"Magiczne są dla mnie wszystkie te miejsca, które wiążą się z dobrymi wspomnieniami" - wywiad z Gabrielą Buzek-Garzyńską


Wywiad z krakowską artystką Gabrielą Buzek-Garzyńską

Kiedy zainteresowała się Pani fotografią? Czy fakt iż pochodzi Pani z rodziny o fotograficznych tradycjach zdeterminował Pani drogę twórczą?

Z fotografią związana byłam właściwie od urodzenia. Pochodzę z rodziny o wielopokoleniowych tradycjach fotograficznych. Moi przodkowie, Helena i Zygmunt Garzyńscy, dokładnie 100 lat temu, w 1918 roku otworzyli jedno z pierwszych w Krakowie atelier fotograficznych. Trudno jest mi nazwać ich artystami, byli raczej rzemieślnikami, ale już ich córki, moja babcia Danuta i jej siostra Halina, były absolwentkami Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie i prawdziwie poświęcały się sztuce. Jako dziecko przyglądałam się pracy w studio i sama od małego fotografowałam. Poważnie zainteresowałam się fotografią pod koniec szkoły średniej, tę pasję łączyłam z drugą – miłością do teatru – dużo fotografując podczas prób teatralnych i spektakli. Decyzja o podjęciu studiów fotograficznych stała się  w pewnym momencie dość naturalna.

Jakich fotografów szczególnie Pani ceni? Czy miała Pani swoich fotograficznych mistrzów?

Moim mistrzem jest niewątpliwie prof. Zbigniew Łagocki, którego miałam zaszczyt być studentką. Uczyłam się fotografii od niego i na podstawie jego prac.

Uprawia Pani zarówno fotografię, jak i malarstwo. Czy obie te dziedziny traktuje Pani równorzędnie? Czy stanowią uzupełnienie i kontynuację tych samych tematów, czy też są niezależne?

Moja aktywność artystyczna realizuje się w obrębie różnych obszarów: fotografii, malarstwa, rysunku, kolażu, a także obiektów przestrzennych – zdecydowanie najchętniej wybieram jednak fotografię i malarstwo, które często też łączę w obrębie jednego utworu. Skupiając się na tych dwóch najczęściej wykorzystywanych przeze mnie mediach, stwierdzam, że mój proces twórczy w fotografii i malarstwie jest bardzo różny. W malarstwie gestu nie ma powrotu do wcześniejszych etapów pracy, decyzje zazwyczaj podejmowane są bardzo szybko. Przy pracy nad obrazem fotograficznym istnieje zawsze możliwość powrotu do dowolnego wcześniejszego etapu – począwszy od prób znalezienia odpowiedniego kadru, poprzez etapy lub warianty obróbki cyfrowej, na wysiłkach związanych z doborem odpowiedniego formatu wydruku zdjęcia skończywszy. Moje fotografie charakteryzują się większym skupieniem, koncentracją niż obrazy. Doskonalona przez lata praca w ciemni fotograficznej, zarówno czarno-białej, jak i kolorowej, pozwala mi na świadome korzystanie z możliwości kreacji obrazu fotograficznego, jakie daje cyfrowa obróbka. Świat obrazu malarskiego buduję, opierając się na planach ogólnych, bez dosłownych odniesień do świata realnego, ale z nawiązaniem do podstawowych zasad budowy świata. Elementami tworzącymi obraz są wspomniana już przestrzeń, czas, barwa, ruch, światło, kontrasty walorowe i barwne. Często w centrum umieszczam konkretną formę opartą o tło, które stanowi płasko położony kolor, lub w nim zawieszoną. Obrazy malarskie mają w sobie więcej z przestrzeni biologicznej, są bliżej świata organicznego, podczas gdy fotografie czerpią ze świata stworzonego przez człowieka. Oba rodzaje obrazowania są dla mnie próbą zmierzenia się ze światem – zarówno fizycznym, jak  i metafizycznym. Widzianą rzeczywistość przetwarzam, szukając sposobów wyrażenia form, faktur, struktur, świateł, linii, płaszczyzn, punktów i kontrastów.

Studiowała Pani zarówno w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, jak i odbywała staże, m.in. w niemieckim Darmstadt i w Baltimore w Stanach Zjednoczonych. Czy może Pani opowiedzieć trochę o tej zagranicznej edukacji? Czy wpływy amerykańskich artystów takich jak Jackson Pollock, Mark Rothko czy Robert Motherwell pojawiły się w Pani twórczości właśnie wtedy?

Wiedza i doświadczenie artystów, z którymi było mi dane się spotkać, zgłębianie ich warsztatu – zarówno podczas zajęć na akademii w Krakowie, jak i podczas staży w uczelniach zagranicznych – dały mi możliwość dużej swobody w poszukiwaniach twórczych i pracy własnej. Połączenie dwóch doświadczeń: niemieckiej precyzji z amerykańską wiarą w nieograniczoność możliwości stojących przed każdym z nas, było ogromnym skarbem, który otrzymałam, by stał się następnie motorem napędowym moich działań twórczych. Zagraniczne doświadczenia nauczyły mnie również samodyscypliny i zdecydowanego dążenia do celu na wszystkich etapach danej realizacji. Tak, w Stanach rozpoczęła się moja fascynacja amerykańskim malarstwem lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku. Szczególnie interesuje mnie abstrakcyjny ekspresjonizm i nowojorska szkoła malarstwa dynamicznego z takimi artystami jak Robert Motherwell i Helen Frankenthaler. Artystą, który wyznaczył kamień milowy mojej drogi twórczej, był Mark Rothko. Wielkim objawieniem była dla mnie olbrzymia retrospektywna wystawa jego obrazów, na której znalazłam się już po studiach, będąc w Monachium  w 2008 roku. Szłam na tę wystawę z wielkim sceptycyzmem, ponieważ dotychczas znane z albumów obrazy Rothko wydawały mi się zwyczajnie mało interesujące. Ot, jakieś pola barwne zestawione ze sobą, co w tym ciekawego? Moje poglądy miały dość szybko ulec radykalnej zmianie. Kiedy tylko weszłam do pierwszej sali, punktowo oświetlone  i wspaniale zestawione w sąsiedztwa dzieła Rothko powaliły mnie na kolana. Te plamy wibrowały, były trójwymiarowe, nawiązywały ze sobą najróżniejsze relacje, wychodziły z płócien, aby mnie wprost fizycznie chwycić i jakby wciągnąć do wnętrza obrazu. Wpadłam w wizualny trans, nie byłam w stanie opuścić galerii.

W Pani pracach pojawiają się wątki biblijne i pewne egzystencjalne pytania, do których postawienia – mam wrażenie – chce Pani sprowokować odbiorcę. Skąd takie zainteresowania?

Wydaje mi się, że kwestie egzystencjalne i te związane z wiarą lub jej brakiem są bliskie wielu ludziom. Większość z nas zadaje sobie tego rodzaju pytania, a ci, którzy w swoim życiu próbują budować relację z Bogiem, po prostu tym żyją. Ja jako artystka często mówię
w swojej sztuce o własnych doświadczeniach życiowych, poruszam kwestie, które mnie dotykają, mówię o tym, czego doświadczam, opowiadam o swoich bardzo osobistych przeżyciach.


Najnowsza wystawa Pani prac w galerii Floriańska 22 będzie prezentacją zarówno fotografii, jak i malarstwa. Czy może Pani opowiedzieć, co będziemy mogli zobaczyć podczas wrześniowej ekspozycji?

Wystawa, którą przygotowuję do galerii Floriańska 22, nosi tytuł Patrząc z boku. W jej skład będą wchodziły dwa cykle prac pod tytułami: Obcy, inny, wyjątkowy i Droga. Droga jest cyklem obrazów malarskich wykonanych techniką akrylową na płótnie i mówi o wyborze drogi życiowej spośród wielu krzyżujących się dróg. Druga praca, pod tytułem Inny, obcy, wyjątkowy, poświęcona jest byciu innym wśród tłumu, otoczenia, społeczeństwa i jest wykonana w technice fotograficznej.

Jest Pani krakowską artystką wywodzącą się z krakowskiej rodziny. Gdzie są Pani zdaniem najbardziej magiczne miejsca w Krakowie? I czy zdarza się Pani inspirować konkretnymi krakowskimi zakątkami?

Kraków jest moją małą ojczyzną. Nie wyobrażam sobie na razie życia nigdzie indziej. Podczas stażu stypendialnego w amerykańskiej uczelni miałam możliwość przeniesienia się do Stanów na dłużej, rozważałam taką możliwość, ale tęsknota za Krakowem była silniejsza. Wróciłam. Magiczne są dla mnie wszystkie te miejsca, które wiążą się z dobrymi wspomnieniami lub ważnymi w moim życiu osobami. Jednym z takich miejsc jest np. plac Axentowicza, gdzie jako dziecko przychodziłam z babcią i po prostu razem siedziałyśmy sobie na ławce. Takich miejsc przywodzących wspomnienia spotkań z ważnymi dla mnie osobami jest w Krakowie więcej i wszystkie na zawsze pozostaną w moich oczach wyjątkowe. Prawdziwie magiczny jest budynek Akademii Sztuk Pięknych przy placu Matejki. Ma za sobą tak wspaniałą historię, tylu wybitnych artystów było z nim związanych! Tam studiowałam, spotykając wspaniałych pedagogów, zawierałam przyjaźnie, stawiałam pierwsze kroki na swojej artystycznej drodze. Jeśli jednak chodzi o źródła inspiracji, to Kraków raczej do nich nie należy – inspiracje znajduję częściej w nowych miejscach lub, jak już wspomniałam, we własnych przeżyciach, doświadczeniach, emocjach.

Jakie są Pani plany na najbliższą przyszłość? Wystawa w galerii Floriańska 22 nie potrwa zbyt długo, zatem gdzie jeszcze później będzie można obejrzeć Pani prace?

To jest bardzo dobre pytanie na koniec, gdyż wychodząc naprzeciw moim odbiorcom,
a także chcąc uczcić stulecie działalności fotograficznej w naszej rodzinie, postanowiłam otworzyć autorską galerię połączoną z pracownią, gdzie będę mogła zapraszać gości do obcowania z moimi pracami w dogodnym dla nich czasie, a nie wyłącznie podczas czasowych ekspozycji. Moje atelier mieści się przy ul. Żabieniec 38, serdecznie zapraszam!


Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Ewa Mecner


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito