Drugie Muzeum Beksińskiego
W Częstochowie w Miejskiej Galerii Sztuki zwiedzać już można Drugie
Muzeum Beksińskiego. Poprzednie obrazy wypożyczone przez znanego
kolekcjonera Piotra Dmochowskiego z Paryża, pojechały już do
Nowohuckiego Centrum Kultury w Krakowie, gdzie od jesieni będzie je
można podziwiać na ekspozycji.
Jak pisze w swojej monografii "Beksińscy" Magdalena Grzebałkowska, Piotra Dmochowskiego i Zdzisława Beksińskiego łączyła więź bliska miłości - nienawiści, pełna nie tylko aktów bezinteresowanej (a może interesownej - tego już dziś nie rozstrzygniemy, gdyż Zdzisław Beksiński nie żyje, w 2005 roku bestialsko zamordowany w swoim warszawskim mieszkaniu) przyjaźni z artystą, ale i licznych nieporozumień narosłych między kolekcjonerem i twórcą, który odczuwał niektóre próby ingerowania w sztukę jako swego rodzaju naciski.
25 maja uroczyście otwarto drugą odsłonę Muzeum Beksińskiego w Częstochowie. Znalazło się tu 28 obrazów olejnych (docelowo ma ich być 30) i 30 rysunków z kolejnej partii udostępnionej przez Piotra Dmochowskiego jako depozyt.
Eksponowane są w tym samym miejscu - w odnowionym wnętrzu galerii MGS w dwóch salach (w trzeciej, na niższym poziomie, znajdują się obrazy 2 artystów francuskich inspirujących się twórczością Beksińskiego - Svetlina Russeva i Michela Henricota), dzięki czemu widz może w niemal kościelnym półmroku kontemplować niezwykłe, surrealistyczne dzieła mistrza z Sanoka.
Na wystawie można zobaczyć pełne bólu , cierpienia, nagromadzonych i tłumionych uczuć portrety pojedynczych postaci i par, w tym także tańce śmierci wtulonych w siebie rozpaczliwie istot oraz dramatyczne, ekspresyjne niczym u średniowiecznych mistrzów, wersje ukrzyżowania.
Oglądamy na tych obrazach postacie samotne - w pejzażu pustym, zredukowanym do kilku elementów, ale i budowle o strukturze tak precyzyjnie odtworzonej i tak osobliwej, że mimowolnie czujemy niepokój. Fascynujące są te budowle zaprojektowane i wymyślone przez artystę (i nic dziwnego, wszak Zdzisław Beksiński ukończył Wydział Architektury na Politechnice Krakowskiej), który mnóstwo czasu musiał poświęcić, aby wydobyć z nich mroczne, surrealistyczno-oniryczne akcenty.
Postacie stworzone z kości, o głowach pozbawionych oczu, cierpiące albo pogardliwie zwrócone do swego wewnętrznego świata to najbardziej fascynujące elementy wykreowane przez mistrza z Sanoka. Każdy widz znajdzie w tym malarstwie odrębne odniesienia.
Aby wzbogacić swoją wiedzę o tym jak tworzył Beksiński, warto obejrzeć dostępne na ekspozycji filmy dokumentalne, w których artysta opowiada o powstaniu tych prac, o zmaganiu się z materią malarską, o kolejnych warstwach tworzących coraz doskonalsze projekcje wyobrażni...
To obrazy pełne bólu, chorobliwości i zanurzania się w świecie, do jakiego zwykły człowiek czasem trafia w koszmarach sennych. A przy tym malarsko doskonałe, perfekcyjnie do ostatniego szczególiku dopracowane, mające w sobie ten szczególny realizm, który prostą drogą wiedzie w świat abstrakcyjny, świat który, oglądany na obrazach, budzi równocześnie grozę i fascynację. Świat, którego w rzeczywistości nie chcielibyśmy poznać na żywo.
Obrazy nie mają tytułów, co daje widzowi pole do subiektywnego rozważania treści przedstawionych. Artysta nie ogranicza, ale też nie wskazuje ścieżki, która zaprowadzi nas do "wnętrza" jego wizji. Nieczęsto się zdarza taka postawa. Beksiński daje nam malarstwo do przeżywania.
Niezwykłe są tu po raz pierwszy pokazane rysunki i monotypie Beksińskiego. Artysta nigdy ich wcześniej nie eksponował - trzymał je na pawlaczu w swoim warszawskim mieszkaniu. Monotypie wykonane zostały z płyt użytych już po śmierci Beksińskiego przez kolekcjonera Piotra Dmochowskiego.
Pozwalają one prześledzić, w jakim kierunku zmierzały poszukiwania ikonograficzne i formalne artysty. Niektóre rysunki bliskie są twórczości surrealisty Victora Braunera i jego okultystycznym inspiracjom. Warto obejrzeć te prace i odnaleźć w nich pierwociny wizji malarskich.
Na ekspozycji nie można robić zdjęć, więc czytający niniejszy tekst muszą mi uwierzyć na słowo i samodzielnie skonfrontować moje refleksje z własnymi obserwacjami podczas osobistej wizyty w tym miejscu.
Jak pisze w swojej monografii "Beksińscy" Magdalena Grzebałkowska, Piotra Dmochowskiego i Zdzisława Beksińskiego łączyła więź bliska miłości - nienawiści, pełna nie tylko aktów bezinteresowanej (a może interesownej - tego już dziś nie rozstrzygniemy, gdyż Zdzisław Beksiński nie żyje, w 2005 roku bestialsko zamordowany w swoim warszawskim mieszkaniu) przyjaźni z artystą, ale i licznych nieporozumień narosłych między kolekcjonerem i twórcą, który odczuwał niektóre próby ingerowania w sztukę jako swego rodzaju naciski.
25 maja uroczyście otwarto drugą odsłonę Muzeum Beksińskiego w Częstochowie. Znalazło się tu 28 obrazów olejnych (docelowo ma ich być 30) i 30 rysunków z kolejnej partii udostępnionej przez Piotra Dmochowskiego jako depozyt.
Eksponowane są w tym samym miejscu - w odnowionym wnętrzu galerii MGS w dwóch salach (w trzeciej, na niższym poziomie, znajdują się obrazy 2 artystów francuskich inspirujących się twórczością Beksińskiego - Svetlina Russeva i Michela Henricota), dzięki czemu widz może w niemal kościelnym półmroku kontemplować niezwykłe, surrealistyczne dzieła mistrza z Sanoka.
Na wystawie można zobaczyć pełne bólu , cierpienia, nagromadzonych i tłumionych uczuć portrety pojedynczych postaci i par, w tym także tańce śmierci wtulonych w siebie rozpaczliwie istot oraz dramatyczne, ekspresyjne niczym u średniowiecznych mistrzów, wersje ukrzyżowania.
Oglądamy na tych obrazach postacie samotne - w pejzażu pustym, zredukowanym do kilku elementów, ale i budowle o strukturze tak precyzyjnie odtworzonej i tak osobliwej, że mimowolnie czujemy niepokój. Fascynujące są te budowle zaprojektowane i wymyślone przez artystę (i nic dziwnego, wszak Zdzisław Beksiński ukończył Wydział Architektury na Politechnice Krakowskiej), który mnóstwo czasu musiał poświęcić, aby wydobyć z nich mroczne, surrealistyczno-oniryczne akcenty.
Postacie stworzone z kości, o głowach pozbawionych oczu, cierpiące albo pogardliwie zwrócone do swego wewnętrznego świata to najbardziej fascynujące elementy wykreowane przez mistrza z Sanoka. Każdy widz znajdzie w tym malarstwie odrębne odniesienia.
Aby wzbogacić swoją wiedzę o tym jak tworzył Beksiński, warto obejrzeć dostępne na ekspozycji filmy dokumentalne, w których artysta opowiada o powstaniu tych prac, o zmaganiu się z materią malarską, o kolejnych warstwach tworzących coraz doskonalsze projekcje wyobrażni...
To obrazy pełne bólu, chorobliwości i zanurzania się w świecie, do jakiego zwykły człowiek czasem trafia w koszmarach sennych. A przy tym malarsko doskonałe, perfekcyjnie do ostatniego szczególiku dopracowane, mające w sobie ten szczególny realizm, który prostą drogą wiedzie w świat abstrakcyjny, świat który, oglądany na obrazach, budzi równocześnie grozę i fascynację. Świat, którego w rzeczywistości nie chcielibyśmy poznać na żywo.
Obrazy nie mają tytułów, co daje widzowi pole do subiektywnego rozważania treści przedstawionych. Artysta nie ogranicza, ale też nie wskazuje ścieżki, która zaprowadzi nas do "wnętrza" jego wizji. Nieczęsto się zdarza taka postawa. Beksiński daje nam malarstwo do przeżywania.
Niezwykłe są tu po raz pierwszy pokazane rysunki i monotypie Beksińskiego. Artysta nigdy ich wcześniej nie eksponował - trzymał je na pawlaczu w swoim warszawskim mieszkaniu. Monotypie wykonane zostały z płyt użytych już po śmierci Beksińskiego przez kolekcjonera Piotra Dmochowskiego.
Pozwalają one prześledzić, w jakim kierunku zmierzały poszukiwania ikonograficzne i formalne artysty. Niektóre rysunki bliskie są twórczości surrealisty Victora Braunera i jego okultystycznym inspiracjom. Warto obejrzeć te prace i odnaleźć w nich pierwociny wizji malarskich.
Na ekspozycji nie można robić zdjęć, więc czytający niniejszy tekst muszą mi uwierzyć na słowo i samodzielnie skonfrontować moje refleksje z własnymi obserwacjami podczas osobistej wizyty w tym miejscu.
Komentarze
Prześlij komentarz