O grafice, malarstwie i Krakowie - wywiad z Iwoną Ornatowską-Semkowicz


Wywiad z artystą - Iwona Ornatowska-Semkowicz

Artystyczne spojrzenie:Pani najnowszą wystawę grafiki „Odbitki z odbicia", będziemy mogli obejrzeć w galerii Floriańska 22, w samym sercu Krakowa. Czy jako krakowianka ma Pani jakieś wspomnienia związane z tą ulicą?




Iwona Ornatowska-Semkowicz: – Często w młodości, jak byłam na Akademii, z ludźmi z mojego roku chodziliśmy przed zajęciami do Jamy Michalika na śniadania. To było bardzo zabawne, bo zamawialiśmy sobie np. jajko po wiedeńsku i bułkę chrupiącą z szynką. Trochę byliśmy jak takie brudasy byle jakie i siadanie przy tych stołach eleganckich było dla nas frajdą. Była też kawiarnia Florianka, gdzie chodziło się na koniaczek i to było to nasze światowe życie w okresie PRL-u.



Artystyczne spojrzenie:Jakie są Pani ulubione miejsca w Krakowie?



Iwona Ornatowska-Semkowicz: – Kopiec Kościuszki, Salwator i okolice. Tam jest tajemnicza przyroda i tam mieszkała moja przyjaciółka ze studiów. Tam jest piękny teren, który mało kto zna i jak się człowiek wpuści we wszystkie zakamarki tam w pobliżu, przy zejściu z kopca, to dalej może iść różnymi wąwozami bardzo daleko. Jest też piękny widok z góry na tereny Wisły.


Artystyczne spojrzenie:Tworzy Pani tradycyjnymi metodami, takimi jak akwaforta i akwatinta, skąd wybór właśnie takich rodzajów grafiki, które przecież do najłatwiejszych nie należą?


Iwona Ornatowska-Semkowicz:  – Od dzieciństwa bardzo dużo rysowałam piórkiem. Ta technika jest gdzieś w pobliżu akwaforty, należy do podobnego sposobu myślenia. Później, będąc już na Akademii, mimo że byłam na malarstwie, to chodziłam do profesora Mieczysława Wejmana, do pracowni. Potem zakochałam się w tej technice i ta pracownia była w ogóle dla mnie wielkim odkryciem. Odtąd przywiązałam się głęboko do tego rodzaju medium. To, że robi się to „na ślepo”, było dla mnie ułatwieniem. To nie jest taka kreacja jak przy malarstwie, gdzie widzi się dokładnie, co się robi. Tutaj jest zawsze pewne zaskoczenie, bo w końcowej fazie jak odrywamy kartkę, to okazuje się, że blacha (matryca) zawierała jeszcze coś czego nie zrobiliśmy sami, tylko ona za nas w jakimś sensie sama zrobiła, a my to możemy wykorzystać albo nie.



Artystyczne spojrzenie:  Jakie są źródła inspiracji Pani prac? 


Iwona Ornatowska-Semkowicz: – Jako inspiracji często używam różnych fragmentów zrobionych przeze mnie zdjęć, fragmenty rysunków, papierków. Skojarzenie z czymś, z jakimś obiektem, kawałkiem przyrody. Czasami jest to w danym momencie zestawienie gotowych już elementów z różnych blach, motywu z odbitki, który można dalej rozwinąć. To jest wyłapywanie z rzeczywistości elementów tworzących zbiór skojarzeń, które dadzą ten efekt na końcu, który gdzieś tam jest w przeczuciu, w intuicji.


Artystyczne spojrzenie:Czy lubi Pani zaglądać do muzeów, których nie brakuje w Krakowie i czy zdarza się, że porównuje Pani swoje prace do tego, co robili mistrzowie dawni, czy też ogląda Pani grafiki innych artystów tak jak zwykły miłośnik sztuki dla przeżyć wyłącznie estetycznych?



Iwona Ornatowska-Semkowicz: – Jeśli są jakieś ciekawe wystawy grafiki starszej czy też moich kolegów, to oczywiście oglądam i jestem bardzo zaciekawiona tym jak inni podchodzą do grafiki. Przede wszystkim interesuje mnie różnica między moim pokoleniem a młodymi i to rodzi bardzo ciekawe przemyślenia. Poza tym myślę, że pojęcie „grafiki krakowskiej” gdzieś stale krąży po mnie, a jednocześnie jest to jakieś wyzwanie czy tak naprawdę chciałabym kontynuować tę linię czy właśnie jej zaprzeczyć.



Artystyczne spojrzenie:Praca grafika powszechnie kojarzy się z samotnym zmaganiem, czy to prawda? Czy pracuje Pani w samotności, w swojej pracowni?



Iwona Ornatowska-Semkowicz: – To jest praca fizyczna, wymagająca dużo siły. Jest to rodzaj pracy, którą powinno się wykonywać w skupieniu, ponieważ istnieje tu wiele czynności pośrednich, które są ryzykowne też ze względu na obcowanie z kwasami i innymi chemikaliami, więc nie wolno się rozpraszać na dodatkowe osoby czy dialogi, bo trzeba precyzyjnie działać.



Artystyczne spojrzenie:Jaki moment przy pracy uważa Pani za najważniejszy sam pomysł, proces realizacji czy efekt końcowy? Co Panią najbardziej cieszy w tworzeniu?



Iwona Ornatowska-Semkowicz: – Cały proces jest ważny. Najpierw pojawia się pierwsza idea, jeszcze niedokładna, ale dopiero w trakcie działania, obcowania z blachą, czasami rezygnuję z pierwotnego pomysłu i gdzieś zbaczam. To przychodzi w trakcie pracy, potem podczas trawienia kwasem i dalszego procesu również pojawia się jakaś forma przypadku, nad którą muszę zapanować, żeby efekt był taki jak sobie wyobrażam, aż do końca, do etapu odbitki. Pierwsza odbitka z matrycy jest zawsze zaskoczeniem, przeważnie jest to coś innego niż sobie wyobrażałam. Ale właśnie od tej odbitki zaczyna się dalsza praca. Samo drukowanie odbitek może być formą procesu, który się kontynuuje. Nie jest to mechaniczne odbijanie matrycy, ale same odbitki stają się jakby następną jej formą. To daje też odpowiedź na pytanie o tytuł tej wystawy, że rozszerzam ten proces o wiele dalej i nie chodzi tylko o powielanie, ale też o zmienne traktowanie pierwowzoru. Pierwowzór może być za każdym razem drukowany inaczej w celu spełnienia wymogów tego jak ja to widzę, a nie tylko jak blacha „potrafiła” to odbić.



Artystyczne spojrzenie: Tytuł Pani wystawy to „Odbitki z odbicia", jaki trop do zrozumienia tego tytułu można by było podsunąć zwiedzającym ekspozycję?



Iwona Ornatowska-Semkowicz: – Chodzi tu o szukanie przystawalności do emocji, które chcę wyrazić. Ten proces zachodzi pomiędzy matrycą a różnymi wersjami odbitek z niej wykonanych. W pewnym momencie znajduję jakąś wersję, której w ogóle się nie spodziewałam, która mi się wymknęła spomiędzy tych papierów, blach i samej siebie. Prawdziwa gra o wyrażenie w pełni wydarza się właściwie pomiędzy wariacjami pochodzącymi z tej samej blachy.



Artystyczne spojrzenie:Czy zawsze chciała Pani być artystką i czy u początków Pani twórczej aktywności, po studiach, było kobietom artystkom trudniej niż obecnie? 



Iwona Ornatowska-Semkowicz: – Od młodości malowałam i rysowałam. Dla mnie to była forma jakiegoś wyrazu i tym, co lubiłam robić. Koniec. Żadna artystka. Co do drugiej części pytania, to myślę, że generalnie kobiety są słabsze i muszą pokonać więcej trudności w uprawianiu twórczości, zwłaszcza jeśli chodzi o rzeźbę czy grafikę, gdzie wymaganych jest bardzo dużo fizycznych czynności.


Artystyczne spojrzenie: Czy to prawda, że kiedyś mniej kobiet studiowało na Akademii Sztuk Pięknych? I czy na studiach przyjaźniła się Pani z innymi artystkami?


Iwona Ornatowska-Semkowicz: – Tak, przyjaźniłam się z kobietami, artystkami i mam przyjaciółki artystki do dziś. Tak, wydaje mi się, że w tamtych czasach było mniej kobiet na Akademii niż dziś.


Artystyczne spojrzenie: Czy jest jakieś marzenie, którego w swojej twórczości nie udało się Pani zrealizować? Jeśli tak, to jakie?


Iwona Ornatowska-Semkowicz: – Myślę, że takim marzeniem jest wielkoformatowe malarstwo wymagające bardzo „czystego” czasu dla siebie samej, pewnego skupienia i izolacji, których nie byłam w stanie wygospodarować w takiej ilości jak potrzebowałam, w związku z czym łatwiej robić mi po prostu grafiki. Malarstwo wymaga absolutnie takiej pokory i posłuchu, że nic już innego nie można robić.


Artystyczne spojrzenie:  Czy sztuka może być sposobem na życie, czy też wybór ten wiąże się z wyrzeczeniami?


Iwona Ornatowska-Semkowicz: – Tak, ale jest to ogromnie trudne.


Artystyczne spojrzenie: Którą swoją pracę ceni Pani najbardziej i dlaczego?



Iwona Ornatowska-Semkowicz: – To jest obraz, który mam w mieszkaniu, wisi u mnie w pokoju. Zrobiłam go już dawno temu. Jest na nim kobieta siedząca w wodzie, w ciemnym pejzażu i zanikającym biegu rzeki. W tej pracy zawarte jest coś bardzo trudnego do wyrażenia, oddanie nastroju czegoś nierealnego w pozornie realistycznym obrazie.


Artystyczne spojrzenie:  Czy jest jakieś miejsce, muzeum lub galeria, gdzie chciałaby Pani wystawić swoje prace? Gdyby miała Pani do wyboru dosłownie każde miejsce sztuki? Luwr? Kunsthistorisches Museum w Wiedniu? National Gallery w Londynie? A może w jakiejś egzotycznej galerii np. w Tokio, wszak Japończycy kochają polską sztukę..?


Iwona Ornatowska-Semkowicz: – Na pewno byłaby dla mnie ciekawa jakaś duża przestrzeń, w której mogłabym np. pokazać wszystkie swoje grafiki i w końcu je razem do kupy zobaczyć. Mam ich dużo i są bardzo różnorodne. Zobaczyłabym wtedy, jak bardzo różnych rzeczy się imałam, różnych stylów, i  jak szukałam w tej grafice jakiegoś wyrazu, tej głębi, która by pokazała całą możliwość też malarskiego widzenia grafiki.


Artystyczne spojrzenie:Oprócz grafiki zajmuje się Pani również malarstwem. Czy oba te rodzaje twórczości są dla Pani równorzędne, czy np. za ważniejszą uważa Pani grafikę?



Iwona Ornatowska-Semkowicz: – W mojej grafice dużo jest podejścia malarskiego, mimo że moje prace są w większości czarno-białe. Praca nad obrazami zawsze wydawała mi się trudniejsza. Mimo tego właśnie w grafice cały czas próbowałam się zmierzyć z problemem malarskim, np. poprzez technikę akwatinty. Dała mi ona ogromną satysfakcję i możliwości absolutnie malarskich efektów. Wciąż mam wiele zahamowań co do samego malarstwa, ponieważ mam jego głęboką świadomość, co wolno, a czego nie. W grafice natomiast byłam poza obrębem tego problemu. Malarze zawsze byli troszkę ironicznie traktowani w pracowni graficznej, ponieważ nie umieli przestrzegać reguł gry tak ściśle jak graficy. Może to mnie cieszy, że właśnie ja trochę bezkarnie sobie poczynam w tej technice, ale co ciekawe, to nadal malarstwo pozostaje dla mnie najważniejszym zadaniem.

Artystyczne spojrzenie:Na koniec chciałabym jeszcze zapytać o Pani najbliższe plany artystyczne.

Iwona Ornatowska-Semkowicz: – Planuję kolejną wystawę w przyszłym roku, ale wolę nie zapeszać i nie zdradzać szczegółów.

Artystyczne spojrzenie: Dziękuję, że zechciała Pani odpowiedzieć na moje pytania.

Rozmawiała: Ewa Mecner

Zdjęcie: archiwum Iwony Ornatowskiej-Semkowicz

Wystawa grafiki Iwony Ornatowskiej-Semkowicz „Odbitki z odbicia” czynna będzie od 21 kwietnia 2017 r. do 15 maja 2017 r. w galerii FLORIAŃSKA 22 w Krakowie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito