Mistrzowskie miniatury Władysława Szyszki


Malarstwo krakowskiego artysty Władysława Szyszki w niezwykle wyrafinowany sposób łączy analizę dzieł sztuki dawnej, niebywałą wirtuozerię warsztatową oraz aktualną zawartość ikonograficzną przemyślnie wplecioną w jubilersko wycyzelowane portrety ujęte w formę elipsy, jaja, koła lub zamkniętego kielicha nierozkwitłego kwiatu. Nie ukrywam, że wciąż zachwycam się stylem i urodą postaci stale obecnych w twórczości tego malarza i wciąż ze zdumieniem odkrywam w niej nowe treści, przedstawione z humorem (nierzadko gorzkim) i finezją. Nieczęsto się zdarza, by styl współczesnego artysty tak doskonale odzwierciedlał to, co w sztuce najnowszej najbardziej wartościowe i godne refleksji.



Najnowsze prace Władysława Szyszki prezentowane  w galerii Floriańska 22  to najczęściej scenki portretowe, których główną bohaterką jest kobieta; zmysłowa, rozebrana, zielonooka i władcza. Okryta dekoracyjną szatą lub mocno roznegliżowana, z fantazyjnym, baśniowym nakryciem głowy (bywa że w kształcie koguta, łabędzia lub innego ptaka, niczym naga piękność na surrealistycznym obrazie "Ubieranie  panny młodej" Maxa Ernsta), umieszczona na drobiazgowo wykonanym tle, ujętym w dodatkowe, barwne, ręcznie malowane passe-partout.



W  galerii prezentowanych jest 81 obrazów - niewielkich, małych i zupełnie malutkich - do których trzeba przybliżyć twarz, by je dobrze obejrzeć (a warto, bo znajdziemy tam wiele fascynujących elementów tworzących w przedstawionej scence nadrealistyczny klimat, niepokojący i wieloznaczny). Kobieta pojawiająca się na nich niemal nigdy nie jest sama. Towarzyszy jej zwykle mężczyzna, najczęściej sprowadzony do formy niewielkiej figurki, oddającej jej bałwochwalczy hołd, jak w dziełach Bruno Schulza.

Właściwie na wystawie znalazłam tylko jedną pracę, na której kobieta jest sama. To utrzymana w zieleniach "Lacrimosa", tonąca we łzach i deszczu, okrywającego kroplami jej nagie ciało. 


Na wystawie o podchwytliwym tytule "Gallina i... po-śladki", zasygnalizowane zostały cechy charakterystyczne pojawiające się  od początku malarskiej aktywności Władysława Szyszki. To zabawa i dowcip językowy, aluzje do starożytności oraz dominacja postaci kobiecej umieszczanej na obrazach w centrum kompozycji. Tytułowa Gallina to kobieca postać w nakryciu głowy w kształcie koguta. Budzi skojarzenie z kogutem galijskim, starożytną Gallią i Gallami; więc po tych zakamuflowanych antycznych śladach, analizując przedstawienie, można dojść i do rozważań na temat współczesności... A tytułowe pośladki to nie tylko uwieczniana z upodobaniem przez artystę część kobiecego ciała, ale i (co sugeruje zapis słowa) pewien narracyjny trop (po-śladki, po śladach których docieramy w głąb opowieści zawartej w obrazie), ukryty przez Władysława Szyszkę niejako wewnątrz malarskiej opowieści. Kobiece pośladki malowane przez artystę wielokrotnie, nigdy nie są wulgarne ani pornograficzne, nigdy też nie są "puste". Zawsze są ozdobione jakimś elementem dekoracyjnym (może nim być na przykład męska głowa albo oko). Krakowski malarz dowcipnie i z ironią traktuje ten najczęściej ukrywany fragment ciała, wykorzystując jego kształt trochę jak płaszczyznę do ozdobienia, co pozwala widzowi wpatrywać się bez zażenowania w kobiecą nagość, bo przecież sporo ciekawego się na niej dzieje. Pupa nie jest jedynie banalnym "mrocznym przedmiotem pożądania", lecz czymś więcej, refleksją nad cielesnością, obdarzoną własnym życiem, własnym odrębnym wizerunkiem, ze wszystkimi skojarzeniami, jakie przyjdą oglądającemu obraz, do głowy. Nie sposób nie przywołać tu Witolda Gombrowicza i jego "Ferdydurke", do której przewrotna aluzja kryje się w obrazie "Upupiona" Władysława Szyszki. Nagość podkreślająca piękno cielesne jest widoczna w prezentowanym w galerii Floriańska 22 obrazie "Artemis Kalipygos" stanowiącym współczesną wersję podziwianej przez Władysława Szyszkę postaci Afrodyty Kallipygos, której rzeźbę miał okazję oglądać w Narodowym Muzeum Archeologicznym w Neapolu, gdzie znajduje się rzymska kopia greckiego posągu przedstawiająca mitologiczną boginię o pięknych pośladkach. W tych portretowych scenkach współistnieje miłość niebiańska i miłość ziemska, które pozostają w harmonii, podobnie jak to co duchowe i to co cielesne. Namalowane postacie pozostają ze sobą w relacjach mocno zażyłych, choć nie pozbawionych namiętności, gniewu czy czułości. Zielonookie damy nie są same ani samotne. Nie umieszcza ich artysta w pustce, lecz daje im towarzystwo, nawet jeśli są narcystyczne, egoistyczne czy zdecydowane na wszystko... Warto przyjrzeć się temu, co tkwi w kobiecych głowach.... 

Oglądając obrazy Władysława Szyszki w galerii Floriańska 22 uświadamiamy sobie, że na tych niewielkich rozmiarami portretach wiele się dzieje, a próba opisania każdej z tych prac nie zakończyłaby się na kilku zdaniach. Znakomicie opanowany warsztat malarski, olbrzymia  erudycja, błyskotliwa znajomość łaciny, historii malarstwa i rzeźby minionych wieków, ze wszystkimi ikonograficznymi smaczkami, wykorzystanymi przemyślnie do stworzenia współczesnej opowieści - to wszystko sprawia, że ta ekspozycja, jest nie tylko niebywale efektowna i atrakcyjna wizualnie, ale też umożliwia widzowi głębsze doznania jak np. znalezienie się w świecie, do którego wejście jest niełatwe, ale też bardzo interesujące. 

Oprócz  nawiązań do sztuki dawnych mistrzów znajdziemy tu wątki nam współczesne. Obrazy te w większości powstały w ostatnich miesiącach, gdy z powodu zagrożenia epidemiologicznego, z uwagi na możliwość zarażenia się koronawirusem, artysta tworzył zamknięty w pracowni, prawie nie wychodząc z domu, podobnie jak wielu ludzi na całym świecie, przerażonych pandemią. Ta sytuacja znalazła także odzwierciedlenie w malarstwie Władysława Szyszki, który na wystawie pokazuje swoje malarskie alter ego w masce ozdobionej wizerunkiem kobiety ("Autoportret z czasu pandemii"), a niektóre z namalowanych na obrazach dam mają maseczki nie tylko na twarzach. Wizualny kształt wirusa stanowi element dekoracyjny, swoiste chorobliwe słoneczko rozświetlające tło i towarzyszące portretowanej. Być może pełni to funkcję swoistego oswojenia choroby, zmierzenia się z tematem budzącym lęk przed nieznanym ("Jestem naskórnie zabezpieczona"). 

W niektórych pracach znajdziemy wątki bardzo osobiste ("Odleżyny u Agaty"), w innych dość czytelne aluzje polityczne ("Identyfikator dyktatora"). Współczesność bardzo silnie oddziałała na te prace i nawet rembrandtowska "Lekcja anatomii dr Tulpa" została tu ukazana w nowym kontekście, uświadamiając nam, iż  dzieła dawnych mistrzów nigdy się nie starzeją i zawsze można w nich odkryć odniesienia do własnej sytuacji. 

Po długim okresie lockdownu, gdy podobnie jak wiele instytucji kulturalnych, także galeria Floriańska 22 była zamknięta (pierwotnie ekspozycja miała zostać otwarta 2 czerwca i mieć zupełnie inny tytuł), zwiedzanie tej wystawy w nowych warunkach, w maseczkach na twarzach, z zachowaniem dystansu między widzami i z ograniczeniem liczby osób w galeryjnej sali, może być przejmującym doświadczeniem. 

Patrząc na te piękne, starannie wykonane dzieła, na te mistrzowskie miniatury, pełne piękna, które ekwilibrystycznie wręcz wymyka się chorobie, śmierci, złu, a przede wszystkim nie podlega głębokiej, niszczącej, wewnętrznej zmianie, mam wrażenie, że ostatnim bastionem naszej wrażliwości, naszej wewnętrznej równowagi, naszą oazą wolności jest właśnie sztuka. Taka jak ta, którą tworzy krakowski artysta Władysław Szyszko.


Wystawa czynna jest do 2 października w galerii Floriańska 22 w Krakowie


Wystawa pod patronatem Artystycznego spojrzenia



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito