Seans multimedialny w Pawilonie 4 Kopuł


Współczesne  muzea się zmieniają. Coraz więcej nowych form, adresowanych do widzów, którzy na co dzień obcują z wirtualną rzeczywistością, wykorzystują do promocji  instytucje kulturalne. W Krakowie ogromną popularnością cieszą się mappingi na fasadach muzeów (Muzeum Narodowe zorganizowało taki pokaz przy okazji wystawy Stanisława Wyspiańskiego, Muzeum Śląskie w Katowicach też prezentowało dzieje swoich poindustrialnych budynków na fasadzie jednego z nich) czy teatrów (krakowski Teatr imienia Słowackiego). Na dziedziniec Zamku Królewskiego na Wawelu mappingi przyciągają tłumy.
We Wrocławiu 20 i 21 września zorganizowano festiwal Kinomural na Nadodrzu, który również zgromadził sporą publiczność.
Pawilon Czterech Kopuł we Wrocławiu od kilku dni organizuje seans multimedialny wewnątrz swoich przestronnych sal, zaprojektowanych przez modernistycznego architekta Hansa Poelziga w 1913 roku.


Warto wybrać się na seans pod hasłem #zobacz#usłysz#dotknij# na którym podczas 45 minut w nowy, zupełnie odmienny od dotychczasowego, ale niezwykle efektowny sposób można przyjrzeć się kolekcji sztuki wrocławskiego muzeum. Poczynając od dzieła Witkacego, I Grupy Krakowskiej, Marii Jaremy, czyli prac z okresu międzywojennego, aż po sztukę powojenną można spacerować po salach słuchając muzyki, komentarzy z filmów wyświetlanych na ścianach, które tworzą swoiste tło dla obrazów prezentowanych na co dzień w śnieżno białym otoczeniu. Ale oświetlanie ścian to nie wszystko. W jednej z kopuł  wypełnionej pracami Józefa Szajny, Mirosława Bałki i Krzysztofa Bednarskiego ustawione podczas seansu krzesełka zachęcają widza do obejrzenia widowiska rozgrywającego się w górze, we wnętrzu kopuły. To naprawdę robi wrażenie!


Idąc dalej w kolejnej sali poznajemy twórczość Tadeusza Brzozowskiego i Zdzisława Beksińskiego. Na ścianach oglądamy filmy i dzieła artystów, które obejrzeć można zazwyczaj przy jasnym świetle dnia. Bo podczas seansu światło jest przyciemnione i nasycone kolorami, które prowadzą nas do kolejnych dzieł, wydobywając je z mroku.
Fascynujące jest to co dzieje się wokół obrazu mistrza awangardy, pioniera abstrakcji geometrycznej Henryka Stażewskiego, który dzięki efektom świetlnym i kolorystycznym nabiera magii i wspaniałości. Ten niewielki rozmiarami obraz staje się gigantycznym krokiem w poznawaniu sztuki.
Niezwykłe jest też spotkanie z pracami Magdaleny Abakanowicz. Zarowno mutanty, jak i abakany podświetlone w odmienny niż zazwyczaj sposób budzą nowe odczucia i zupełnie zmieniają nasze myślenie o sztuce w muzealnych salach. To co dzieje się z powierzchnią tkanin Abakanowicz jest niesamowite. Nie będę zdradzać szczegółów, aby nie odkrywać wszystkich  sekretów seansu.
Seans kończy się w sali z pracami grupy Luxus, które wyglądają jak stworzone specjalnie do tego typu efemerycznej aranżacji. Widz, który był już wcześniej w Pawilonie Czterech Kopuł chodzi oszołomiony i zastanawia się, czy to naprawdę te same prace, które już widział spokojnie stojące w muzealnych salach. Widz, który w P4K jest po raz pierwszy zachwyci się jeszcze bardziej. Nie tak dawno miałam okazję odwiedzić wystawę "Tokio24" Krzysztofa Gonciarza w Muzeum Sztuki i techniki Japońskiej Manggha w Krakowie, gdzie jedna z sal jest właśnie taką multimedialną wizualizacją. Widzów chętnych do obejrzenia tej ekspozycji nie brakowało. Musiałam stać w gigantycznej kolejce, ale było warto.
Wrocławskie muzeum na razie proponuje widzom 3 seanse tygodniowo. W środę i czwartek od 16.00 do 17.00, a w sobotę od 19.00 do 20.00.
Warto się wybrać, by przekonać się że nowe sposoby zwiedzania mogą ożywić nawet nieruchome obrazy i rzeźby.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito