Totemiczne zwierzęta i stalowe portrety Ignacego Nowodworskiego

 

W Galerii M we Wrocławiu obejrzeć można prace Ignacego Nowodworskiego, artysty, który w swoim najnowszym projekcie pt. "Echo" pokazuje totemiczne zwierzęta, które wraz z rzeźbami przedstawiającymi archetypiczne ludzkie popiersia wykonane z takich materiałów jak drewno, żeliwo czy przedmioty znalezione, ustawione zostały w galeryjnej sali. Na niewysokich białych postumentach oglądamy formy ażurowe, surrealistyczne rybie kształty wykonane ze stali, ale i drewniane sylwetki przypominające rzeźby Alberto Giacomettiego. Nieruchome, jakby zastygłe  przywołują wspomnienia postaci z przeszłości, którą artystą spędził w Borach Tucholskich. Rzeźby są ciekawie zaaranżowane, można je też oglądać z zewnątrz przez wielkie witryny. Wchodząc do środka galerii natykamy się na pracę z wcześniejszego etapu twórczości Ignacego Nowodworskiego. To czarny mroczny wilk, symbol brutalnej dzikiej natury. Ale są i inne animalistyczne wyobrażenia. Artysta skupia się jednak nie tylko na zwierzętach, ale i na ludziach, którzy mają w sobie pewien rodzaj hieratyczności. Popiersia, głównie mężczyzn, składają się z różnej wielkości drewnianych lub metalowych kawałków, jakby sygnalizujących fakt iż nic w człowieku nie jest jednolite, nic nie jest jedną gładką całością. Człowiek  jest mechanizmem składającym się z różnorodnych, choć pasujących do siebie elementów. Jest jak zegarek - ma w sobie wiele odmiennych, sprzecznych motywacji, fascynacji, poglądów. To one determinują jego zachowanie. Ignacy Nowodworski przygląda się kondycji ludzkiej bez sentymentalizmu. Jego efektowne wizualnie rzeźby mają w sobie pewną niepokojącą tajemniczość. Zdają się skrywać sekrety z przeszłości. Ta wystawa przywołuje specyficzny nadrealny klimat, jakby przeniesiony z innych czasów, z których została brutalnie wyrwana. Ze względu na wykorzystany materiał (stal spawana, żeliwo) można by było uznać te prace za postindustrialne, jednak ich wydźwięk jest bardziej ponadczasowy, bardziej odwołujący się do przeszłości, nawet do sztuki starożytnej, ale i do eksperymentów przedwojennej awangardy (konstruktywizm). Tytuł wystawy sugeruje pewną powtarzalność, odbicie w pamięci kształtów i faktur, multiplikacje szczegółów, zapewne wziętych ze wspomnień osobistych Ignacego Nowodworskiego. Podobne rysy twarzy, kształty głów, podobne sylwetki wynurzają się z przeszłości, dzięki wyobraźni artysty, który stwarzając je na nowo, nie maskuje wad materiału, z jakiego prace te zostały wykonane, lecz  przeciwnie - pokazuje spękania, defekty, korozję, zniszczenia powierzchni, nierówności faktury. O ile wczesne prace, takie jak wspomniany już wilk czy popiersie mężczyzny najeżone drewnianymi kolcami, są jeszcze dość  masywne, to ostatnie prace wydają się bardziej subtelne i lżejsze. W centrum zainteresowania artysty pozostaje człowiek, skonfrontowany z naturą. Na wystawie nie ma lasu, ale doskonale można by było go sobie wyobrazić obrastającego białe postumenty z rzeźbami. W galerii jest bez niego dziwnie pusto. Patrząc na  ascetyczną aranżację, na tle nagich ścian pomyślałam, że te rzeźby są tylko echem tego co było kiedyś, tego co pozostało po lesie, gąszczu dzikich krzewów i starych drzew. Czarny wilk i pancerna ryba są w galeryjnej sali dziwnie samotne. Jak wyrzucone na brzeg stworzenia, które muszą nauczyć się żyć w niesprzyjających warunkach. ECHO Ignacego Nowodworskiego to intrygująca wystawa, którą warto obejrzeć. 

Ekspozycja czynna do 10 października 

Foto: Patrycja Kucik

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito