Rzeźby Henry Moore'a w Pawilonie Czterech Kopuł


W 1960 r., gdy we wrocławskim ratuszu zorganizowano wystawę prac brytyjskiego artysty Henry Moore'a (1898-1986), przedstawiciela abstrakcji organicznej, pioniera europejskiej rzeźby plenerowej, nie było mnie jeszcze na świecie. Przez miesiąc wrocławianie mogli wówczas podziwiać ekspozycję jednego z najwybitniejszych artystów współczesnych, co było wydarzeniem szczególnym, bo do Polski znajdującej się za żelazną kurtyną nie docierali wtedy zbyt często twórcy tej klasy (pominąwszy może obecność na Kongresie Pokoju w 1948 r. Pabla Picassa i intelektualistów o lewicowych przekonaniach).
Obecna ekspozycja w Pawilonie Czterech Kopuł jest ponowną wizytą rzeźb Moore'a we Wrocławiu, a zarazem częścią wystawienniczej trylogii zapoczątkowanej ekspozycją w Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku, gdzie gigantyczne rzeźby przybyły ciężarówkami tunelem pod kanałem La Manche, by rozgościć się m.in. w orońskim parku. Do Wrocławia 23 obiekty rzeźbiarskie przybyły we wrześniu i będzie je można oglądać do 20 stycznia 2019 r. Trzecią odsłoną tej ekspozycji będzie pokaz w krakowskim Muzeum Narodowym rozpoczynający się w lutym 2019 r.
Na wrocławskiej wystawie obejrzeć możemy prace reprezentujące najbardziej charakterystyczne tematy, jakie interesowały brytyjskiego artystę: postacie spoczywające, formy wewnętrzne/zewnętrzne, macierzyństwo (matka z dzieckiem), rzeźby animalistyczne.


Są tu zarówno niewielkie kilkucentymetrowe figurki zwierzęce, jak i ustawione przed wejściem do Pawilonu Czterech Kopuł gigantyczne abstrakcyjne kompozycje z brązu. W pracach tych dostrzec można to wszystko co stanowi o specyfice twórczości abstrakcyjnego rzeźbiarza i co sprawiło, że dzieła te uznaje się już za klasykę sztuki współczesnej. Rozwiązania problemu usytuowania monumentalnej kompozycji w plenerze w otoczeniu obiektów architektonicznych, umiejętność "wprowadzenia" (czy raczej wykorzystania) przestrzeni do środka kompozycji z brązu, staranność obróbki i zróżnicowanie powierzchni rzeźbiarskiej, którą należy oglądać z różnych stron, zaglądać przez dziury i otwory, a nawet obserwować jak wygląda otoczenie widziane przez te szczególne okienka, to wszystko sprawia, że Henry Moore podobnie jak inni wielcy artyści wciąż przyciąga publiczność, nieustannie zachęca do dotykania, zbliżania się, wchodzenia w interakcje ze sztuką.


Wrocławska ekspozycja ma też dodatkowy kontekst - została usytuowana w historycznym awangardowym wnętrzu obiektu zaprojektowanego w 1912 r. przez niemieckiego architekta Hansa Poelziga. Wnętrza Pawilonu Czterech Kopuł doskonale współgrają z dużymi obiektami Moore'a, choć muszę przyznać iż sale ze szklanymi moore'owskimi  obiektami niewielkich gabarytów (np. sala animalistyczna), we wszechogarniającej bieli ścian i świateł są nieco przytłoczone.
Znakomicie natomiast prezentuje się aranżacja uwzględniająca  kontrast  wspaniałych rzeźbiarskich realizacji oświetlonych przez okienka w kopule, gdzie w centralnej części prezentowana jest 9-tonowa matka z dzieckiem, otoczona przez nisze z rzeźbami o średniej wielkości.


Ta część jest kwintesencją moore'owskiej monumentalności we wnętrzach, które muszą być odpowiednio obszerne, by pomieścić tak ogromne prace. Od razu pomyślałam o niesamowitych rzeźbach innego współczesnego rzeźbiarza, który gościł we Wrocławiu. Mam tu na myśli zestaw dzieł Tony Cragga, który w 2017 r. wtłoczony w sale Muzeum Współczesnego Wrocław po prostu się tam dusił... Wielkie sale Pawilonu Czterech Kopuł są wręcz stworzone do prezentacji tak dużych obiektów rzeźbiarskich. Dwadzieścia trzy rzeźby Henry Moore' a to nie jest zbyt wiele, więc wystawa pozostawiła we mnie pewien niedosyt, z drugiej strony jednak oglądanie tych prac na żywo to przeżycie niesamowite.

Wystawa czynna będzie do 27 stycznia 2019 r.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito