Nocny urok neonów
W zalewie współczesnych reklam, nierzadko wyjątkowo paskudnych i
nachalnie starających się przekonać nas do zakupu różnego typu towarów i
usług, zabytkowe neony, jakie ze swej młodości pamiętają nasi rodzice
czy dziadkowie, mają wyjątkowy urok. Przed II wojną światową Warszawa
była oświetlona jak Paryż, wspominała ciocia mojej koleżanki, znana
warszawska... wróżka. Również Katowice były oświetlone retro neonami,
które nadawały temu miastu europejski wymiar. Po II wojnie
światowej neony cieszyły się równie dużą popularnością. Projektowali je
znani graficy, a wykonywały polskie firmy, które dbały o jakość i
solidność wykonania. Z czasem o neonach przestano pamiętać, nie
konserwowane popadały w ruinę, źle się kojarzyły z czasami PRL-u i coraz
częściej trafiały po prostu na śmietnik. Ludzie, którzy zafascynowani
starymi neonami, chcieli je odnawiać i na nowo wprowadzać w strukturę
współczesnego miasta bywali traktowani jak nieszkodliwi wariaci. Z
czasem jednak takich pozytywnie zakręconych szaleńców gotowych ratować
neony było coraz więcej. To dzięki nim zachowały się piękne historyczne
neony w warszawskim Muzeum Neonów, założonym na Pradze w 2005 r. I
dzięki takim zapaleńcom we Wrocławiu powrócił słynny pan w czarnym
kapeluszu z czerwonym kwiatkiem w dłoni z napisu "Dobry wieczór we
Wrocławiu". W Katowicach od początku listopada świecą historyczne neony w
okolicy Galerii Katowickiej. Na placu Szewczyka za metalowym
ogrodzeniem na specjalnej konstrukcji zawieszono neony z dawnego dworca
kolejowego, z kina Milennium, z kopalni Boże Dary, z ulicy Mariackiej.
Ekspozycja ta pochodzi ze zbiorów zachowanych przez tutejszych
pasjonatów z Katowickiego Składu Neonów i świeci wieczorami od dwóch
tygodni, towarzysząc XVI festiwalowi sztuki reżyserskiej Interpretacje.
Na mnie jednak największe wrażenie zrobił odrestaurowany i zawieszony
na rogu ulicy Stawowej neon z czajniczkiem, który wypuszcza neonowe
chmurki pary - raz jedną, raz obie na raz, a potem obłoczki gasną i
widać tylko zarys imbryczka. To czarujące retro wspomnienie z nie
istniejącej już herbaciarni Randia w Katowicach robi większe wrażenie
niż cała gigantycznie oświetlona fasada nowoczesnej Galerii Katowickiej.
Warto przechodząc tą ruchliwą ulicą spojrzeć w górę - czajniczek jest o
dwa kroki od słynnej katowickiej "żaby". I świeci jak za dawnych
czasów.
Komentarze
Prześlij komentarz