O Grechucie w Teatrze Polskim



 


Foto: CK Studio Krzysztof Citak

 


Wczorajszy koncert "Mariusz Kiljan: Gdziekolwiek /Wibracje na temat Grechuty" w ramach 44 edycji Przeglądu Piosenki Aktorskiej w Teatrze Polskim na Scenie Kameralnej to jeden z najgorszych i najbardziej żenujących spektakli muzycznych, jakie kiedykolwiek widziałam.Grechuta w wykonaniu Kiljana jest człowiekiem nadaktywnym, psychicznie niezrównoważonym (Grechuta chorował na chorobę afektywną dwubiegunową), ma owinięte bandażami nadgarstki, co sugeruje próby samobójcze. Wielkie, znane przeboje Grechuty w nowych aranżacjach brzmią groteskowo (w sensie negatywnym). Przez część koncertu Mariusz Kiljan ma na sobie strój pacjenta szpitala albo nie wychodzącego z domu chorego. Kiljan śpiewa, próbuje żartować z publicznością, która jak to jest zwykle w przypadku PPA, chętnie poddaje się grze, i śpiewa z Kiljanem (nie wiem, co to za mania, że podobnie jak na koncercie Karoliny Czarneckiej znów widzowie słyszą , że śpią na sali, są ponurzy i smutni, a wokalista próbuje ich rozruszać żartami w stylu "Była jakaś Wieniawa na Gali i nóżkę skręciła, haha" albo "Bawcie się, bo idzie lato"). I ludzie się śmieją (nie wszyscy, bo młode dziewczyny, które siedziały obok mnie wyszły w trakcie spektaklu). Wyakcentowanie choroby Grechuty, jego cierpienia, było dla mnie nie do zniesienia. Jestem jak ta pani z piosenki Grechuty, która siedząc w pierwszym rzędzie nie klaskała. Oczywiście Mariusz Kiljan ma znakomity głos i trzy ostatnie piosenki wykonane, może nie klasycznie, ale normalnie, bez tików nerwowych i nieskoordynowanych ruchów aktora, były poruszające i rockowo mocne. Reasumując: wyszłam z teatru przygnębiona i smutna, bo pokazany w ten sposób Grechuta jako człowiek chory, o którym Mariusz Kiljan opowiada, w wyświetlanym nad sceną, filmowym ujęciu kilka banałów (zakochał się, mając osiem lat w 25-latce, kochał swojego synka i dedykował mu piosenkę, a przecież nie wszyscy wiedzą, że chłopak zniknął jako nastolatek i zaginął na wiele lat, bo chciał sobie "wszystko przemyśleć", co załamało Grechutę jako ojca), to pokazanie brutalnej prawdy o życiu człowieka, który stworzył tyle wzruszających, żartobliwych, pełnych ciepła i delikatności refleksyjnych i ironicznych piosenek jakie do dziś nucimy, a był przy tym równocześnie, tak jak to było w przypadku Wojciecha Młynarskiego (także zmagającego się z dwubiegunówką), chorym, zrozpaczonym, słabym, pełnym wątpliwości nadwrażliwcem. Ja byłam zachwycona jedynie muzyką, tym jak grał zespół towarzyszący Kiljanowi. Ludzie bili brawo, ja nie. Niezmiernie rzadko piszę negatywne recenzje, tym razem niestety spektakl, po którym oczekiwałam nowych interpretacji dawnych hitów, bardzo mnie rozczarował.

Reżyseria: Mariusz Kiljan
Kierownik muzyczny: Remigiusz Hadka
Scenografia: Renata Kurczyńska

Wystąpili: Mariusz Kiljan, Remigiusz Hadka, Michał Sosna, Patryk Bizukojc, Dawid Broszczakowski, Spacepierre



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito