Ossolińskie rarytasy
We wrocławskim Ossolineum obejrzeć można wystawę ze zbiorów tej jakże
szacownej instytucji. Z ulicy Szewskiej, przechodząc przez ogromne
drewniane drzwi, dostajemy się wprost na niesamowicie zielony
dziedziniec, pośrodku którego rośnie okazałe, obrośnięte bluszczem
drzewo. Ściany otaczających podwórzec budynków gęsto pokryte zielonym
kilimem bluszczowych liści zachęcają do zatrzymania się na chwilę,
rozejrzenia, pokontemplowania urody tego miejsca i dopiero wówczas
ruszenia dalej na pierwsze piętro, gdzie w sali, a raczej w salach, Pod
Kopułą mieści się fragment bogatych zbiorów z dawnego Muzeum
Lubomirskich we Lwowie, który obecnie jest w posiadaniu Zakładu imienia
Ossolińskich.
Wystawa niewielka, ale pełna perełek, które nawet niezbyt zaznajomionego z historią sztuki widza mogą oczarować. Bo któż nie zna słynnej Panoramy Racławickiej? Jeden z jej autorów Jan Styka jest twórcaą ogromnego prezentowanego na ossolińskiej wystawie obrazu "Polonia", gdzie dojrzeć można i Adama Mickiewicza ze sztandarem i odzianego w czerwień skulonego Stańczyka, gdzieś tam z brzegu tej monumentalnej alegorii Konstytucji 3 maja 1791 roku.
Obok na ścianie wiszą obrazy twórców, których nazwiska również znane są powszechnie. Bo trudno nie słyszeć o Kossaku i jego wspaniałych koniach, które uwieczniał na wielu obrazach, rysunkach czy szkicach. Akwarelę Juliusza - seniora i założyciela malarskiego rodu Kossaków, można podziwiać na plakacie reklamującym wystawę.
Obok wisi dzieło dziewiętnastowiecznego artysty Artura Grottgera, twórcy patriotyczych grafik (nie tak dawno można je było podziwiać w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie), który tym razem zaprezentowany został jako malarz. Na mnie największe wrażenie zrobiły jednak słynne rysunki Michała Elwira Andriolliego do XIX-wiecznego wydania "Pana Tadeusza" (swego czasu zarzucano im niezgodność z realiami historycznymi epoki i nadmierny dramatyzm, ale któż dziś o tym pamięta?), a także ilustrowany przez Stanisława Wyspiańskiego egzemplarz homerowej Iliady oraz niewielki olejny obraz namalowany przez Cypriana Kamila Norwida ("Jutrznia"). Nie sposób również nie zwrócić uwagi na reprodukcje dzieł , których oryginały znajdują się w zbiorach ossolińskich, czyli na prace tak wybitnych artystów jak Albrecht Duerer czy Rembrandt.
Jako ciekawostkę można zobaczyć wykonanego przez znakomitego, niestety nieżyjącego już wrocławskiego grafika i malarza Eugeniusza Geta Stankiewicza "Zajączka", który został jak zawsze u Geta wzbogacony o jego charakterystyczny wizerunek głowy (identyczną można obejrzeć na fasadzie Domu Miedziorytnika, mieszczącym się we wrocławskiej kamieniczce Jaś, który połączony jest z Małgosią, w której oprócz sklepu z pamiątkami jest obecnie także... drink bar). Obok tej pracy widnieje matryca miedziana, z której wykonana została odbitka zwierzaka wykonanego według duererowskiego wzoru.
Po obejrzeniu ekspozycji można zejść na dół, gdzie w auli z przepięknymi żyrandolami zorganizowano wystawę poświęconą zmarłemu niedawno profesorowi Władysławowi Bartoszewskiemu. Obok typowych dla tego rodzaju ekspozycji pamiątek historycznych i wycinków z gazet, można też poczytać specyficzne bon moty Profesora umieszczone na jego karykaturach wykonanych przez znanych satyryków. Najdobitniej świadczą o tym jaki dystans miał do siebie i otaczającego go świata.
Obie te ekspozycje godne sa polecenia, przy czym nasuwa mi się refleksja, że gdyby z większym rozmachem wystawę Z kolekcji Ossolineum zorganizować i bardziej nagłośnić i rozreklamować to wydarzenie, to niewątpliwie więcej osób pojawiło by się aby podziwiać ossolińskie rarytasy.
Wystawa czynna jest do 30 września.
Wystawa niewielka, ale pełna perełek, które nawet niezbyt zaznajomionego z historią sztuki widza mogą oczarować. Bo któż nie zna słynnej Panoramy Racławickiej? Jeden z jej autorów Jan Styka jest twórcaą ogromnego prezentowanego na ossolińskiej wystawie obrazu "Polonia", gdzie dojrzeć można i Adama Mickiewicza ze sztandarem i odzianego w czerwień skulonego Stańczyka, gdzieś tam z brzegu tej monumentalnej alegorii Konstytucji 3 maja 1791 roku.
Obok na ścianie wiszą obrazy twórców, których nazwiska również znane są powszechnie. Bo trudno nie słyszeć o Kossaku i jego wspaniałych koniach, które uwieczniał na wielu obrazach, rysunkach czy szkicach. Akwarelę Juliusza - seniora i założyciela malarskiego rodu Kossaków, można podziwiać na plakacie reklamującym wystawę.
Obok wisi dzieło dziewiętnastowiecznego artysty Artura Grottgera, twórcy patriotyczych grafik (nie tak dawno można je było podziwiać w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie), który tym razem zaprezentowany został jako malarz. Na mnie największe wrażenie zrobiły jednak słynne rysunki Michała Elwira Andriolliego do XIX-wiecznego wydania "Pana Tadeusza" (swego czasu zarzucano im niezgodność z realiami historycznymi epoki i nadmierny dramatyzm, ale któż dziś o tym pamięta?), a także ilustrowany przez Stanisława Wyspiańskiego egzemplarz homerowej Iliady oraz niewielki olejny obraz namalowany przez Cypriana Kamila Norwida ("Jutrznia"). Nie sposób również nie zwrócić uwagi na reprodukcje dzieł , których oryginały znajdują się w zbiorach ossolińskich, czyli na prace tak wybitnych artystów jak Albrecht Duerer czy Rembrandt.
Jako ciekawostkę można zobaczyć wykonanego przez znakomitego, niestety nieżyjącego już wrocławskiego grafika i malarza Eugeniusza Geta Stankiewicza "Zajączka", który został jak zawsze u Geta wzbogacony o jego charakterystyczny wizerunek głowy (identyczną można obejrzeć na fasadzie Domu Miedziorytnika, mieszczącym się we wrocławskiej kamieniczce Jaś, który połączony jest z Małgosią, w której oprócz sklepu z pamiątkami jest obecnie także... drink bar). Obok tej pracy widnieje matryca miedziana, z której wykonana została odbitka zwierzaka wykonanego według duererowskiego wzoru.
Po obejrzeniu ekspozycji można zejść na dół, gdzie w auli z przepięknymi żyrandolami zorganizowano wystawę poświęconą zmarłemu niedawno profesorowi Władysławowi Bartoszewskiemu. Obok typowych dla tego rodzaju ekspozycji pamiątek historycznych i wycinków z gazet, można też poczytać specyficzne bon moty Profesora umieszczone na jego karykaturach wykonanych przez znanych satyryków. Najdobitniej świadczą o tym jaki dystans miał do siebie i otaczającego go świata.
Obie te ekspozycje godne sa polecenia, przy czym nasuwa mi się refleksja, że gdyby z większym rozmachem wystawę Z kolekcji Ossolineum zorganizować i bardziej nagłośnić i rozreklamować to wydarzenie, to niewątpliwie więcej osób pojawiło by się aby podziwiać ossolińskie rarytasy.
Wystawa czynna jest do 30 września.
Komentarze
Prześlij komentarz