Andy Warhol w Częstochowie

Andy Warhol jest najbardziej charakterystycznym i najpopularniejszym przedstawicielem pop-artu. Właściwie mówiąc pop-art, myślimy Warhol. Twórca, który rozpowszechnił serigrafie z najbanalniejszymi wizerunkami - puszki zupy Campbella, kwiatków, Marilyn Monroe, Jackie Kennedy,  bananów, krówek i innych  postaci i przedmiotów z codziennego amerykańskiego życia lat 60., był też filmowcem, projektantem butów i autorem okładek płyt muzycznych. Te ostatnie można obecnie obejrzeć na świetnie zaaranżowanej wystawie w Miejskiej Galerii Sztuki w Czestochowie.
Kuratorem tej wystawy jest Piotr Metz, znakomity dziennikarz muzyczny związany z radiową Trójką. Wystawa, w którą wchodzimy jest światem składającym się z warholowskich gadżetów. Mamy tu fotografie Warhola w słynnej platynowej peruczce, mamy wielką ścianę z powtarzalnymi wizerunkami krowy, banany (te z okładki płyty The Velvet Underground &Nico) naklejone na podłodze i prawdziwe puszki z zupami firmy Campbella, a także pościel i trampki ze wzorami zaprojektowanymi przez Warhola.
Świetnym pomysłem jest stworzenie wystawy, która jest jakby jedną wielką instalacją pełną warholowskich gadżetów. Warto zwrócić uwagę jednak  na rzadko akcentowaną działalność graficzną Warhola jako projektanta 50 okładek płytowych i to nie tylko dla znanych zespołów jak Rolling Stones (słynna okładka "Sticky Fingers" z prawdziwym suwakiem wszytym w zdjęcie dżinsów ), ale i do muzyki poważnej. Już z końca lat 40. pochodzi  umieszczona w szklanej gablocie okładka do "Aleksandra Newskiego" Sergiusza Prokofiewa. Na częstochowskiej wystawie okładek jest kilkadziesiąt.
Akcentów muzycznych jest tu  sporo - jest magnetofon szpulowy, który dla starszych widzów może okazać się nostalgicznym elementem z  przeszłości, są wielkie drewniane  konstrukcje ("palety")  zbite z desek, do których poprzyczepiano okładki płytowe.
Pomysł takiej aranżacji stanowi być może aluzję do tego jak wyglądała undergroundowa  warholowska Factory w Nowym Jorku,  z prymitywnymi  zwyczajnymi przedmiotami, umieszczonymi w surowym industrialnym wnętrzu.
Niedawno w krakowskim MOCAKu można było obejrzeć instalację Krystiana Lupy odtwarzającą atmosferę warholowskiej Fabryki. Częstochowska wystawa to kolejna ekspozycja, dzięki której można zanurzyć się w świat Warhola, który co prawda twierdził,  że każdy ma swoje pięć minut i musi je maksymalnie wykorzystać, ale jak widać mit Andy'ego jako ikony pop-artu jest wciąż żywy i wciąż inspiruje i fascynuje zarówno artystów jak i odbiorców.
Wystawę o znaczącym tytule "33 i 1/3 RPM" (aluzja do płyt długogrających o takiej właśnie liczbie obrotów na minutę; obecnie używa się raczej okreslenia winyle niż płyty długogrające ) warto obejrzeć jeszcze z jednego powodu - aby uświadomić sobie, że obecnie żyjemy w świecie zapowiedzianym przez Warhola i przez niego wymyślonym, pełnym gadżetów masowej produkcji, wzorów powtarzalnych na modnych koszulkach i torbach, a także wszechobecnej muzyki.
Factory była przestrzenią pełną muzyki i muzyczne gwiazdy z upodobaniem ją odwiedzały (Nico i Velvet Underground), a dziś przecież niemal każdy żyje ze słuchawkami w uszach, rekordy popularności biją serwisy takie jak youtube i Spotify, a na ulicach i w środkach komunikacji słuchający z Iphone'ów muzyki ludzie w różnym wieku stali się stałym elementem krajobrazu kulturowego.
Ekspozycja czynna będzie do 10 lipca 2016 r.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito