na cywilnej ludności Ukrainy. Konstrukcja spektaklu jest na swój sposób wielowarstwowa. Mamy tu bowiem dwóch garniturowców, mamy reżysera organizującego casting do filmu, adresowany do  aktorów odtwarzających postacie Ukraińców uciekających przed żołnierzami rosyjskimi,  wkraczającymi do prywatnych ukraińskich domów, strzelających, gwałcących i torturujących ludność, która nie za bardzo potrafi się bronić. 

Na scenie oglądamy masowy grób, do którego, traktując ciała jak martwe przedmioty, wrzucono zabitych, i podczytujemy wyświetlane na planszach w tle wspomnienia pastora słuchającego torturowanych Ukraińców, a potem oglądamy sceny gwałtów.  Gwałty zostały tu pokazane  nie dosłownie, nie krańcowo  naturalistycznie, ale bardzo prosto i  na swój sposób lapidarnie, jak w grze komputerowej, gdy padają słowa - komendy, jednak działanie (np.śmierć), jest fikcyjne. Poprzez przefiltrowanie  teatralnego przekazu przez poprawność polityczną, stają się dla widza szokujące. Rosjanie w mundurach wchodzą do domów zwykłych ludzi i pytają "Czy będzie okej, jeśli się na tobie położę?" i ciągną tę straszliwą automatyczną wyliczankę, aż jedna z gwałconych kobiet, ciężarna Ukrainka, usiłując się uwolnić, woła "Nie!". I jest trochę tak jak zapewne wyobrażała sobie te sceny zachodnioeuropejska i amerykańska  opinia publiczna, czytająca w mediach o tym, co się  w Ukrainie dzieje. Wstrząsające jest to przykładanie miary cywilizowanego świata do bestialstwa, które dzieje się naprawdę, w realu, podczas gdy widzowie oglądają (lub oglądali) wojnę w Internecie. W znakomitej większości nie bardzo zdają sobie sprawę, nie rozumieją czy to jest tylko medialny cyrk czy prawdziwa wojna. Po pewnym czasie drastyczne sceny nie robią już wrażenia. Przy grobie pojawiają się obserwatorzy, komentują, dają się sfotografować. Zagraniczna polityczka w drogim futrze,  z misiem, który ma wzruszać, przy masowym grobie po prostu chce się pokazać, wzruszyć swój elektorat, dać sobie kolejne punkty wyborcze. Nie jest zainteresowana dowiedzeniem się, co się tam naprawdę stało. 

Gwałciciele zostali w końcu zabici, a Rosja organizuje im uroczysty pogrzeb w komunistycznym stylu, jako bohaterom poległym na wojnie w Ukrainie. W spektaklu porażająca jest ta dwoistość podejścia do tematu zbrodni wojennych  – jedna strona opłakuje zabitych jako bohaterów, druga chce sprawiedliwości i kary za to, co żołnierze ci zrobili niewinnym ludziom. O zbrodni opowiadają panowie w garniturach: Dariusz Maj (jego teatralne ukrzyżowanie Putina, o którym marzy i które czyni z niego bestię, to coś niebywałego  – jest równocześnie dramatyczne, groteskowe, jak i masakrycznie śmieszne, gdy pokazuje jak z rozkoszą zwykły człowiek zrobiłby z jaj Putina marmoladę) i Michał Opaliński (na końcu spektaklu ma długi monolog pełen przekleństw, rozpaczy i przerażenia z powodu własnej bezsilności). 

Kolejną warstwą spektaklu jest sądzenie winnych, którzy na zaimprowizowanym, oświetlonym na czerwono, Międzynarodowym Trybunale Karnym, tłumaczą się ustami wybitnych acz cynicznych adwokatów, że "wszyscy tak robią", a przecież nikt nie oskarża Amerykanów, Niemców czy Polaków. Tu rosyjska adwokatka zagalopowuje się, błądząc i wkraczając na tereny prawne, które z trudem sama daje radę zaakceptować  – ta postać jest moim zdaniem osią spektaklu, a całe to tłumaczenie wojennej agresji i bagatelizowanie zbrodni, jest doskonale odtworzone przez Paulinę Jóźwin, która z Eloyem Moreno Gallego tworzy potem taniec umierania, który widza szokuje, bo łapie się na tym, że ta cyniczna pani mecenas budzi litość i współczucie, choć znajduje się w sytuacji, do której sama doprowadziła. Parodia sądu, parodia sprawiedliwości... 

Spektakl podzielony jest na dwie części i ta druga jest pełna refleksji i oskarżeń, a także samooskarżeń. Zagrane to zostało z wyczuciem, bo wiele scen można by było "przedobrzyć". "Zbrodnia i kara" to właściwie bardziej tradycyjny teatr w sztuce zaangażowanej niż pantomima, która jest tu dodatkiem, formą wyrazu podbijającą klasyczną grę aktorską.

Dobrze dobrane zostały stroje aktorów startujących do castingu. Dzięki kostiumom przypominają oni owinięte bandażami upiory, mumie, istoty z horroru. Zastanawiające jak łatwo z nich zrobić dzięki temu "kamulażowi" zarówno ofiary (sądzenie aktorów, którym na procesie pozwolono narzucić domowe szlafroki i nałożyć klapki), jak i zbrodniarzy (ubierając ich w mundury). 

Tych warstw jest w spektaklu kilka. Kto jest winien i dlaczego to zrobił?  – można by zapytać, tak jak to robi śledczy przesłuchujący Raskolnikowa w "Zbrodni i karze" Fiodora Dostojewskiego. Czy jednak możliwa jest prosta odpowiedź czy też trzeba, jak chciałaby tego adwokatka Rosji w Międzynarodowym Trybunale Karnym, wziąć pod uwagę okoliczności dodatkowe, wyjaśnienia, porównania z innymi wojnami i innymi wydarzeniami? Czy zatem wszystko jest okej? Chyba nikt z widzów spektaklu nie miał wątpliwości, że nie.


Twórcy:

Reżyseria, koncepcja inscenizacyjna i scenariusz uzupełniony o improwizacje aktorskie: JAKUB SKRZYWANEK
Współpraca inscenizacyjną i reżyseria światła: ALEKSANDR PROWALIŃSKI
Współpraca inscenizacyjną i kostiumy: PAULA GROCHOLSKA
Choreografia: AGNIESZKA KRYST
Muzyka: KAROL NEPELSKI
Video: PRZEMEK CHOJNACKI 
Asystentka reżysera: DAGMARA ANTONISZYN
Konsultacje w dziedzinie prawa: PROF. MONIKA PŁATEK 

  • Obsada:
  • ARTUR BORKOWSKI
  • IZABELA CZEŚNIEWICZ
  • ELOY MORENO GALLEGO
  • PAULINA JÓŹWIN
  • IGOR KUJAWSKI
  • AGNIESZKA KWIETNIEWSKA
  • DARIUSZ MAJ
  • MICHAŁ MROZEK
  • MICHAŁ OPALIŃSKI
  • JANKA WOŹNICKA

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito