"W zen ważne jest, by osiągnąć pustkę umysłu i w takim stanie tworzyć" - wywiad z Ewą Myoshin Hadydoń
W cyklu Wywiad z artystą - Ewa Myoshin Hadydoń
Artystyczne
spojrzenie: Jak zaczęła się Pani fascynacja kulturą Wschodu? I jak
odnalazła się Pani w odmiennej od polskiej rzeczywistości?
Ewa Myoshin Hadydoń: Od przeczytania o praktyce zen, szczególnie o praktyce
koanów; było to dla mnie tak fascynujące, że byłam gotowa poświęcić
temu życie. Najpierw zaczęłam praktykować sama, później już w grupie,
gdzie spotkałam mojego męża. On akurat wybierał się do Japonii na
trening zen i parę lat później pojechaliśmy już razem. Odnalezienie się
nie było trudne, bo mój mąż był już wówczas kapłanem zen i mieliśmy
głównie kontakt z innymi kapłanami i członkami świątyń (parafianami, w
polskim rozumieniu, ale to trochę inny system), którzy podchodzili do
nas z szacunkiem i sympatią. To bardzo nam ułatwiło początki.
Artystyczne
spojrzenie: Czy wciąż czuje się Pani związana z Polską, z Wrocławiem,
czy też po 30 latach Japonia stała się Pani domem?
Ewa Myoshin Hadydoń: Tak, czuję się związana z Polską, z Wrocławiem,
dokładnie tak samo jak z Japonią, z Sendai. Mam dwie ojczyzny i tak już
chyba będzie zawsze.
Artystyczne spojrzenie: Pani
prace związane są z buddyzmem, na wystawie w Galerii Miejskiej możemy
obejrzeć przedstawienia Buddy, czy może Pani objaśnić co oznaczają
napisy pokrywające jego twarz?
Ewa Myoshin Hadydoń: Zaraz po przyjeździe do
Japonii zaczęła się moja druga wielka fascynacja twarzami figur
buddyjskich, które miały w sobie coś dla mnie niezwykłego i usiłowałam to"coś"
uchwycić, zwłaszcza, że figury w większości nie były piękne, niektóre
były wręcz odpychające, ale to "coś" zawsze im towarzyszyło. Zaczęłam je
rysować, nie figury jako takie, ale moje o nich wyobrażenia, i żeby
jakoś odróżnić je od siebie (figury buddyjskie rozpoznaje się po
układzie rąk, co w sanskrycie określa się terminem mudra, widząc twarz
nie sposób wiedzieć kto to jest) zaczęłam stosować bonji, czyli rodzaj starożytnego
skryptu siddham, po japońsku, zwanego bonji. Jest to rodzaj sylabicznego
alfabetu, który używany był do zapisywania sanskryckich tekstów
buddyjskich, a który z Indii przez Chiny i Szlak Jedwabny trafił do
Japonii na przelomie VIII i IX wieku, gdzie rozwinął się w specyficzny i
niezwykle bogaty gatunek sztuki. Ów stary sanskryt, który w
Japonii rozwinął się w rodzaj osobnej sztuki można było spotkać nie
tylko w obrębie sztuki buddyjskiej, ale również na samurajskich mieczach,
hełmach, zbrojach, na kobiecych kimonach, a nawet ostatnio japońska
pop-kultura potrafiła to zaadoptować w wydrukach na t-shirtach. Bierze
się to stąd, że oprócz niezwykle wyrafinowanego kształtu, bonji i ich
tzw. seed letters reprezentują poszczególnych Buddów i Bodhisattwów i są
traktowane jako swoista ochrona przed nieszczęściem. Pisanie bonji
stało się moją kolejną fascynacją.
Ewa Myoshin Hadydoń: Na stworzenie pracy potrzebuję minimum miesiąca, żadnych szczególnych
warunków nie wymagam, żadnej muzyki, choć lubię, gdy z zewnątrz dobiegają
odgłosy życia.
Artystyczne spojrzenie: Czy nauka kaligrafii była dla Pani procesem trudnym, wymagającym
cierpliwości i wielu miesięcy ćwiczeń, i czy nie zniechęciły Pani
trudności, czy też przeciwnie - łatwo je Pani pokonała?
Ewa Myoshin Hadydoń: Nauka kaligrafii zajęła mi ok. 3 lat, z tym że zanim
zaczęłam się formalnie jej uczyć, już pisałam, kilka lat już pisałam i
nawet intucyjnie pisałam znaki we właściwej kolejnosci, największą
trudność sprawial mi tusz rozcierany na kamieniu, bo nie potrafiłam
zapanowac nad tym, by się nie rozlewał po papierze, w sposob
niekontrolowany, i by papier nie reagowal jak bibula. Tak to jest, gdy
pisze się na papierze washi.
Artystyczne spojrzenie: Jak Pani sądzi, czy jest jakaś zasadnicza różnica między artystami europejskimi a tymi, którzy wzrastali w kulturze Wschodu?
Ewa Myoshin Hadydoń: To zależy, czy ci, którzy wzrastali w kulturze Wschodu
zajmuja się tradycyjną sztuką, czy też działają swobodnie. Ci "swobodni",
przynajmniej w Japonii, są całkowicie tacy sami jak europejscy;
tradycyjni podlegają dyscyplinie, którą narzuca im technika.
Artystyczne spojrzenie: Wystawa w Galerii Miejskiej nosi tytuł "Kurz zen"? Co to znaczy?
Ewa Myoshin Hadydoń: Kurz Zen, to tytuł naszej wystawy już od 30 lat. Zen to
coś bardzo czystego, co nie zostawia śladów, jak bicie pieczęci na
wodzie, w naszym wypadku, to co robimy zostawia ślad, czyli jest to kurz... Inna interpretacja wywodzi sie z terminu buddyjskiego zwanego po
japońsku rokujin, czyli 6 kurzów. Tych 6 kurzów to wizualna forma i kolor,
dźwięk, zapach, smak, dotyk i myśl. Ów kurz wdziera się poprzez 6
naszych organów, zmysłów, a mianowicie oczy, uszy, nos, język, ciało i
umysł, poprzez które następuje kontakt, który z kolei wywołuje wrażenia,
które zmieniają się w emocje. Stąd kurz. W naszym wypadku owym kurzem
jest wizualna forma związana z praktyką zen.
Artystyczne spojrzenie: Jacy artyści wywarli wpływ na ukształtowanie się Pani twórczości?
Ewa Myoshin Hadydoń: Nie
wiem, ja nie śledzę działań, które dzieją się w sztuce. Po prostu
praktykuję zazen i tu jest źródło moich obrazów, produkt uboczny mojej
praktyki, czyli kurz zen.
Artystyczne spojrzenie: Jakie miejsca, pejzaże lub zabytki architektury Wschodu uważa Pani za najpiękniejsze i dlaczego?
Ewa Myoshin Hadydoń: Mogę odpowiadać wyłącznie o Japonii, bo kultura Wschodu, to nazbyt szerokie pojecie. Kyoto Sanjuusangendo, gdzie znajduje się 1000 posągów Bodhisattwy Kannon, to jest zreszta japoński skarb narodowy, autorstwa Tankei'a, to jest dzieło, które rzeczywiście rzuca na kolana. Świątynie Kyoto, Nara i Uji, świątynie Kamakura, świątynia Chusonji w Iwate, Yamadera w Yamagata. A dlaczego? Bo są po prostu piękne, nie ma tu innego wyjaśnienia.
Artystyczne spojrzenie: Czy Pani malarstwo może być odbierane jako rodzaj twórczości o
charakterze sakralnym? Czy mogłoby np. zdobić świątynię buddyjską?
Ewa Myoshin Hadydoń: Jest tak odbierane i moje prace wiszą w świątyniach buddyjskich. Wiele
naszych wystaw, zwłaszcza w Yamadera (Yamagata), było poprzedzanych
ceremonią "otwarcia oczu" obrazom, którą to ceremonię odprawia się, gdy
chce się traktować jakąś rzeźbę bądź obraz jako dzieło sakralne.
Artystyczne spojrzenie: Czy jakieś dzieła literackie wywarły wpływ na Pani twórczość, a jeśli tak to jakie?
Ewa
Myoshin Hadydoń: Nie maluję pod wpływem literatury, nie da się. W zen
ważne jest, by osiągnąć pustkę umysłu i w takim stanie tworzyć.
Artystyczne spojrzenie: Bardzo dziękuję, że zechciała Pani odpowiedzieć na moje pytania.
Rozmawiała: Ewa Mecner
Komentarze
Prześlij komentarz