Tajemnica „Biczowania"
Przedstawienie Jezusa chłostanego przez żołnierzy w asyście
przyglądającej się tej scenie publiczności na dziedzińcu pałacu Piłata, w
Wielki Piątek, tuż po skazaniu Chrystusa na śmierć to motyw, który
opisany został w Nowym Testamencie.
W sztuce temat ten znany był od IX wieku. Podejmowano go często w wiekach średnich (przykładem może być fresk w klasztorze dominikanów w Krakowie), ale i później w epoce renesansu i baroku. Biczowanie malował Piero della Francesca i Caravaggio, a także Rubens i jego uczniowie.
Nierzadko namalowane sceny biczowania autorstwa nieznanych dziś mistrzów, zdobiły ołtarze kościołów i kaplice pałacowe, a także prywatne kolekcje zamożnych wielbicieli sztuki.
W ramach Galerii Jednego Obrazu w Muzeum Historii Katowic pokazany został barokowy obraz ze zbiorów prywatnych, nazwany od tematyki dzieła „Biczowaniem”. Pracownicy muzeum nie zdradzają nazwiska właścicieli eksponowanego czasowo dzieła, bo po licznych kradzieżach w domach krakowskich kolekcjonerów dzieł sztuki, wolą dmuchać na zimne. A obraz, jak można się było przekonać podczas uroczystego otwarcia wystawy, jest wart pokazania.
Podczas konserwacji płótna odkryto datę powstania – 1624 rok i sygnaturę autora BK. Historycy sztuki od długiego czasu analizują poszczególne nazwiska ze słynnego leksykonu artystów Thieme-Beckera, próbując dopasować je do tego dzieła. Daremnie. Była co prawda koncepcja, że jest to flamandzki mistrz Bartholomeus Katzenberger z Wurzburga, jednak jak się okazało on sygnował swoje dzieło literkami BKW. Podejrzewano o autorstwo także malarza zwanego Monografistą BK z Dordrechtu, jednak i to nazwisko wykluczono.
Z całą pewnością wiadomo jedynie, że dzieło powstało we Flandrii. Świadczy o tym styl przedstawienia masywnej postaci Chrystusa przypominającego postacie z obrazów Rubensa, a także charakterystyczne stroje namalowanych oprawców. Jeden z żołdaków okładających Jezusa biczem ma typowo flamandzką zbroję, drugi zaś wymyślny kaftan z tasiemkami, popularny we Flandrii w XVII wieku.
Obraz jest duży – ma 100 cm na 150 cm, co również przemawia za tym że powstał we Flandrii. W XVII- wiecznej Holandii obrazy były raczej niewielkich rozmiarów, tak aby pasowały do wąskich pomieszczeń prywatnych zamawiających. Nie bez powodu mówi się przecież o małych mistrzach holenderskich. We Flandrii gdzie dominowały zamówienia do okazałych ołtarzy kościelnych, sal pałaców i rezydencji bogacących się na handlu suknem Flamandów obrazy musiały być odpowiedniej wielkości. Wystarczy wspomnieć dzieła Rubensa czy Jordaensa.
Dzieło nieznanego Flamanda eksponowane jest w Muzeum Historii Katowic w salce o ścianach pomalowanych na czerwono. Przedstawia centralnie usytuowanego Chrystusa przywiązanego do półkolumny, co symbolizuje zwycięstwo nad pogaństwem, zaś postacie oprawców z wykrzywionymi złością twarzami wyglądają jak te z obrazów Hieronima Boscha.
"Biczowanie" wykonano zapewne dla jakiegoś zamożnego kolekcjonera, który patrząc na nie mógł rozważać jedną ze scen pasyjnych, jakie często malowano w formie cykli, a także podziwiać piękno żywej kolorystyki, różnorodność strojów, znaną mu zapewne z życia codziennego. Patrząc na obraz można wytropić różne kryjące się w cieniu postacie, jak np. mały czarnoskóry chłopczyk - być może służący, który przypadkiem pojawił się na dziedzińcu pałacu Piłata, a także grupka przypadkowych gapiów widoczna u dołu po lewej stronie. Obraz zachęca do kontemplacji i zadumy. Szkoda, że nie gości w muzealnej sali na stałe.
W sztuce temat ten znany był od IX wieku. Podejmowano go często w wiekach średnich (przykładem może być fresk w klasztorze dominikanów w Krakowie), ale i później w epoce renesansu i baroku. Biczowanie malował Piero della Francesca i Caravaggio, a także Rubens i jego uczniowie.
Nierzadko namalowane sceny biczowania autorstwa nieznanych dziś mistrzów, zdobiły ołtarze kościołów i kaplice pałacowe, a także prywatne kolekcje zamożnych wielbicieli sztuki.
W ramach Galerii Jednego Obrazu w Muzeum Historii Katowic pokazany został barokowy obraz ze zbiorów prywatnych, nazwany od tematyki dzieła „Biczowaniem”. Pracownicy muzeum nie zdradzają nazwiska właścicieli eksponowanego czasowo dzieła, bo po licznych kradzieżach w domach krakowskich kolekcjonerów dzieł sztuki, wolą dmuchać na zimne. A obraz, jak można się było przekonać podczas uroczystego otwarcia wystawy, jest wart pokazania.
Podczas konserwacji płótna odkryto datę powstania – 1624 rok i sygnaturę autora BK. Historycy sztuki od długiego czasu analizują poszczególne nazwiska ze słynnego leksykonu artystów Thieme-Beckera, próbując dopasować je do tego dzieła. Daremnie. Była co prawda koncepcja, że jest to flamandzki mistrz Bartholomeus Katzenberger z Wurzburga, jednak jak się okazało on sygnował swoje dzieło literkami BKW. Podejrzewano o autorstwo także malarza zwanego Monografistą BK z Dordrechtu, jednak i to nazwisko wykluczono.
Z całą pewnością wiadomo jedynie, że dzieło powstało we Flandrii. Świadczy o tym styl przedstawienia masywnej postaci Chrystusa przypominającego postacie z obrazów Rubensa, a także charakterystyczne stroje namalowanych oprawców. Jeden z żołdaków okładających Jezusa biczem ma typowo flamandzką zbroję, drugi zaś wymyślny kaftan z tasiemkami, popularny we Flandrii w XVII wieku.
Obraz jest duży – ma 100 cm na 150 cm, co również przemawia za tym że powstał we Flandrii. W XVII- wiecznej Holandii obrazy były raczej niewielkich rozmiarów, tak aby pasowały do wąskich pomieszczeń prywatnych zamawiających. Nie bez powodu mówi się przecież o małych mistrzach holenderskich. We Flandrii gdzie dominowały zamówienia do okazałych ołtarzy kościelnych, sal pałaców i rezydencji bogacących się na handlu suknem Flamandów obrazy musiały być odpowiedniej wielkości. Wystarczy wspomnieć dzieła Rubensa czy Jordaensa.
Dzieło nieznanego Flamanda eksponowane jest w Muzeum Historii Katowic w salce o ścianach pomalowanych na czerwono. Przedstawia centralnie usytuowanego Chrystusa przywiązanego do półkolumny, co symbolizuje zwycięstwo nad pogaństwem, zaś postacie oprawców z wykrzywionymi złością twarzami wyglądają jak te z obrazów Hieronima Boscha.
"Biczowanie" wykonano zapewne dla jakiegoś zamożnego kolekcjonera, który patrząc na nie mógł rozważać jedną ze scen pasyjnych, jakie często malowano w formie cykli, a także podziwiać piękno żywej kolorystyki, różnorodność strojów, znaną mu zapewne z życia codziennego. Patrząc na obraz można wytropić różne kryjące się w cieniu postacie, jak np. mały czarnoskóry chłopczyk - być może służący, który przypadkiem pojawił się na dziedzińcu pałacu Piłata, a także grupka przypadkowych gapiów widoczna u dołu po lewej stronie. Obraz zachęca do kontemplacji i zadumy. Szkoda, że nie gości w muzealnej sali na stałe.
Komentarze
Prześlij komentarz