"Malarze, w ogóle artyści, ludzkości nie są potrzebni” – wywiad z malarzem Witoldem Abako


 W cyklu Wywiad z artystą  – Witold Abako

Artystyczne spojrzenie: Czy ma Pan poczucie, że urodził się artystą i nic innego nie mógłby Pan robić? Czy był Pan "skazany" na malarstwo?


Witold Abako: Każdy człowiek został wymyślony przez Boga, jeszcze przed stworzeniem świata, o czym zapewnia nas święty Paweł. Ja też. Nie byłem na nic „skazany”. Mógłbym jednak być pastorem, ratownikiem medycznym albo oficerem wojskowych służb specjalnych. Te zawody naprawdę mają sens. Dają możliwość służenia ludziom. Malarze, w ogóle artyści, ludzkości nie są potrzebni. 


Artystyczne spojrzenie: Jednym z pierwszych artystycznych zachwytów był dla Pana obraz Aleksandra Gierymskiego "W altanie"? Co Pana zainteresowało w tym dziele?

Witold Abako: To nie obraz, a jego fragment. Gierymski pociął na kawałki większy obraz. Taką idylliczną, cukierkową scenę rodzajową. Według niektórych sam zniszczył wspaniałe dzieło. Sądzę, że zrobił słusznie. Te kawałki, szczególnie z motywami roślinnymi, stały się malarstwem „abstrakcyjnym”, daleko wyprzedzając swoją epokę, szczególnie w Polsce. Właśnie te małe „obrazeczki” są tak niesamowicie fascynujące.  


Artystyczne spojrzenie: Pana twórczość przypisuje się do nurtu Nowych Dzikich, a Pan deklaruje podziw i szacunek dla... Matejki i Nowosielskiego? W „Naprawdę istotnych faktach mojej biografii” pisze Pan: 1982 – pierwsze moje „odkrycie” Nacht-Samborskiego. A jednak poza mistrzem Matejką i Nowosielskim, jest coś w polskim malarstwie ciekawego.
Co odkrył Pan w malarstwie tych klasyków, do których rzadko odwołują się współcześni artyści?


Witold Abako: Nie, nie. To nieporozumienie. Nigdy nie utożsamiałem się z Młodymi Dzikimi. Tą etykietką obdarzył mnie jakiś intelektualny ignorant, nie znający współczesnej sztuki. Uważam siebie za konserwatywnego anarchistę. To po pierwsze. Po drugie Matejko i Nowosielski zostali przywołani przeze mnie nieco  ironicznie, w konfrontacji z malarstwem Artura Nacht-Samborskiego. Jestem anarchistą, nie podziwiam więc tak wiele.


Artystyczne spojrzenie: W „Naprawdę istotnych faktach mojej biografii” pisze Pan, że wystawa malarstwa Willema de Kooninga w Krakowie wywarła na Pana ogromne wrażenie. Czy to dlatego, że dostrzegł Pan w nim pokrewieństwo stylu, prawdziwość, wściekłość, a może jeszcze coś innego?


Witold Abako: Ta wystawa, o której, jak wiem, mało kto pamięta, pewnie dlatego, że taka mało ”krakowska”, pokazała mi PRAWDZIWE malarstwo. W nim tkwi cała jego istota. 


Artystyczne spojrzenie: W 1979 r. w muzeach Pragi i Budapesztu odkrył Pan dla siebie Picassa. Czy Picasso to było takie chwilowe olśnienie?


Witold Abako: Jest to olśnienie, które trwa; nie tak znaczące jak Goldberg czy de Kooning, ale olśnienie. Nam, polskim malarzom, szczególnie mojego pokolenia, czy starszym, trudno było wydostać się z zaścianka artystycznego. Ciężar Matejki, kapistów, ostatniej wojny – wszystko to przygniatało nadmiernie. Myślę, że niestety trwa to nadal.     

Artystyczne spojrzenie: Trudno mi uwierzyć, że w Amsterdamie malarstwo van Gogha nie wydało się Panu godne zainteresowania. Co Pana zniechęciło do tego artysty, który obecnie jest niemal masowo podziwiany, a jego dzieła  należą do najdroższych?


Witold Abako: Nie wszystko co drogie, to dobre. Zwłaszcza w sztuce. Lepszy interes zrobił Andy Warhol. Teraz Banksy też nieźle żeruje na ludzkiej głupocie. Van Gogh’em byłem zawiedziony. Lepiej prezentuje się na reprodukcjach. Szczególnie na pocztówkach, których Holendrzy, ten handlowy naród, sprzedają niewiarygodnie dobrze i dużo. Teraz jest podziwiany, jak Pani twierdzi, a za życia mieli go za wariata. Uważam, że współcześnie ktoś mu zrobił świetny PR , aby teraz na nim zarabiać. Holendrzy wybudowali mu muzeum i kasują ciężkie guldeny, o przepraszam, euro, za bilety. Chętnie chcieliby pewnie zarabiać na de Kooningu, no ale nie wyszło…hi, hi.

Artystyczne spojrzenie: Czy zajmuje się Pan również poezją? Skąd zainteresowanie wierszami Franka O'Hary? W jakich okolicznościach poznał Pan tego amerykańskiego poetę, który uchodzi za niezwykle hermetycznego?

Witold Abako: Każdy prawdziwy malarz po trosze jest poetą; tylko niepiszącym. Mnie czasem zdarza się pisać. Frank O’Hara to wielki współczesny amerykański poeta. Obok Ashbery’ego twórca tzw. szkoły nowojorskiej. Nie taki wcale hermetyczny. Uważam, że dzisiejszy erudyta powinien  go znać. Znajomość samej Szymborskiej czy Miłosza nie wystarczy. Ekwiwalentem może być ewentualnie Marcin Świetlicki (hi, hi). Sam O’Hara miał duże związki i z malarzami i z malarstwem. Na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ubiegłego wieku pracował jako kurator w Museum of Modern Art.   

Artystyczne spojrzenie: Czym jest dla Pana Kraków? Czy wywarł wpływ na Pana malarstwo? Czy są tu miejsca, które budzą w Panu pozytywne uczucia, czy wręcz przeciwnie? W 2015 został Pan przecież doceniony, gdy przyznano Panu odznaczenie HONORIS GRATIA...


Witold Abako: Tysiące ludzi jest zachwyconych Krakowem. Rzekomą jego magią (co za bzdura). Marzą o tym, żeby tu zamieszkać. Wielu robi tę głupotę i osiada w tym mieście.  Mnie brak w Krakowie „powietrza”. Jego atmosfera dusi mnie. Nie chodzi o potęgujący się smog, ale o atmosferę metafizyczną. Nie widzę nic twórczego w tym miejscu. Kraków zupełnie nie ma wpływu na moje malarstwo. Kiedyś miał i niestety, tylko ten negatywny. Tylko niemożność ekonomiczna nie pozwala mi na zmianę życiowego miejsca. Liczę, że kiedyś się to zmieni. Choć nie wiem. Może nigdy? Mam przecież parcelę na Rakowicach. Otrzymane w 2015 roku odznaczenie, hm, jak każde wyróżnienie, działa na naszą próżność, a to już jest niebezpieczne.

Artystyczne spojrzenie: "Bóg, honor, malarstwo " to obecnie Pana życiowe wątki przewodnie. Czy zawsze tak było? 

Witold Abako: Pominęła Pani Ojczyznę. Trudno nazwać to wątkami. Te występują w tkactwie albo w literaturze czy filmie. Wartości, które Pani przytoczyła, anachroniczne dla wielu, są jedynymi słusznymi, wartymi naszego zainteresowania. Nie przeszkadza mi to, że niektórym „cuchnę naftaliną”, wszak jestem konserwatystą, aczkolwiek anarchizującym czasem, jednak prawicowym konserwatystą.

Artystyczne spojrzenie: Najnowsza wystawa Pana prac w galerii Floriańska 22 ma biblijny tytuł. Czy mógłby Pan opowiedzieć o tych obrazach? Czy stanowią remedium na zło i cierpienie tego świata? 


Witold Abako: Jeśli ktoś chce dowiedzieć się „dlaczego jest smutny i chodzi ze spuszczoną głową”, niech przyjdzie na Floriańską 22. Malarstwo nigdy nie wypleni zła i cierpienia z tego świata. Ludzkość chce zła, a więc je ma. Chce cierpieć, cierpi. Nic na to nie poradzę. Mogę się jedynie modlić i malować.

Artystyczne spojrzenie: Dziękuję, że zechciał Pan odpowiedzieć na moje pytania.


Rozmawiała: Ewa Mecner

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito