Wodny świat w Hydropolis


Gdzież skryć się w te upalne wakacyjne dni, jeśli nie nad wodą? Ano w jedynym w Polsce i jednym z nielicznych na świecie centrów wiedzy o wodzie - swoistym muzeum, w którym wszystko podporządkowane jest tej, bez której na Ziemi nie ma życia. Hydropolis to miejsce powstałe w 2015 roku na bazie zabytkowych poprzemysłowych budowli o genezie jeszcze XIX-wiecznej.  Wrocław, a raczej Breslau, w dziewiętnastym wieku był pierwszym w Europie miejscem o nowoczesnej jak na owe czasy sieci wodociągowej. Wieża Ciśnień Na Grobli powstała w latach 1866-1871. Zaprojektował  ją John Moore, a  kosztowała 3 miliony marek. W zachodniej części zamontowano w niej maszyny parowe z największym w Europie kołem zamachowym o średnicy 7,5 m. Wewnątrz znajdują się dziewiętnastowieczne, największe w Polsce spiralne żeliwne schody, ażurowe i pięknie zdobione.  Budynek obecnie nie jest udostępniany zwiedzającym, organizowane są tam jedynie konferencje. Na początku 2000 roku użytkowali wieżę artyści z teatru Ad Spectatores. Wystąpiła też w filmie Jana Jakuba Kolskiego "Afonia i pszczoły". Do dziś zewnętrza bryła budynku z 40 metrową wieżą robi wrażenie i widoczna jest np. z Mostu Grunwaldzkiego. 

Naprzeciwko znajduje się HYDROPOLIS, zbudowany przez architektów z wrocławskiej pracowni Studio Eka oraz krakowskiego ART FM . Projekt stałej ekspozycji w środku jest dziełem Mieczysława Bielawskiego. Dawne ceglane budynki wodociągów miejskich zostały pięknie wtopione w nowoczesną konstrukcję, w której ażurowa miedziana fasada wejściowa zestawiona jest z kurtyną wodną - wielką wodną drukarką o długości 46,5 m. Czynna jest od wiosny do jesieni i wyświetlają się na niej napisy i kształty. Budzi zachwyt dorosłych i zaciekawienie dzieci. Kurtyna składa się z 12 modułów, a każdy z nich zawiera zestaw sterowanych elektrozaworów i dysz. W środku jest też inna drukarka wodna, dużo mniejsza, na której także można tworzyć i oglądać kolorowe kompozycje. Przyznam, że i ja nie oparłam się by nie wyciągnąć ręki i nie sprawdzić, czy woda w drukarce jest prawdziwa, realna, czy też jedynie wirtualna. Turyści idący za mną zrobili to samo. Wchodząc do części podziemnej mającej powierzchnię 4000 m kw, składającej się z 4 osobnych komór z przejściami wyciętymi w ścianach, jeśli mamy szczęście  spotkamy fioletowego "hydrusia", wielką maskotkę, która chętnie robi sobie z dziećmi zdjęcia i ośmieli nawet najbardziej nieśmiałe. 


Wystawa stała podzielona jest na 7 stref tematycznych: Planeta Wody, Głębiny, Ocean Życia, Człowiek i Woda, Historia Inżynierii Wodnej, Miasto i Woda oraz Stany Wody. Można zwiedzać je z audio przewodnikiem, trzeba tylko pobrać aplikację i zabrać słuchawki ze sobą. Ja zwiedzałam z oprowadzającym - przewodnikiem panem Kubą, dzięki któremu dowiedziałam się niesamowitych rzeczy, np. że rekiny sikają przez skórę i ich mięso nie jest specjalnie dobre do jedzenia, a w niektórych rejonach świata przysmakiem jest płetwa, po odcięciu której rekina wrzuca się z powrotem do wody, gdzie umiera. Albo że w głębinach żyją ryby, których części świecą i przywabiają ofiary (celem drapieżnej konsumpcji rzecz jasna). Oczywiście wszystkich tych ciekawostek i anegdot nie zdradzę, bo trzeba samemu zapoznać się z nimi na miejscu. To niezwykłe muzeum wody, wodzie i jej mieszkańcom poświęcone, ma także funkcję edukacyjną, jest tu mnóstwo nowoczesnych sposobów jak poznać świat wodny i to może być ciekawe i dla dzieci i dla dorosłych, a nawet dla osób, które nie lubią się uczyć. W Hydropolis jest multimedialnie, edukacyjnie i ekologicznie. 



Jest tu też dostępna  do listopada wystawa czasowa poświęcona kranówce i ekologicznym działaniom Hydropolis. W salach panuje półmrok i dlatego malutkim dzieci należy się szczególna opieka rodziców, aby się nie przestraszyły. Na podłodze świeci się niebiesko podświetlona droga, a już w pierwszej sali z ciemności wynurza się kula ziemska, a na panoramicznym 65-metrowym ekranie wyświetlany jest 8-minutowy film, w którym o genezie pojawienia się wody na Ziemi opowiada Krystyna Czubówna. 



W kolejnej sali wita nas wielki żarłacz tygrysi i 1500 tuńczyków wiszących nad zwiedzającymi, a dalej jest coraz ciekawiej, bo żabnicokształtne i inne ryby-potwory łypią na nas z głębin,  potem  zaś pojawia się jedyna na świecie kopia batyskafu Trieste. Jeden z dwóch zanurzających się w nim w 1960 roku badaczy, Don Walsh, odwiedził w 2015 roku Hydropolis i całkiem mu się podobało wspominanie zwiedzania dna Rowu Mariańskiego, choć zeszli  z Jacquesem Piccardem aż 11 km pod powierzchnię oceanu. Do batyskafu w Hydropolis można wejść. 


W ogóle wiele rzeczy w tym muzeum można dotknąć, a nawet zrobić sobie z nim lub w nim zdjęcie. Specjalny blaszany skafander płetwonurka zaprojektowany przez XVIII-wiecznego wynalazcę Karla Heinricha Klingerta cieszy się dziś w Hydropolis wyjątkową popularnością, chociaż  wizualnie jest nieco upiorny. Swego czasu miał  wspomóc służby w oczyszczaniu dna Odry w granicach miasta; pierwsze zanurzenie w tym stroju miało miejsce 24  czerwca 1797 r. i trwało 13 minut. 


Świetnym miejscem i dla dorosłych i dla dzieci, choć właściwie bardziej dla dzieci jest Strefa Relaksu z podświetlonymi leżakami i ścianami porośniętymi efektownie mięciutkim chrobotkiem islandzkim, który podobno uwielbiają jeść renifery. W Hydropolis znajduje się też symulator śniegu, ogień, który nie parzy (można się przekonać), makieta wrocławskich wodociągów, satelitarna mapa Wrocławia pokazująca wielką powódź z 1997 roku, a także przezroczysty "Dawid" Michała Anioła. 



Zwiedzanie trwało około 1,5 godziny. I z pewnością, jeśli chodzi o oglądanie stałej ekspozycji wraz z dziećmi, wymaga powtórki, bo podczas jednej wizyty nie da się ogarnąć wszystkiego, gdyż jest tu tak dużo ciekawych zakątków i zakamarków, że od razu nie da się wszystkiego wchłonąć. Warto także po prostu pospacerować po terenie dawnych wodociągów, a potem przejść na drugą stronę ulicy i przyjrzeć się wieży ciśnień, choć niestety do środka wejść nie można. 



Hydropolis zostało nagrodzone Grand Prix w 2021 roku w konkursie na najlepszy produkt turystyczny organizowany przez Polską Organizację Turystyczną, i znalazło się w ubiegłorocznej Najlepszej Dziesiątce najchętniej zwiedzanych obiektów we Wrocławiu.I słusznie. To fantastyczne miejsce. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

Wywiad z malarzem – Łukasz Stokłosa

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito