O twórczości Michała Hrisulidisa



Michał Hrisulidis to związany z Wrocławiem artysta, który ukończył wrocławską Akademię Sztuk Pięknych, w której został wykładowcą w Katedrze Scenografii na Wydziale Architektury Wnętrz i Wzornictwa. W 2011 r. uzyskał tytuł doktora, a 4 lata później doktora habilitowanego wrocławskiej uczelni plastycznej. Obecna wystawa w Galerii Miejskiej we Wrocławiu nosi tytuł "Złożony", bo też Michał Hrisulidis to skomplikowana osobowość, której talenty są prawdziwie renesansowe. Malarz i grafik, ale i znakomity rysownik o doskonałej kresce, o czym można przekonać się, oglądając jego prace.


Michał Hrisuidis to nie tylko scenograf pracujący dla teatrów w całej Polsce, ale i twórca doskonale wyczuwający materię filmową. Kojarzy mi się przede wszystkim z onirycznym światem Jana Jakuba Kolskiego, dla którego projektował scenografie do takich filmów jak "Cudowne miejsce" (1994) "Historia kina w Popielawach" (1998) i "Daleko od okna"(2000). Myślę, że obu tych twórców łączy podobne podejście do rzeczywistości, tęsknota za głębokimi, intymnymi sposobami wyrażania emocji, za wrażliwością, ale i subtelną zmysłowością życia codziennego. Ekspozycja w Galerii Miejskiej to pokaz wątków i fascynacji, jakie artysta wykorzystał w swojej twórczości. Urzekające surrealistyczne szkice tuszem pokazują świat figuralny odwołujący się do mitologicznych korzeni kultury helleńskiej. 

Postacie uprzedmiotowione, wystylizowane niczym posągi albo antyczni aktorzy przyciągają wzrok osobliwymi pozami i kształtami przywodzącymi na myśl centaury. Jednak najbardziej interesujące jest moim zdaniem malarstwo Michała Hrisulidisa. Malarstwo wielkoformatowe, szczelnie wypełnione jest postaciami, które jakby nie mieściły się w ramach, uczestnicząc w scenach ni to sakralnych ni to mitologicznych. Piękno i brzydota, wyrafinowanie i pospolitość mieszają się tu jak podczas spektaklu teatralnego przejaskrawione i sztuczne, zupełnie jak czasem w prawdziwym życiu. 



Na pierwszy rzut oka obrazy te przypominają sztukę religijną (artysta stosuje np.formę tryptyku typową dla malarstwa o charakterze sakralnym dominującego w epoce średniowiecza), ale ich bohaterami są zwykli, niedoskonali, czasem mało urodziwi ludzie, którzy udają, grają, pozują na lepszych od siebie, przywdziewając najróżniejsze maski. Ich sensualność jest momentami aż deprymująca. "Cielesność" to słowo najlepiej oddaje wrażenie wywoływane przez niektóre z tych postaci. Artysta skupia się na człowieku i jego obecności w świecie. Stłoczenie i przenikanie się wszystkich planów na obrazie, kolorystyka tych prac, swobodne przechodzenie od kostiumu do nagości, od tego co święte (forma) do tego co trywialne i pospolite czy nawet jarmarczne (nagość), nieustanne zmiany sytuacji - od dynamiki do bezruchu, a także upozowanie przywodzą na myśl teatr, pokazując, że Hrisulidis to artysta, który doskonale czuje się zarówno tworząc prace malarskie jak i scenograficzne.Twarze-maski, lalkowate formy, nieco przypominające obiekty Stasysa Eidigeviciusa, wciągają nas w świat scenicznych projekcji artysty. Wystawa w galerii jest sceną, na której Hrisulidis odsłania swoje fantazje, sprawiające, że momentami pragnie się, aby ożyły. 

Wystawa czynna będzie do 19 lutego 2019 r.

Foto: mat.pras.GM
















Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito