"Poranki, kiedy obraz czeka po nocnym malowaniu" - wywiad z Joanną Szczepkowską
Artystyczne spojrzenie: Jest Pani aktorką, pisarką,
felietonistką. Skąd pasja do malarstwa i rysunku? Czy ta umiejętność
istniała w Pani od zawsze, stłumiona przez inne uzdolnienia, czy też
pojawiła się nagle?
Joanna Szczepkowska: Każda z tych odpowiedzi pasuje. Z jednej strony zawsze miałam dwóję z rysunków, z drugiej potajemnie zawsze coś rysowałam. Nawet na moich egzemplarzach sztuk, w których grałam, zawsze na marginesach powstawały jakieś postaci. Potem to jakoś wybuchło, kiedy wyprowadziłam się z rodzinnego domu i zamieszkałam sama. Mogłam wtedy robić co chcę i nagle okazało się, że najbardziej chcę właśnie rysować. Wtedy to były ogromne grafiki węglem. Potem to czasem wracało, ilustrowałam swoje zbiory felietonów i wierszy, aż zaczęłam sobie coś tam dłubać w komputerowych programach plastycznych i wpadłam już poważnie. Teraz wróciłam do rysunków i do farby.
Artystyczne spojrzenie: Pani wystawa w galerii Raven w Krakowie zatytułowana jest "Ludzie ulicy". Kim są bohaterowie Pani prac? Czy uwieczniała Pani konkretne osoby?
Joanna Szczepkowska: Nie. Konkretnych nigdy. Ja dużo chodzę ulicami i często widzę ludzi pozornie niezauważalnych, raczej takich z marginesu. Ci których maluję to zwykle zlepek mojej pamięci o nich, ale zazwyczaj daję im imiona.
Artystyczne spojrzenie: Co Panią inspiruje do tworzenia - życie codzienne, podróże, lektury, a może obrazy innych artystów?
Joanna Szczepkowska: Tylko życie. Ulica po prostu. Najchętniej namalowałabym każdego przechodnia.
Artystyczne spojrzenie: Jakich malarzy szczególnie Pani ceni? Czy ma Pani swoje ulubione obrazy?
Joanna Szczepkowska: Ja jestem wielbicielką impresjonistów, chociaż sama nie posługuję się tą techniką. Największą magię jednak mają dla mnie obrazy Vermeera. W nich jest cisza, a ja ciszy bardzo potrzebuję.
Artystyczne spojrzenie: Na wystawie można zobaczyć prace malarskie i rysunki; która technika jest Pani bliższa i dlaczego?
Joanna Szczepkowska: Rysuję odruchowo - często i wszędzie. Zwykle jedną kreską. Do obrazu podchodzę bardzo długo i ostrożnie, chociaż miniatury powstają zwykle błyskawicznie. Moje rysunki są bardzo „moje”, natomiast farby trzeba się ciągle uczyć, więc nigdy nie będzie takiego momentu, że powiem: Już znam, umiem to.
Artystyczne spojrzenie: W jakich warunkach najczęściej Pani tworzy - przy muzyce czy w ciszy?
Joanna Szczepkowska: Ja się wtedy kompletnie wyłączam, więc nic nie słyszę, może nawet chodzić pralka.
Artystyczne spojrzenie: Jaki etap pracy jest dla Pani najprzyjemniejszy - pomysł, realizacja czy finisz?
Joanna Szczepkowska: Najciekawsze są poranki, kiedy obraz czeka po nocnym malowaniu. Okazuje się zwykle inny niż go zostawiłam, jakby sam nad sobą pracował, kiedy spałam. To się z pewnością da chemicznie wytłumaczyć; farba schnie, utlenia się, ale jest takie wrażenie, jakby płótno żyło własnym życiem.
Artystyczne spojrzenie: Swoje dzieła pokazuje Pani w Krakowie, który tradycyjnie uchodzi za miejsce wyjątkowe dla artystów. Czy są tu miejsca, które szczególnie Pani lubi?
Joanna Szczepkowska: Tu nie ma miejsc, których nie lubię. Zresztą duża część mojej rodziny jest związana z Krakowem i to właśnie ta malarska, rzeźbiarska. Mój stryjeczny dziadek Jan Szczepkowski był znakomitym rzeźbiarzem i zaczynał w Jamie Michalikowej przy kukłach do kabaretu. Mam też wśród przodków malarza - ucznia Matejki, który nazywał się Ferdynand Bryll, ale ciągle za mało o nim wiem. Jednak duchowo czuję się bardzo bliska temu miastu.
Artystyczne spojrzenie: Na wystawie w galerii Raven można obejrzeć Pani wersję "Szału" według warszawskiego artysty Władysława Podkowińskiego. Historia tego dzieła łączy Warszawę (pokaz w Zachęcie) z Krakowem (stała ekspozycja w Sukiennicach). Czy z powstaniem Pani pracy wiąże się jakaś warszawsko-krakowska historia?
Joanna Szczepkowska: Całkiem inna i z innych rejonów życia. Kiedyś z powodu dość szczególnej wypowiedzi ministra na temat „rowerzystów” powstała taka moda, żeby fotografować rowery, a ja wpadłam na to, żeby zamiast konia w „Szale” namalować rower i to puściłam na facebooku. Potem ten obraz trochę przedobrzyłam i powstał nowy, który jest na wystawie Galerii Raven.
Artystyczne spojrzenie: Czym dla Pani jest malarstwo? Kolejnym, obok aktorstwa i pisarstwa, wcieleniem "artystycznej osobowości"?
Joanna Szczepkowska: Chyba tak to można ująć. Mam dość krótki staż, ale maluję z czystej potrzeby, tak samo jak kiedy zaczynałam grać czy pisać.
Artystyczne spojrzenie: Jakie są Pani artystyczne plany na najbliższą przyszłość? Czy szykuje Pani nowe wystawy?
Joanna Szczepkowska: Tak, kolejna będzie już większa, we Wrocławiu, ale to późny przyszły rok, umawiam się też na coś większego w Krakowie i coś całkiem innego w Warszawie, ale na razie to jeszcze szkic piórkiem…
Artystyczne spojrzenie: Bardzo dziękuję, że zgodziła się Pani odpowiedzieć na moje pytania.
Rozmawiała: Ewa Mecner
Foto: z archiwum Joanny Szczepkowskiej
Joanna Szczepkowska: Każda z tych odpowiedzi pasuje. Z jednej strony zawsze miałam dwóję z rysunków, z drugiej potajemnie zawsze coś rysowałam. Nawet na moich egzemplarzach sztuk, w których grałam, zawsze na marginesach powstawały jakieś postaci. Potem to jakoś wybuchło, kiedy wyprowadziłam się z rodzinnego domu i zamieszkałam sama. Mogłam wtedy robić co chcę i nagle okazało się, że najbardziej chcę właśnie rysować. Wtedy to były ogromne grafiki węglem. Potem to czasem wracało, ilustrowałam swoje zbiory felietonów i wierszy, aż zaczęłam sobie coś tam dłubać w komputerowych programach plastycznych i wpadłam już poważnie. Teraz wróciłam do rysunków i do farby.
Artystyczne spojrzenie: Pani wystawa w galerii Raven w Krakowie zatytułowana jest "Ludzie ulicy". Kim są bohaterowie Pani prac? Czy uwieczniała Pani konkretne osoby?
Joanna Szczepkowska: Nie. Konkretnych nigdy. Ja dużo chodzę ulicami i często widzę ludzi pozornie niezauważalnych, raczej takich z marginesu. Ci których maluję to zwykle zlepek mojej pamięci o nich, ale zazwyczaj daję im imiona.
Artystyczne spojrzenie: Co Panią inspiruje do tworzenia - życie codzienne, podróże, lektury, a może obrazy innych artystów?
Joanna Szczepkowska: Tylko życie. Ulica po prostu. Najchętniej namalowałabym każdego przechodnia.
Artystyczne spojrzenie: Jakich malarzy szczególnie Pani ceni? Czy ma Pani swoje ulubione obrazy?
Joanna Szczepkowska: Ja jestem wielbicielką impresjonistów, chociaż sama nie posługuję się tą techniką. Największą magię jednak mają dla mnie obrazy Vermeera. W nich jest cisza, a ja ciszy bardzo potrzebuję.
Artystyczne spojrzenie: Na wystawie można zobaczyć prace malarskie i rysunki; która technika jest Pani bliższa i dlaczego?
Joanna Szczepkowska: Rysuję odruchowo - często i wszędzie. Zwykle jedną kreską. Do obrazu podchodzę bardzo długo i ostrożnie, chociaż miniatury powstają zwykle błyskawicznie. Moje rysunki są bardzo „moje”, natomiast farby trzeba się ciągle uczyć, więc nigdy nie będzie takiego momentu, że powiem: Już znam, umiem to.
Artystyczne spojrzenie: W jakich warunkach najczęściej Pani tworzy - przy muzyce czy w ciszy?
Joanna Szczepkowska: Ja się wtedy kompletnie wyłączam, więc nic nie słyszę, może nawet chodzić pralka.
Artystyczne spojrzenie: Jaki etap pracy jest dla Pani najprzyjemniejszy - pomysł, realizacja czy finisz?
Joanna Szczepkowska: Najciekawsze są poranki, kiedy obraz czeka po nocnym malowaniu. Okazuje się zwykle inny niż go zostawiłam, jakby sam nad sobą pracował, kiedy spałam. To się z pewnością da chemicznie wytłumaczyć; farba schnie, utlenia się, ale jest takie wrażenie, jakby płótno żyło własnym życiem.
Artystyczne spojrzenie: Swoje dzieła pokazuje Pani w Krakowie, który tradycyjnie uchodzi za miejsce wyjątkowe dla artystów. Czy są tu miejsca, które szczególnie Pani lubi?
Joanna Szczepkowska: Tu nie ma miejsc, których nie lubię. Zresztą duża część mojej rodziny jest związana z Krakowem i to właśnie ta malarska, rzeźbiarska. Mój stryjeczny dziadek Jan Szczepkowski był znakomitym rzeźbiarzem i zaczynał w Jamie Michalikowej przy kukłach do kabaretu. Mam też wśród przodków malarza - ucznia Matejki, który nazywał się Ferdynand Bryll, ale ciągle za mało o nim wiem. Jednak duchowo czuję się bardzo bliska temu miastu.
Artystyczne spojrzenie: Na wystawie w galerii Raven można obejrzeć Pani wersję "Szału" według warszawskiego artysty Władysława Podkowińskiego. Historia tego dzieła łączy Warszawę (pokaz w Zachęcie) z Krakowem (stała ekspozycja w Sukiennicach). Czy z powstaniem Pani pracy wiąże się jakaś warszawsko-krakowska historia?
Joanna Szczepkowska: Całkiem inna i z innych rejonów życia. Kiedyś z powodu dość szczególnej wypowiedzi ministra na temat „rowerzystów” powstała taka moda, żeby fotografować rowery, a ja wpadłam na to, żeby zamiast konia w „Szale” namalować rower i to puściłam na facebooku. Potem ten obraz trochę przedobrzyłam i powstał nowy, który jest na wystawie Galerii Raven.
Artystyczne spojrzenie: Czym dla Pani jest malarstwo? Kolejnym, obok aktorstwa i pisarstwa, wcieleniem "artystycznej osobowości"?
Joanna Szczepkowska: Chyba tak to można ująć. Mam dość krótki staż, ale maluję z czystej potrzeby, tak samo jak kiedy zaczynałam grać czy pisać.
Artystyczne spojrzenie: Jakie są Pani artystyczne plany na najbliższą przyszłość? Czy szykuje Pani nowe wystawy?
Joanna Szczepkowska: Tak, kolejna będzie już większa, we Wrocławiu, ale to późny przyszły rok, umawiam się też na coś większego w Krakowie i coś całkiem innego w Warszawie, ale na razie to jeszcze szkic piórkiem…
Artystyczne spojrzenie: Bardzo dziękuję, że zgodziła się Pani odpowiedzieć na moje pytania.
Rozmawiała: Ewa Mecner
Foto: z archiwum Joanny Szczepkowskiej
Komentarze
Prześlij komentarz