Jacka Sempolińskiego malarstwo wieloznaczne


Oglądając wystawę "Zza grobu"  Jacka Sempolińskiego (1927-2012) w Galerii Fra Angelico, mieszczącej się w katowickim Muzeum Archidiecezjalnym, zastanawiałam się nad malarstwem, które wciąż budzi w odbiorcach  tak wiele emocji, najczęściej negatywnych skojarzeń i nieustannie prowokuje oglądających. Jacek Sempoliński, malarz urodzony w Warszawie, ukończył studia na tutejszej akademii (w latach 1946-1951; cztery lata u prof. Jana Seweryna Sokołowskiego, ostatni rok u prof. Eugeniusza Eibischa), zajmował się malarstwem, rysunkiem, ale i krytyką oraz teorią sztuki i działalnością pedagogiczną. Jego twórczość z ostatnich lat, zmierzająca ku coraz większej abstrakcji, emocjonalnie realna, pełna bólu i cierpienia, odzwierciedla przeżycia człowieka reagującego na świat w sposób niezwykle wrażliwy, ale też gwałtowny.


Prezentowane w katowickiej galerii inspirowane doznaniami religijnymi prace na białych tłach przedstawiają plątaninę linii, znaków, gestów malarskich, które stały się rozpoznawalne i charakterystyczne  dla tego artysty. U podstaw ich powstania dopatrywano się przemyśleń egzystencjalnych, rozważań religijnych, skojarzeń z realnie istniejącymi miejscami, które artysta ograniczył zaledwie do malarskiego zapisu. Patrząc na te prace, wypożyczone z warszawskiej kolekcji Wiesława Juszczaka (tylko jedna z prac należy do  prywatnego  kolekcjonera)  nie sposób oprzeć się wrażeniu, że malarz starał się zawrzeć w nich swoje najmroczniejsze, najbardziej przerażające uczucia, lęk przed śmiercią, nawet panikę, niepokój, a nawet przerażenie połączone z bólem, jaki realnie odczuwał. Jako widz  patrząc na takie malarstwo jestem zawsze mocno zawstydzona, zupełnie jakbym obserwowała samoobnażające się zmagania twórcy z własnymi demonami.


Jacek Sempoliński to artysta, o którym Witkacy powiedzieć mógłby swoim charakterystycznym językiem, że to "malarz bebechów", wywlekający na światło dzienne swoje wewnętrzne obsesje. To malarstwo okrutne, brzydkie, pełne szokujących detali (niektóre prace są podziurawione). Nie ma w nim ani odrobiny ładności, nie ma odzwierciedlenia urody świata, nie ma piękna malarskiej materii. Niektórych odbiorców może zadziwiać religijny rodowód tych prac, ich inspiracje sakralnymi motywami. Na wernisażu jedna z artystek była zdziwiona informacją, iż Sempoliński studiował (podobnie jak ona) u profesora Eibischa, hołdującego zgoła odmiennej estetyce. Myślę, że z tych oddziaływań zostało Sempolińskiemu podejście do koloru, zestawianie ich i łatwość, a raczej swoboda malowania (łatwość gestu, ale nie to co za nim kryje)...


Malarstwo Jacka Sempolińskiego  jest wieloznaczne i wciąż oburza, prowokuje, złości. Chociaż to już właściwie klasyka, bo prace tego artysty znajdują się w kolekcjach uznanych muzeów (posiadają je m.in. muzea narodowe w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu, Gdańsku, a także  krakowskie Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha),  w 1977 roku  uhonorowany został Nagrodą imienia Cybisa, a od 1956 roku wykładał na warszawskiej ASP (od 1988 roku był profesorem tejże uczelni), to jednak wciąż wiele osób nie może się pogodzić z tym, że można tak malować, że można tak traktować obraz.
Dodatkowym kontekstem, na który warto zwrócić uwagę jest tytuł wystawy. Ekspozycja "Zza grobu" odbywa się bowiem 7 lat po śmieci artysty, a porażająca, ponura wizja, jaką możemy obejrzeć w galerii, jest swoistym testamentem artysty.

Wystawa czynna do 11 stycznia 2020 roku

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito