Wstrząsająca wystawa Richarda Mosse w Bunkrze Sztuki


Na otwarcie nowych wystaw ("Incoming" Richarda Mosse, "Frukty i Paszczęki" Kamila Kukli, "Sanktuarium" Anny Sztwiertni) w krakowskim Bunkrze Sztuki  przybyły prawdziwe tłumy. Wernisaż nieco się opóźnił, bo czekaliśmy na artystę, który przybywał z dalekiego Nowego Jorku. Richard Mosse, irlandzki artysta, dokumentalista, twórca fotografii i wideo-instalacji, którą można obejrzeć na parterze bunkra, pokazał w Krakowie wystawę wstrząsającą. W pierwszej z sal znalazły się ogromne czarno-białe fotografie wykonane za pomocą kamery termowizyjnej, co daje szczególny efekt wizji nie z tego świata, kosmicznej, jakby wykreowanej, choć tak naprawdę zdjęcia te są jak najbardziej i jak najstraszliwiej prawdziwe.



Ogromne, gęsto wypełnione barakami obozy dla uchodźców w Grecji, Niemczech, Libanie. Patrzymy z daleka na te prace i zastanawiamy się co przedstawiają. Co to za miejsca tak upiorne, że wyglądają jak z  futurystycznego filmu?. Właściwie na pierwszy rzut oka nie wiemy na co patrzymy. Co to jest? Co to za namioty, baraki, licho sklecone i ustawione jeden obok drugiego? Dopiero zbliżając się do nich zaczynamy rozumieć. Czytamy tabliczki obok, wyjaśniające co to za miejsca. Miejsca jak po katastrofie, w której ludzie stracili wszystko prócz życia i gdzie starają się przetrwać w spartańskich warunkach. Próbują przewegetować. Niedostrzegalni dla opinii publicznej, dla której stanowią jedynie liczby w statystyce. Do Lesbos na pontonach przypłynęło tysiące uchodźców. Wielu mężyczyzn młodych, starych, kobiet i dzieci, z narażeniem życia pokonywało tysiące mil, przekupując tych którzy obiecali zawieźć ich w bezpieczne miejsce, do bezpiecznego, lepszego życia. Tam gdzie da się żyć. Utknęli tu i stali się tajemnicą Poliszynela. Niby wszyscy wiedzą, że są gdzieś tam w Grecji, we Włoszech, w Niemczech. Niby media pokazują migawki z obozów, w których plenią się choroby, zbrodnie, próby samobójcze... Ale jednak nie do końca mamy świadomość jak to wygląda. Jak to możliwe, że w turystycznych rajach, niedaleko od odpoczywających w luksusowych greckich hotelach i pensjonatach, turystów z Niemiec czy Wielkiej Brytanii, tam gdzie relaksują się ludzie, w pobliżu  znajdują się obozy dla uchodźców, miejsca wstydu dla rządów tych krajów, które tak naprawdę nie do końca wiedzą co z nimi zrobić. Niektórzy uważają, że najlepiej byłoby je spalić i zniszczyć tak aby zniknęły z powierzchni ziemi. Aby nikt o nich nie pisał, nie mówił o tym co tam się dzieje, w jakich warunkach tam się żyje i umiera. Strefy zażenowania Richard Mosse uwiecznił dzięki specjalnym metodom używanym przez wojsko.
Na fotografiach oglądanych z bliska widać klaustrofobiczne, odcięte od świata za pomocą drutu kolczastego, miejsca, w których same budynki, rzucone w dziwnie puste rozległe miejsca w oddaleniu od osad mieszkańców tych krajów, budzą przerażenie. Najbezpieczniej dla wrażliwych jednostek byłoby oglądać te prace z pewnego oddalenia i nie czytać opisów. Bo inaczej nie sposób nie zadać sobie pytania, jak to jest, że "ludzie ludziom zgotowali ten los". Nie ma dobrej recepty co zrobić z ludźmi, których obecność w Europie budzi oburzenie, szok, niedowierzanie, ale nie wiadomo co zrobić, aby ulżyć ich losom. Europa zamożnych krajów pęka w szwach od uchodźców. Jednak ta sama Europa wciąż wydaje ogromne pieniądze na zbrojenia. Gdyby tylko część z nich przeznaczyć dla tych ludzi, którzy uciekają przed biedą, głodem, wojną, prześladowaniami... Z pewnością to nierealne, naiwne myślenie. Sytuacja, którą przedstawia Richard Mosse jest tragiczna. O tym jak bardzo można się przekonać oglądając wideo, w osobnej zaciemnionej sali Bunkra Sztuki. Tak sobie nawet pomyślałam, że bunkier, gdzie schowaliśmy się my wszyscy, wernisażowi goście, to dobre miejsce do obejrzenia tego filmu. Bezpieczne. Uświadamiające jak naprawdę jest nam wszystkim dobrze, bo nie grożą nam samoloty spuszczające bomby na bezbronnych ludzi. Bo nie musimy uciekać przez lodowate morza, zamarzając i umierając na pontonach i łodziach, z których wiele znika w głębinach. Ten film wstrząsnął mną tak bardzo, że nie byłam w stanie od razu go obejrzeć w całości. Rozcinanie brył lodu, z których lekarze ubrani w kombinezony i maski niczym na skażonych radiologicznie czy chemicznie terenach, wydobywają szczątki zamarzniętych ludzi, budzi grozę. W głowie zwykłego Europejczyka nie mieści się, że takie rzeczy się dzieją. Masowo. Nie mając świadomości skali tego masowego exodusu, patrzymy przerażeni na to jak człowiek staje się rzeczą, przedmiotem, bryłą lodu, z której wydobywa się odłamane palce... Dwukrotnie podchodziłam do tego filmu. Jest naprawdę drastyczny, ale warto go obejrzeć, aby uświadomić sobie jak naprawdę wygląda dzisiejszy świat. I jeśli wybieramy się na wyspy greckie czy do Italii nie należy ulegać złudzeniu, że w tych krajach życie polega wyłącznie na morskich kąpielach, plażowaniu, odwiedzaniu kawiarni i zwiedzaniu zabytków. Te miejsca będące kolebką antycznej kultury i śródziemnomorskiej cywilizacji, które tak kochamy i podziwiamy, odwiedzając je latem lub jesienią, mają swoje drugie, złowieszcze oblicze, które pokazuje Richard Mosse na wystawie INCOMING (Przybywający).

Wystawa czynna jest do 31 października.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito