O pejzażach Italii, świętym Franciszku i świetle - wywiad z krakowską malarką Renatą Rychlik




 


W cyklu Wywiad z artystą - Renata Rychlik


Artystyczne spojrzenie: Wystawa "Pejzaże" w krużgankach krakowskiego klasztoru franciszkanów będzie  prezentacją po bardzo długiej, bo aż 12-letniej, przerwie wystawienniczej w Krakowie. Co było impulsem do podjęcia decyzji o pokazaniu tych obrazów właśnie w tym miejscu? Czyżby zadecydował święty Franciszek z Asyżu i jego nauki, a także jego umiłowanie natury, zwierząt i ptaków, które do niego przychodziły, tak jak to przedstawiali mistrzowie włoskiego renesansu?

Renata Rychlik: To już jest moja trzecia wystawa w tym miejscu. Dwie poprzednie odbyły się w 2010 i 2011 roku. Bardzo chciałam wrócić tu z moimi obrazami, ale po drodze zdarzyło się wiele niesprzyjających okoliczności. Czuję jakąś niezwykłą harmonię, która łączy moje obrazy z tym miejscem. Myślę, że z jednej strony jest to kwestia mojego uwielbienia dla średniowiecznych klasztorów, a z drugiej chyba przesłanie świętego Franciszka, który kochał naturę jako Boskie Dzieło. Moje pejzaże to właśnie skromne odbicie piękna natury uchwyconej w specyficznym momencie, w świetle, które mnie urzekło...

Artystyczne spojrzenie: Pani malarstwo nasycone jest miłością do Italii. Co Pani zdaniem jest takiego w tym kraju, że tak jak wielu polskich artystów szukała Pani tam inspiracji? Mówi się przecież "Zobaczyć Neapol i umrzeć", a Pani nie tylko zobaczyła, ale i uwieczniła to miasto...

Renata Rychlik: Włochy są moją miłością. Uwielbiam włoską kulturę, naturę i język, ale też włoską mentalność. Włosi potrafią celebrować piękno życia w każdym aspekcie. Myślę, że w sercu jestem Włoszką. Ale też zauważam wiele wspólnego między Włochami a Krakowem. Jako malarka i przewodniczka staram się podkreślać te związki.

Artystyczne spojrzenie: Malarskie krajobrazy z Włoch i z Krakowa zestawione będą na wystawie, tak że  zobaczymy zarówno pejzaże bliskie krakowianom i turystom (kościół Mariacki, klasztor Norbertanek nad Wisłą w Krakowie), jak i widoki mniej znanych włoskich miasteczek, jak np. Castell'Arquato, z którym była Pani przez wiele lat związana. Czy może Pani przybliżyć nieco dzieje tego miejsca i polecić co warto tam obejrzeć?

Renata Rychlik: Castell'Arquato to moje drugie ulubione miasto, moje drugie miejsce na ziemi - ma  przepiękne średniowieczne borgo, oznaczone pomarańczową flagą jako miasto artystów i zakochanych. Gdyby nie mój przyjaciel, opiekun artystyczny i artysta Stefano Sichel, może nigdy nie poznałabym tego miejsca. Castell'Arquato znajduje się w Emilii Romanii. Jest położone na wzgórzach, wśród winnic, w regionie Piacenza.  Jego średniowieczne wieże dominują nad doliną rzeki Arda. Łączy go z Krakowem patron - św. Józef oraz to, że najważniejszy kościół w Krakowie - kościół Mariacki i kolegiata w Castell'Arquato - dedykowane są Wniebowzięciu Najświętszej Marii Panny.

Artystyczne spojrzenie: W Krakowie można szukać włoskich śladów z minionych wieków, dość wspomnieć działalność renesansowych architektów jak Bartolomeo Berecci czy Jan Mario Padovano, ale i królowej Bony Sforzy. Co Panią zafascynowało w dawnej architekturze włoskiej, skoro tak często umieszcza ją Pani  jako główny temat swoich obrazów? Uwiecznia Pani te mniej znane miejsca, znajdujące się na uboczu, na peryferiach, oświetlone niezwykłym światłem bijącym niejako "mistycznie", dzięki zastosowanej technice?

Renata Rychlik: Ja szczególnie lubię lubię małe włoskie miasteczka, gdzie można znaleźć ślady dawnego życia, dawnej kultury, dawnych obyczajów, gdzie można spotkać miejscowych, można się z nimi zaprzyjaźnić. To jest prawdziwe życie. Ja nie chcę przyjeżdżać do Włoch jak turysta... Uwielbiam kamienne mury, surową, szlachetną architekturę średniowiecza. Lubię chodzić wąskimi, brukowanymi uliczkami ozdobionymi kwiatami w doniczkach. Podziwiam miasteczka na wzgórzach z dominującymi nad nimi wieżami kościołów i zamków. Poza miasteczkami, z kolei, budzą mój zachwyt długie aleje drzew prowadzące do domostw.

Artystyczne spojrzenie: W Pani pracach postacie nie pojawiają się zbyt często, ale przewija się tam motyw kobiety stojącej przy balustradzie albo siedzącej w kawiarni. Czy czerpała Pani z obserwacji otoczenia, podczas pobytu we Włoszech? Co Pani w tych Włoszkach i tych Włochach, zwykłych ludziach wypełniających kawiarenki albo targ rybny w Neapolu czy  zakonnikach spieszących dokądś, zauroczyło, bo to zauroczenie widoczne jest w niemal każdej malowanej przez Panią scenie? Nie sposób rozpoznać tu konkretnych osób, twarze są pozbawione indywidualnych cech, albo odwrócone, ale są jakby dopełnieniem tła, elementem pejzażu, który najczęściej jednak jest pusty. Co w nich takiego jest, że pojawili się w Pani malarstwie?

Renata Rychlik: Jak jestem we Włoszech lubię usiąść w miejscowym barze przy stoliku na zewnątrz i obserwować życie. Moim zdaniem to jest lepsze niż zwiedzanie zabytków. Z przyjemnością patrzę na starszych, eleganckich ludzi, którzy spotykają się w barze, żeby porozmawiać przy porannej kawie. W małych włoskich miasteczkach ludzie potrafią celebrować najprostsze codzienne czynności. Każda okazja jest dobra, żeby zamienić parę słów, obdarzyć kogoś uśmiechem. Ze zwykłego posiłku potrafią zrobić święto. W dużych miastach widać, że ludzie bardziej niż u nas przywiązują wagę do estetyki i elegancji - Włosi chyba w ogóle są bardziej od nas wrażliwi na piękno i bardziej cenią relacje międzyludzkie. Uwielbiam też włoskie targi. Zawsze można znaleźć tam coś ładnego za nieduże pieniądze, nasycić zmysły kolorami, zapachami i gwarem rozmów - poczuć tętno miejscowego życia.

Artystyczne spojrzenie: Czy maluje Pani w plenerze czy raczej w pracowni? 

Renata Rychlik: Robię zdjęcia, żeby zatrzymać światło, moment. Gdybym malowała w plenerze to musiałabym wraz ze zmieniającym się oświetleniem, cały czas zmieniać obraz, a mnie chodzi o tę jedną chwilę. Dla mnie ważne jest uchwycenie nastroju, ale nie lubię się spieszyć. Robię przerwy w pracy, żeby mieć świeże spojrzenie, podchodzę do obrazu przez kilka dni. Czasem nawet po kilku miesiącach zauważam, że muszę jeszcze coś zmienić. Poza tym maluję akrylami i potrzebuję bardzo często zmieniać wodę, a w plenerze byłoby to trudne.

Artystyczne spojrzenie: Czy pracuje Pani w ciszy, czy przy muzyce? 

Renata Rychlik: Prawdę powiedziawszy boję się muzyki. Boję się emocji, które wzbudza. Czuję się bezpieczniej jak ktoś mówi do mnie - dlatego włączam radio i mam wrażenie, że nie jestem sama. Słucham wtedy trochę informacji, trochę muzyki, czasem trafi się jakaś ciekawa audycja czy rozmowa.

Artystyczne spojrzenie: Czy ma Pani swój ulubiony obraz własny, którego nigdy by Pani nie sprzedała?

Renata RychlikDo niedawna powiedziałabym, że nie mam, ale teraz myślę, żeby zatrzymać pejzaż Castell'Arquato - ten, który lubił Stefano - jako wspomnienie 10 wspaniałych lat, które minęły, ale były dla mnie mnie bardzo ważne -  chociaż, może nie doceniałam ich wystarczająco kiedy były. Zdarza mi się też, że patrzę na jakiś namalowany przez siebie obraz i wydaje mi się, że to nie ja go namalowałam i że drugi raz już tak nie potrafię - wtedy żal mi się go  pozbyć.

Artystyczne spojrzenie: Czy zdarza się Pani przemalowywać obrazy albo wręcz wyrzucić obraz, który uznała Pani za niezadowalający? Czy zdarza się Pani zostawić pracę i wrócić do niej po kilku miesiącach?

Renata Rychlik: Czasem malując dochodzę do wniosku, że "straciłam serce" dla jakiegoś obrazu, widzę, że nic już z niego nie będzie i nie chcę go kontynuować. Zamalowuję podobrazie, kładę grunt pod nowy obraz. Oczywiście to nie jest przyjemne. Wtedy budzą się we mnie wątpliwości, czy moje malowanie ma w ogóle sens...

Artystyczne spojrzenie: Czy w Krakowie jest takie miejsce, które szczególnie lubi Pani malować albo któremu malarsko nie może się Pani oprzeć?

Renata Rychlik: Kraków jest cały piękny - to nie ma znaczenia, jakie miejsce wybiorę. Znaczenie ma tylko światło. Są miejsca, które zmieniają swój urok razem ze zmianami pór dnia i roku. Jest taki fragment ulicy Senackiej, który namalowałam wielokrotnie o różnych porach dnia i roku. Bardzo lubię ulicę Kanoniczą z widokiem na Wawel, Plac Mariacki, Zaułek Niewiernego Tomasza, dziedziniec Collegium Maius i wiele innych miejsc. Kazimierz też ma dla mnie urok. Czuję się tam jakbym wyjechała do innego miasta i rzeczywiście kiedyś by tak było.



Artystyczne spojrzenie: Jacy artyści dawni albo współcześni wywarli największy wpływ na Pani  twórczość?

Renata Rychlik: Najbliżsi są mi impresjoniści: Claude Monet, Camille Pissarro, Ludwik de Laveauxa.  Z polskich artystów  najbardziej cenię Jana Stanisławskiego, Juliana Fałata, Leona Wyczółkowskiego, a ze współczesnych Andrzeja Kacperka. Lubię też bardzo obrazy holenderskiego mistrza Jana Vermeera van Delf.







Artystyczne spojrzenie: Dziękuję, że zgodziła się Pani odpowiedzieć na moje pytania.

Rozmawiała: Ewa Mecner
Foto: dzięki uprzejmości artystki
 


Wystawa Pejzaże Renaty Rychlik otwarta zostanie 19 lipca o godzinie 18.00 w krużgankach klasztoru franciszkanów w Krakowie. Prace będzie można oglądać do 9 sierpnia.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

Wywiad z malarzem – Łukasz Stokłosa

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito