Ben Caplan w Capitolu




Foto: Marek Maziarz

Ben Caplan, kanadyjski muzyk folkowy, który wystąpił w Impart Centrum we Wrocławiu w ramach Przegląd Piosenki Aktorskiej stworzył kosmiczno-poetyckie widowisko "Hold on!", w którym wraz z klawiszowcem (odjazdowe czerwono niebieskie adidasy, czarna koszulka z portretem Salvadora Dali, czapka z daszkiem), saksofonistą, który ubierał się lub zdejmował z siebie czerwoną marynarkę, albo leżał na scenie otoczony gwiazdami świateł oraz perkusistą szalejącym za szklanym parawanem - stworzył na niewielkiej scenie przyjazną przestrzeń dla premierowych piosenek z nowego albumu. Poszczególne części przedstawienia, oddzielone były od siebie epizodami, które jak w teatrze tworzyły akty sygnalizowane zwolnieniami i wznowieniami akcji. Wtedy muzyka cichła, śpiew Bena ustawał, a artysta popijał whisky lub wodę, spacerował po scenie, grał na gitarze albo pogrążał się w półmroku w światłach zmieniających jego bujne kręcone włosy i równie wielką brodę w zielone lub czerwone plamy barwne. Właściwie był to one-man show. Głównym bohaterem był Ben, przekazujący jak mantrę pozytywne przesłanie. Bawcie się, cieszcie się, trzymajcie się... Mocny, nieco zdarty, bardzo charakterystyczny głos śpiewającego ballady i gitarowe solówki Bena Caplana, przywodziły na myśl muzykę z westernów albo filmów drogi, których akcja rozgrywa się gdzieś na pustyniach lub w Górach Skalistych...

Ciesz się, enjoy yourself, mówił artysta do publiczności, przeplatając gitarowe solówki melorecytacjami, poetyckimi wizjami, zmieniając konwencje, z angielskiego przechodził na hiszpański, splątywał rytmy latynoskie, motywy żydowskie, arabskie i klimaty wodewilowe (przemknął tu nawet cień Felliniego i jego filmów z charakterystycznymi melodiami a także Frank Sinatra z czasów występów w Las Vegas)). Ben Caplan, który już po raz szósty przyjechał do Wrocławia, opowiadał piosenkami o sytuacjach wziętych z życia. Ponad godzinny występ Bena Caplana to pokaz poetyckich wizji podporządkowanych precyzyjnie odmierzonym sekwencjom. Nic tu nie było przypadkowe, nawet baloniki i wieszak z ubraniami ustawiony z tyłu, nawet konfetti rzucane przez Caplana. Było kolorowo i klubowo. Muzycy stworzyli starannie dopracowane tło dla występu Bena Caplana. Świetny występ, nie tylko dla fanów folku.

Wystąpili: Ben Caplan, Graham Scott, Andy Wiseman, Peter Lutek

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito