„Sztuka jest śladem naszej cywilizacji, kultury, historii ludzkości, ale też potrzebą piękna, pozostawienia czegoś wartościowego po sobie” – wywiad z artystką Moniką Feret
Artystyczne spojrzenie: W
lipcu w galerii Floriańska 22 w Krakowie będzie można obejrzeć Pani najnowsze
prace z cyklu „Twoje lustro”. Pojawi się tam sporo odniesień do coraz większej dominacji
w naszym życiu mediów społecznościowych, takich jak Facebook czy Instagram,
a także aluzje do związanych z social mediami, zachowań ludzi
współczesnych. Czym jest dla Pani tytułowe lustro? Krzywym zwierciadłem,
w którym powinniśmy się przeglądać, aby uświadomić sobie jak zmieniliśmy
realne życie na funkcjonowanie w
fikcyjnym, wirtualnym świecie?
Monika Feret: Myślę, że to bardzo interesujące i
intrygujące pytanie, które stawiam przede wszystkim odbiorcy mojej sztuki. Czy widzimy
rzeczywistość, czy tylko/aż własną świadomość, myśli, odczucia, wyobrażenia?
Może warto przyjąć perspektywę patrzenia od strony powierzchni lustra? Cykl
malarski jest pomostem między ujęciami: naturalnym (racjonalnym) i
transcendentalnym filozofii przedstawienia. Zapraszam do przestrzeni oscylacji
i zbieżności obu tych koncepcji. To spojrzenie z perspektywy doświadczeń oraz
postrzegania jednostki, a także świadectwo doświadczeń i postrzegania
społeczno-kulturowych uwarunkowań współczesnego świata. Ta oscylacja „pomiędzy”
wpisana jest w refleksje nad przedstawieniem obecnym w filozofii Heideggera,
Husserla, Lyotarda, Merleau Ponty’ego, Barthes’a, Marina. Cykl malarski „Twoje
lustro” zawiera wieloznaczną wymowę sensów egzystencjalnych, filozoficznych, socjologicznych i
antropologicznych. Żyjemy w czasach, które tak dobitnie recenzują słowa
Witkacego: Szpital wariatów
jest po prostu szkłem powiększającym, przez które można patrzeć na
społeczeństwo normalne. Czy są one dziś bardziej aktualne niż w
czasach wojennych? A myśl abstrakcjonistów? Czy chowane „za szafę” obrazy
Kandinsky’ego w opozycji do socrealizmu i stworzone środki abstrakcyjne w
sztuce znaczą to samo, co używane dziś komponenty abstrakcji w sztuce XXI wieku
w opozycji do czasu kapitalizmu? A może to ta sama wojna? Czy można przeniknąć
współczesny system wartości, jego codzienne rytuały? W pracach malarskich
pokazuję zaledwie ślad obecnych czasów, a może tylko powierzchnię jego lustra.
Niech widz zdecyduje sam. Najmniejsza sugestia linii, formy, barw nakierowuje
odbiór, a może zwodzi. Różnorodne zabiegi
artystyczne – figuracja, stylizacja, konwencja, zarys, faktura,
linearyzm, harmonia barw współgrają ze współczesnym, multiplikacyjnym
życiem człowieka. Dzisiejszy świat – wszystko i nic, na przemiał, na
gwałt, na produkt, na sprzedaż, do błyskawicznej konsumpcji, bez namysłu… a może to tylko lub aż rozbełtany koktajl z Ferdydurke Gombrowicza. Narracja napięcia
pomiędzy życiem a wyobraźnią, harmonią i porządkiem a chaosem, jazgotem i
kontrastem, realizmem a abstrakcją i czymś nieuchwytnym, podświadomym z echem
magicznego realizmu. Wszystko oddziałuje na siebie wzajemnie, czasem zaciera
granice i przenika się. Istota transformacji i transgresji. Proponuję wspólną grę z widzem
i swobodę w tworzeniu skojarzeń przy odbiorze prac. Nie sugeruję wprost przekazu pokazywanych tu obrazów, a
raczej nastawiam się na indywidualną interpretację widza w oparciu o strukturę
formalno -znaczeniową poszczególnych prac, w których każdy widz może znaleźć
swoje punctum, swoje szczególne estetyczne i refleksyjne wrażenie z własnej
perspektywy patrzenia i obserwowania.
Artystyczne spojrzenie:
W Pani pracach widoczne są nawiązania do sztuki prehistorycznej, do rysunków i
malowideł w jaskiniach. Skąd zainteresowanie takim rodzajem sztuki, i czy
powiązanie tej „barbarzyńskiej” twórczości z
symbolami współczesności to ostrzeżenie, że powoli stajemy się „dzikusami”?
Monika Feret: Kompozycję malarską tworzą
realistyczne, ale również abstrakcyjne, niejednoznaczne i niedookreślone
elementy, zawieszone pomiędzy różnymi rzeczywistościami.Współcześnie to ludzie stają się obiektem pułapki obyczajowej mody.
Wartości materialne i sztucznie wykreowane potrzeby stają się
niejednokrotnie pewnego rodzaju sacrum. Nowe trendy w social media narzucają
pewne zachowania. Krytyczna analiza współczesnych rozrywek - swoistych
rytuałów, takich jak robienie selfie, uleganie masowym,
internetowym zjawiskom została pokazana w kolażu różnych rzeczywistości i
materii. Czy wśród kręgu życia wokół portali społecznościowych postać człowieka
staje się komercyjnym znakiem? Cykl obrazów „Twoje lustro” jest satyrą na współczesne życie codzienne i trendy lansowane w obecnych czasach, dotyczące m.in. konsumpcjonizmu, komercji, pogoni za marką i modą, rozwoju technologii, snobizmu, seksizmu, zaprzedawania własnej osoby. Poddaję refleksji kondycję współczesnego człowieka, jego zachowania i obyczaje. Podobne aluzje do malarstwa jaskiń i współczesności pokazywałam w cyklu malarskim „Historia współczesnego dzikusa”.
Artystyczne spojrzenie:
W Pani twórczości występują elementy malarstwa i
rysunku, grafiki i rzeźby, a także roślin (liście, gałęzie, łodygi, kwiaty).
Jest Pani autorką niezwykłego projektu, w którym wykorzystane zostały liście;
czy mogłaby Pani opowiedzieć jak doszło do powstania cyklu "Podróż na
liściu"?
Monika Feret: Natura jest mi bliska. Jesienią 2014
roku wybrałam i przygotowałam kilkaset liści, które miały być wykorzystane jako
podłoże pod różne techniki malarskie (akryl, akwarela, tusz i pastel olejny). Urodziłam się jesienią, we wrześniu i od najmłodszych lat lubiłam odkrywać uroki tej pory
roku. Zdecydowanie jesień jest moją ulubioną porą roku pod względem wrażeń
wizualnych. Jest bardzo malarska. Jesienne liście dostarczają niezwykłego
bogactwa barw i tworzą dobre harmonie kolorystyczne, a dla artysty takie efekty
wizualne są cenne. Poza tym mój dom rodzinny znajduje się naprzeciw parku.
Zawsze spacerując, czy pokonując drogę do szkoły i ze szkoły, uwielbiałam
szelest liści pod stopami. Jakoś tak od dawna jesienne liście oddziaływały na
mnie artystycznie, sensorycznie i sensualnie (prawie na wszystkie zmysły). Sam
pomysł malowania na liściach to nie jest wynalazek współczesności. Nie wiadomo
jakie są dokładnie jego początki, ale już w starożytnym
Egipcie malowano na papirusie, a w Indiach od wieków maluje się na liściach.
Jeśli chodzi więc o samą formę malarstwa – malarstwa na liściach, nie czuję się
jej autorem. Takiego autorstwa sobie nie przywłaszczam. Uważam, że każdy może
malować na liściach tak samo jak na tradycyjnych mediach – płótnie, tekturze
itp. Natomiast mój pomysł polegał na tym, by wyjechać w podróż po Polsce i by
takie jesienne, kolorowe, niepowtarzalne, kruche, ulotne liście stały się
zapisem miłych wspomnień z podróży. Następnie chciałam takie wspomnienia
sprzedawać po prostu tam, gdzie się zatrzymam. Ten projekt jest również wyrazem
artystycznej drogi, podróży. Postawiłam raczej na przygodę i chęć doświadczenia
czegoś nieznanego. Spotkania i interakcje z napotkanymi ludźmi były także
dziełem w tym projekcie. Zresztą z „Podróży na liściu” powstał króciutki film
dokumentujący projekt. Myślę, że szerzej można odnaleźć w nim słodko-gorzką
wymowę o sytuacji młodych artystów. W tym wypadku bardzo dziękuję za zaufanie i
pomoc w
realizacji filmu reżyserowi i aktorowi Marcinowi Kobierskiemu.
Jestem wdzięczna wielu osobom, z którymi współpracowałam w tym projekcie, a których nie sposób tu wszystkich wymienić. Dziękuję każdemu z osobna! W trakcie podróży tworzyliśmy sztukę już razem. Uważam, że sztuka sama w sobie jest kwestią połączenia zaplanowania z przypadkiem, sytuacją zastaną lub spontanicznością. Jeśli chodzi o same liście, są one bardzo subtelne, dlatego pasują do mnie, do mojego charakteru. Budują też osobistą relację ze światem natury z jednej strony, a drugiej strony z tym, co na nich odmalowuję. Początkowo malowałam na liściach w projekcie „Podróż na liściu”. Obecnie elementy natury są częściej składnikiem malarskiej materii. To dla mnie bardzo inspirujące tworzywo. Mam pomysł na kolejny projekt z ich udziałem.
Jestem wdzięczna wielu osobom, z którymi współpracowałam w tym projekcie, a których nie sposób tu wszystkich wymienić. Dziękuję każdemu z osobna! W trakcie podróży tworzyliśmy sztukę już razem. Uważam, że sztuka sama w sobie jest kwestią połączenia zaplanowania z przypadkiem, sytuacją zastaną lub spontanicznością. Jeśli chodzi o same liście, są one bardzo subtelne, dlatego pasują do mnie, do mojego charakteru. Budują też osobistą relację ze światem natury z jednej strony, a drugiej strony z tym, co na nich odmalowuję. Początkowo malowałam na liściach w projekcie „Podróż na liściu”. Obecnie elementy natury są częściej składnikiem malarskiej materii. To dla mnie bardzo inspirujące tworzywo. Mam pomysł na kolejny projekt z ich udziałem.
Artystyczne spojrzenie:
W 2012 roku wykonała Pani obraz „Matka Boska Cygańska” dla krakowskiego
kościoła Matki Bożej Królowej Polski. Jak
to się stało, że zainteresowała się Pani pisaniem ikon?
Monika Feret: Obraz „Matka Boska Cygańska” nie jest
ikoną. Cieszę się, że mogłam wykonać dzieło dla znanego krakowskiego kościoła z
tak piękną historią. (Powstał „podstępem” w opozycji do komunizmu). Dołożenie
mojej współczesnej cegiełki do świątyni, potocznie zwanej „Arką Pana”, jest dla
mnie ogromnym wyróżnieniem. Zarówno pisanie ikon, jak i wykonywanie innych
religijnych obrazów jest dla mnie nie tylko artystyczną czynnością, ale przede
wszystkim tworzeniem narzędzia służącego ludziom do modlitwy, budowania relacji
z Bogiem i świadectwem mojej wiary. Jestem po prostu katoliczką i staram się
włączać wiarę do wszystkich obszarów mojego życia. Pisania ikon
spróbowałam w ramach
krakowskiego projektu religijnego "Bramy Wiary" (2013), który
swego czasu spotkał się z
ogromnym zainteresowaniem mediów. Byłam wówczas odpowiedzialna za dział „Sztuka
Wiary” w krakowskiej ASP, na którym wraz z innymi uczestnikami wystawy
zbiorowej prezentowałam swoją ikonę i prowadziłam wywiady z
ikonopisarką Anną Meisenhalter Crisanti, adeptami sztuki ikon i grupy
teatralnej „Pod Natchnieniem”.
Artystyczne spojrzenie:
Co stanowi główne źródło Pani inspiracji – podróże, wspomnienia,
rozmowy z ludźmi?
Monika Feret: Czerpię inspirację z własnych
doświadczeń, obserwacji, przeżyć, otoczenia i codzienności. W sztuce często nie
jest konieczne tworzenie, ale
odkrywanie czegoś, czego należy szukać i wykazywać wartość w naszym
świecie. Istotna dla moich artystycznych poszukiwań jest reinterpretacja
granic rzeczywistości, kolaż znaczeń i refleksji. Interesuje mnie łączenie
malarstwa z
rysunkiem, grafiką, rzeźbą oraz elementami natury (liście, gałęzie, łodygi,
kwiaty). Zanim rozpocznę pracę nad obrazami, poszukuję istotnych dla mnie
elementów.
W tym wypadku są to: moje osobiste
doświadczenia i uczucia, sztuka prehistoryczna, malarstwo materii, magiczny
realizm, sztuka Dalekiego Wschodu, sztuka socjologiczna, kadry z filmów,
wytwory popkultury, literatury, obrazy video i
muzyka. Przyglądam się również współczesnym artystom wplatającym elementy
natury w tkankę malarskiej materii, np. niemieckiemu twórcy Anselmowi
Kieferowi. Podpatruję kreskę u Matisse’a, Modiglianiego i Joana Miró.
Interesuje mnie nie tyle malarstwo tych artystów, co ich rysunek. Do swojej pracy
twórczej podchodzę uzbrojona nie tylko w warsztat artystyczny, ale także z
zacięciem… niemal naukowym. Pracując nad koncepcją projektu korzystam z
publikacji dotyczących socjologii,
filozofii, literatury i oczywiście sztuki. Uwielbiam wszystko, co ma znamiona
synkretyzmu w działaniu, zwłaszcza artystycznym. Sztuka jest śladem naszej cywilizacji, kultury, historii
ludzkości, ale też potrzebą piękna, pozostawienia czegoś wartościowego po
sobie. Każdy ma różne talenty i zdolności. Jeden pisze wiersze, śpiewa, a
jeszcze inny zajmuje się sztukami wizualnymi. Jednak zestawienie ich wszystkich
ze sobą wzbogaca i poszerza horyzonty. Kompozycje moich obrazów łączą również
układ zaplanowany i przemyślany z elementami przypadku, podświadome skojarzenia
i potrzeby wypowiedzi. Bardzo często odwracam kolejność tworzenia. Komponuję
obraz na sytuacji zastanej. Zazwyczaj nie rozpoczynam od szkicu koncepcyjnego,
ale najpierw bawię się materią i fakturą. Następnie przyglądam się temu
układowi i wyciągam z niego sensy zaplanowane. Dopiero wówczas wkraczam ze
środkami artystycznych przemyśleń i koncepcji.
Artystyczne spojrzenie: Jakich artystów ceni Pani najbardziej – czy ma Pani swoich ulubionych malarzy, których twórczość jest Pani
najbliższa?
Monika Feret: Bardzo lubię artystów malarstwa
materii: Jeana Fautriera, Antoniego Tapiesa, Alberto Burri’ego. Inspiruje mnie
sztuka Japonii i innych krajów Dalekiego Wschodu, poczynając od drzeworytów
końca XIX wieku po grafiki czasów współczesnych. Uważam, że prezentują
mistrzostwo kreski. Podobnie japońskie pismo, które równie dobrze może spełniać
rolę dzieła sztuki – doskonałego znaku graficznego. Podziwiam minimalistyczne,
oszczędne środki linearne pełne subtelności, ale także nierzadko wymownego i
zdecydowanego gestu, opisujące absolutnie wszystko! Myślę, że za mało jest
publikacji poświęconych sztuce Wschodu. Przynajmniej w porównaniu ze sztuką
zachodniej kultury.
Podpatruję poczynania
artystyczne swoich krakowskich profesorów, z którymi kontakt bardzo sobie
cenię. Podobają mi się również działania malarskie artystów wywodzących się ze
środowiska katowickiej ASP. Staram się śledzić na bieżąco sztukę twórców sztuk
wizualnych polskich i zagranicznych w ogóle. To bardzo inspirujące
doświadczenie, które dostarcza również ogromu doznań poczynając od zmysłowych,
estetycznych, a kończąc na procesach emocjonalnych i intelektualnych. Co
ciekawe, ankietując w Polsce w ubiegłym roku liczną grupę osób zainteresowanych
sztuką, jej współczesnych odbiorców, otrzymałam bardzo zaskakujące wnioski.
Mało kto zastanawia się, czego oczekują ludzie oglądający dzieła w miejscach
wystawienniczych; jaki jest ich punkt widzenia. Na pierwszym miejscu wcale nie
były wrażenia estetyczne, czy jak powszechnie się przyjęło „zobaczenie
skandalu”. Wygrało oczekiwanie…. refleksji (ok. 70%). Wrażenia estetyczne były
na drugim miejscu, następnie pragnienie doznania silnych emocji –
podekscytowania, wzburzenia, wstrząsu, euforii. Natomiast skandal uplasował się
na końcu (6% badanych).
Artystyczne spojrzenie: Czy literatura
lub poezja wywarły wpływ na Pani twórczość?
Monika Feret: Zdecydowanie. Jednak nie tylko
literatura. Na moją twórczość wpływają przede wszystkim powieści George’a
Orwella, Michaiła Bułhakowa, Josepha Conrada. Podobną funkcję, jaką spełniała w
„Folwarku zwierzęcym” nowomowa systemu komunistycznego i reprezentujące
ją zachowania ludzkiej manipulacji w postaci bohaterów świń, pokazują w
„Twoim lustrze” formy zwierzęce i ludzkie, a także znaki. Oczywiście jestem
daleka od takich porównań. Po pierwsze dlatego, że utwory Orwella to uznana
klasyka literatury, a po drugie ciężko skonfrontować dwie różne dyscypliny
kultury: sztukę i literaturę, które przecież posługują się innymi środkami
artystycznymi. Jestem w procesie rozwoju. Daleko mi do mistrzów, ale wierzę, że
moja sztuka z upływem czasu będzie coraz
bardziej progresywna. W moich malarskich
kompozycjach, na język form plastycznych, aluzyjny i metaforyczny, składają się elementy czerpane ze sztuki prehistorycznej,
malarstwa materii, fantastycznego realizmu, kadrów z filmów: Jaskinia zapomnianych snów Wernera Herzoga oraz Baraka czy Samsara Rona Fricke’a, literatury jak w
przypadku Folwarku
zwierzęcego George’a Orwella,
a także teledysków: Land of
Confusion Genesis, Leave me alone Michaela Jacksona, Stupid girls Pink. W obrazach można dostrzec świat
transformacji, nieustannych przeobrażeń i podobieństw.
Artystyczne spojrzenie: Zajmuje się Pani również
arteterapią, czy działalność twórcza może współczesnego człowieka „uzdrowić” czy
„naprawić”, czy w istocie działanie twórcze jest lekiem na… no właśnie na co –
depresję, zwątpienie, smutek, złość, chorobę?
Monika Feret: Kultura sama w sobie ma właściwości
lecznicze. Największe jej arcydzieła powstały na kanwie miłości lub cierpienia.
Sztuki wizualne, muzyka, aktorstwo, literatura, taniec mogą „oczyszczać” z
przykrych doświadczeń i przeżyć, uświadamiać trudność i rozwiązywać ją, odprężać, podnosić poziom satysfakcji i szczęścia, leczyć choroby
lub neutralizować ich skutki. Wytwory kultury działają nie tylko na widza, ale
również na wykonawcę. Arteterapia w zależności od kalibru danego problemu
i jego indywidualnego przeżywania może leczyć lub wspomagać leczenie.
Artystyczne spojrzenie: Wystawę
obrazów z cyklu „Twoje lustro” czekają podróże; czy może Pani zdradzić,
gdzie będą pokazywane?
Monika Feret: Wolałabym nie zdradzać. To szeroki
projekt. Jego realizację planuję na najbliższe 2-3 lata. Wystawom malarstwa
towarzyszą warsztaty plastyczne, arteterapeutyczne, gry edukacyjne dla
młodzieży w niektórych miejscach wystawienniczych i szkołach. Foldery z
zadaniami warsztatowymi są projektowane dla różnych grup wiekowych. Ideą
projektu jest tworzenie społeczeństwa otwartego na
sztukę, w którym każdy, bez względu na wiek czy status społeczny, może wziąć
udział w rozmowie na jej temat i spróbować własnych sił w twórczych działaniach. W ramach projektu przewidziany jest szereg
działań interdyscyplinarnych i
integracyjnych. Mam nadzieję również skłonić odbiorcę do refleksji nad
zjawiskami funkcjonowania życia współczesnych mi ludzi.
Artystyczne spojrzenie: Dziękuję, że
zgodziła się Pani odpowiedzieć na moje pytania.
Monika Feret: Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Ewa Mecner
Foto: dzięki uprzejmości artystki
Rozmawiała: Ewa Mecner
Foto: dzięki uprzejmości artystki
Świetna twórczość i bardzo ciekawy wywiad. Sama skłaniam się bardziej ku realizmowi, ale te prace naprawdę robią wrażenie.
OdpowiedzUsuń