WARTO ZOBACZYĆ w polskich muzeach i galeriach, odc.22


Niewątpliwie hitem odcinka lutowego cyklu WARTO ZOBACZYĆ W POLSKICH MUZEACH I GALERIACH jest otwarta właśnie w Krakowie ekspozycja "Moc natury. Henry Moore w Polsce", prezentująca ponad 20 rzeźb brytyjskiego mistrza abstrakcji organicznej. Po Orońsku i Wrocławiu to właśnie Kraków jest miastem, które pokazuje twórczość znakomitego klasyka XX wiecznej rzeźby, mistrza plenerowych kompozycji rzeźbiarskich, twórcę szczególnie wrażliwego na krajobraz, w którym jak widać jego dzieła czują się znakomicie i równie doskonale są odbierane nie tylko przez rzesze fanów sztuki, ale i przez zwykłych turystów, natykających się na nie na placach przed oddziałami krakowskiego Muzeum Narodowego. Krakowska ekspozycja jest bezpłatna i po raz pierwszy ma charaktery wystawy-spaceru, dzięki któremu odbiorca może obejrzeć prace Moore'a w otoczeniu obiektów muzealnych, z którymi dzięki dziurom-ażurom-prześwitom czy "okienkom" podglądać można okolicę o różnych porach dnia i nocy.


Najbardziej efektownie wygląda moim zdaniem zespół rzeźbiarski ustawiony przed gmachem głównym MN - na placu muzealnym naprzeciw Cracovii prezentuje się w słoneczny dzień niezwykle efektownie. Warto dotknąć powierzchni tych rzeźb, poczuć jak przemyślnie skontrastowana jest gładkość, migotliwa i lśniąca, z wydrapaną rylcem chropowatą fakturą "Ostrza noża" czy "Spoczywającej matki z dzieckiem". Ponadto na I piętrze krakowskiego muzeum w holu, dosłownie tuż obok ukrytej za ścianą leonardowskiej "Damy z gronostajem" prezentowana jest grupa kilkunastu rzeźb Moore'a, o różnych rozmiarach, w tym również malutkich makiet, które artysta wykonał, aby zorientować się jak te prace będą komponować się z otoczeniem, w plenerze.


Przed pobliskim Pawilonem Czapskiego także natknąć się można na rzeźbę Moore'a, inspirowaną pasącymi się owieczkami obserwowanymi przez artystę.To ustawiony na trawie, na białym jak fasada pawilonu postumencie, model roboczy rzeźby Owce z 1971 roku. Oryginalna, prawie 6-metrowa rzeźba znajduje się na pastwiskach posiadłości Moore'a w  Hertfordshire. Pierwotnie artysta, który  lubił obserwować owce pasące się za oknami jego atelier, rysował je dla swojej córeczki Mary nazywając je "bezkształtnymi kulami wełny". Z czasem zainteresowały go jako forma rzeźbiarska, którą wykorzystał przy tworzeniu kompozycji plenerowej.



Intrygujący, warty obejrzenia z każdej strony TORS Moore'a został ustawiony przez EUROPEUM, obok kamiennych "Sarkofagów dla rodziców" współczesnej polskiej rzeźbiarki Barbary Falender, kontynuatorki moorowskiej myśli o rzeźbie i jej usytuowaniu w przestrzeni.
Wewnątrz tego muzeum poświęconego europejskiej sztuce nowożytnej znalazły się rzeźby Moore'a ustawione w otoczeniu obrazów i rzeźb znanych twórców epoki renesansu i baroku, które fascynowały brytyjskiego artystę. W Kamienicy Szołayskich dwie rzeźby Moore'a znajdują się w holu i na dziedzińcu tego oddziału MN. Wystawa Moore'a trwać będzie do 30 czerwca, więc z pewnością ciekawie będzie się praca brytyjskiego mistrza abstrakcji organicznej prezentować wiosną, gdy ściany pokryje zieleń wijących się po murze (!)  bluszczowych gałązek.


Nowatorski sposób prezentacji dzieł współczesnych artystów został wykorzystany również w drugiej z polecanych przeze mnie wystaw, czyli instalacji JESTEM warszawskiej artystki Teresy Murak w Muzeum Śląskim w Katowicach. Do 28 lipca w holu MŚ można oglądać gigantyczny krzyż zbudowany z 14 stalowych elementów, pokryty pyłem węglowym, ustawiony z niemałym trudem w miejscu, gdzie dawniej znajdowała się kopalnia. Warszawska artystka wykonała instalację specific site, tworząc monumentalne dzieło u szczytu którego znalazł się krucyfiks.


Refleksja na temat Śląska, żyjącego w przeszłości z wydobycia węgla, trudu górników, religii, związanej z codziennością, zdeterminowaną przez bliskość śmierci, jest też otwarta na odbiór widza, zarówno tego starszego, pamiętającego czasy gdy większość rodzin w okolicy żyła z niezwykle niebezpiecznej pracy górniczej, jak i młodszego, znającego historię kopalni wyłącznie z opowieści ojców czy dziadków. Przytłaczająca instalacja warszawskiej artystki skłania do zastanowienia nad losem ludzi, który w miejscu, gdzie teraz znajduje się muzeum, przygotowywali się do pracy na przodku. W pustawej betonowej przestrzeni galerii jednego dzieła Muzeum Śląskiego z licznymi okienkami wpuszczającymi światło do wnętrza, obecność tego monumentu ma charakter pomnikowy. Tytuł JESTEM jest nawiązaniem do stałej obecności zarówno węgla jak i religii w życiu mieszkańców Górnego Śląska.Wystawę można zwiedzać bezpłatnie.


Trzecia z ekspozycji jakie chciałabym polecić w lutym znajduje się w galerii BWA w Katowicach. To przygotowana przez belgijskie Atelier 34zero z Brukseli wystawa "Banery - reprodukcje dzieł sztuki w dużej skali", pełna kontrowersyjnych, szokujących tematów, które powiększone do rozmiaru ulicznych billboardów robią wstrząsające wrażenie. Są tu i wielkie misie uprawiające seks (Pascal Bernier "Perwersja dwubiegunowa"), jest orkiestra grająca w chlewie i naga kobieta zawieszona w rzeźni niczym tusza świńska (jedna z sal BWA wypełniona jest banerami z brukselskiej wystawy, której motywem przewodnim była świnia w sztuce współczesnej). Na wystawie jest też praca skandalisty Maurizio Cattelana ("Kaputt"), który przed laty zasłynął dzięki instalacji "La nona ora" z papieżem przygniatanym przez meteor. Wystawa trwa do 14 kwietnia. Wstęp płatny.
Czwarta z ekspozycji to mroczna wystawa malarstwa ekspresjonistycznego Waldemara Libery, który w galerii Floriańska 22 w Krakowie pokazuje baconowskie, zdeformowane oblicza cierpiących postaci na wystawie "Whateverities of 3D".


Ten niezwykle intrygujący artysta urodzony w 1983 roku w Tarnowie, na obrazach eksponowanych na wystawie w krakowskiej galerii pokazuje świat wypełniony niszczącymi uczuciami, a zamiast lukrowanej urokliwej rzeczywistości prezentuje mroczny, niepokojący obraz ludzi bez twarzy, bez zindywidualizowanych rysów, w miejscu których noszą na sobie niczym wieczny grymas najróżniejsze maski. Libera portretuje galerię duchów o niewyraźnych rysach, obłąkańczo skrzywionych ustach i zaciśniętych powiekach starających się nie patrzeć i nie widzieć.Ciemna strona życia analizowana przez malarza nawiązującego w swej twórczości do tradycji europejskiego ekspresjonizmu (Soutine), to dawka mocnej niezwykle  szczerej i przejmującej sztuki, w którą warto się "wgryźć" i przekonać się, że figuratywne malarstwo może dać współczesnemu widzowi ogromną dawkę emocji. Wystawa czynna jest do 5 marca. Wstęp bezpłatny.
Na ostatnią z wystaw warto wybrać się do krakowskiej galerii Pryzmat, w której swoje 70-lecie świętuje profesor ASP Adam Wsiołkowski i jego uczniowie.


 Prócz charakterystycznych prac artysty ( biało-czarne wersje obrazów z cyklów powstałych w latach 1977-2018) są w galeryjnej sali obrazy takich jego studentów, jak  m.in. Marcin Kowalik ("Wenus-przekrój")


Dariusz Milczarek ("Ona,on"), Martyna Borowiecka ("Zawieszona"), Wojciech Pietrasz ("Gorączka"), Mateusz Maliborski ("Muzeum"), Aleksandra Zawiślak ("Voo doo"), Wojtek Kubiak ("From the institutions cycle") czy Natalia Nowicka (z cyklu "Cień lustra"). Nie mogło zabraknąć również prac znanej graficzki i rysowniczki Joanny Warchoł, której instalacje rysunkowo-graficzne nie tak dawno można było oglądać na wystawie "Miejsca dla samotnych artystów" w galerii Floriańska 22.


Wystawa "Siódmy krzyżyk" czynna będzie do 4 marca. Wstęp wolny.

Kolejny odcinek cyklu WARTO ZOBACZYĆ ukaże się pod koniec marca.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito