Weltschmerz i Borderline, czyli o tegorocznej edycji Triennale Rysunku we Wrocławiu


Triennale Rysunku we Wrocławiu istnieje od 1965 roku. Ostatnia edycja miała miejsce w roku 2016, kiedy to Wrocław świętował  przejęcie tytułu Europejskiej Stolicy Kultury. Tegoroczna edycja otwarta została w miniony piątek dwoma wernisażami: "Weltschmerzem" w nowej siedzibie BWA Wrocław na antresoli Dworca Głównego o godzinie 18.00 oraz "Borderline" o godz. 20.00 w bunkrze, mieszczącym siedzibę Muzeum Współczesnego Wrocław. Nieco wcześniej o godzinie 16.00 w galerii ArtTrakt przy ul.Ofiar Oświęcimskich otwarto wystawę Filipa Berte, laureata nagrody głównej rektora wrocławskiej ASP przyznanej podczas poprzedniej edycji triennale.




Zwiedzając w upalny piątkowy wieczór wystawę "Weltschmerz" na I piętrze dworca ze zdumieniem skonstatowałam, że określenie rysunek zostało rozciągnięte znaczeniowo w sposób wręcz szokujący. Na wystawie, na której spodziewałam się klasycznych i eksperymetalnych rysunków oraz animacji wykorzystującej technikę rysunkową jako medium przydatne do wyrażenia treści wizualnych, znaleźć można mnóstwo przedmiotów/obiektów/wytworów (?)  bynajmniej nie rysunkowych. W jednej z sal na podłodze znajduje się nawet kolonia żywych ślimaków (podobno żywych, choć podczas wernisażu w ogóle, pewnie ze strachu, się nie poruszały).


Praca Izabeli Łęskiej to moim zdaniem doprowadzenie określenia rysunek do krańcowości znaczeniowej. Podobnie jest w przypadku gąbkowej instalacji - czarno-białej klatki Olgi Śliwy, w której niestety żadnego realnego związku z rysunkiem się nie dopatrzyłam.


Tak też i  zupełnie pozbawiony związków z rysunkiem wydał mi się mebel o nieznanym przeznaczeniu - "Bujak" Igi Świeściak, który potulnie stał w kącie galerii przypominając połączenie zabawki dla dzieci i obiektu o charakterze seksualnym (do podwieszania?). Takich obiektów na obu wystawach - i w BWA i w MWW - można by znaleźć całkiem sporo. Przykładowo w Muzeum Współczesnym Wrocław, gdzie rysunkiem określono  stalową kratę Agnieszki Grodzińskiej,


 a także zarys górskich szczytów wykonanych techniką haftu na płótnie naciągniętym na tamborek ("Błyskawice" Zbigniewa Rogalskiego) oraz serię zdjęć tatuowanych torsów więźniów ("Irreligia" Jacka Markiewicza). Skoro to pojęcie potraktować tak jak twórcy z wystawy to właściwie wszystko można określić mianem rysunku. Oglądając to co uznać można było za medium dość intrygująco wykorzystujące rysunek, zwróciłam uwagę na niesamowicie wciągające filmiki - "Samuraja" Tomka Kucharczyka w BWA i "Luisa" oraz "Lucię" hiszpańskich twórców (Cristobala Leona, Joaquina Cociny oraz Nilesa Atallaha z 2007 r. z demonicznym głosem Paili Florencii Navarrete), którą obejrzałam w MWW  dwukrotnie i polecam wszystkim fanom animacji poklatkowej. Spośród prac w MWW najciekawsze są moim zdaniem: "Kolumna morowa" Krzysztofa Gila (rysunek węglem, kredą, pastelem na płycie kartonowo- gipsowej)


historyczne już prace Jarosława Kozłowskiego oraz rewelacyjne, szalone prace rysunkowe Łukasza Korolkiewicza (z lat 1971-75, z czasów gdy jeszcze nie zajął się fotorealizmem; prace te są pokłosiem przymusowego pobytu w szpitalu w izolatce dla zakaźnie chorych wraz z autystycznym chłopczykiem).
W BWA zaprezentowano wystawę pokonkursową - Grand Prix tegorocznej edycji triennale otrzymała wielka biała płócienna płachta pokryta rysunkami wykonanymi flamastrami ("Stworzenie świata") Moniki Drożyńskiej. Na pierwszy rzut oka  wygląda jak gigantyczna kolorowanka z Empiku... Sporo prac pokazanych w salach BWA bez przeczytania opisów było dla mnie zupełnie niezrozumiałych (np. "Nienaoczne" Weroniki Michalskiej, "Rozbite" Martyny Zaradkiewicz czy "Carbon Story" Bogdana Topora lub kompletnie dziwaczne "Shell Bringiny Lasmy - "eksperyment polegający na śledzeniu pomiaru gałek ocznych odzwierciedlający nawyk oglądania własnego odbicia w lustrze").


 Na wystawie można także obejrzeć pokaźnych rozmiarów suchoryt Piotra Skowrona, który jest przecież techniką graficzną...
Trochę to smutne, że artyści tworzą prace tak hermetyczne, że widz nie jest w stanie samodzielnie ich zinterpretować, a czytając opisy (w bardzo niewygodnej pozycji, bo umieszczone są  najczęściej na podłodze!) może się bardzo zdziwić.
Wielkim rozczarowaniem była dla mnie instalacja z czaszką psa na łańcuchu i płatem tynku z reliefem autorstwa Pawła Baśnika, wrocławskiego artysty mającego w dorobku świetne prace malarskie ( można je jeszcze obejrzeć w Muzeum Architektury na antresoli - na wystawie "Statek Robinsona").
Oczywiście na obu tych wystawach można obejrzeć  także interesujące prace rysunkowe badające możliwości i nośność tego medium (przykładem mogą być dzieła Kornela Janczego, Olgi Ząbroń, Krzysztofa Gila), ale znaczna część prezentowanych "obiektów" moim zdaniem nie powinna się na nich w ogóle znaleźć.
Interesującym aspektem triennale było zestawienie prac wielu artystów z budowlami (ich stroną wewętrzną i zewnętrzną), w których zostały pokazane. Zarówno bunkier przy placu Strzegomskim jak i sale dworca stanowią niezwykłe tło dla eksponowanych prac.



Wystawa Filipa Berte w galerii ArtTrakt czynna będzie do 7 lipca.
Wystawa "Weltschmerz" w BWA Wrocław Główny trwa do 18 lipca 
Wystawa "Borderline" w Muzeum Współczesnym Wrocław czynna będzie do 15 września

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito