Ostatnie godziny starego roku, czyli podsumowanie

Miniony rok w sztuce nie zaznaczył się jakoś szczególnie. Owszem, było głośno o niektórych wystawach  (np. wrocławskiej ekspozycji "Tauromachie" prezentującej kopie grafik hiszpańskich artystów w odnowionych salach zespołu pobernardyńskiego), było też kilka ekspozycji, które wzbudziły emocje z powodu... okoliczności pozaartystycznych (inauguracyjna wystawa w nowej siedzibie Cricoteki, którą wkrótce po otwarciu trzeba było zamknąć). Była wystawa poświęcona twórczości amerykańskiego reżysera Stanleya Kubricka w krakowskim Muzeum Narodowym, która nie wszystkim przypadła do gustu.  Otwarto również w salach Gmachu Głównego MN w Krakowie wielką monograficzną wystawę  poświęconą Oldze Boznańskiej, która chyba wszystkim się podobała, bo któż nie lubi Boznańskiej i jej wspaniałych szarości i czerni? Jednak nie było wielkich, odkrywczych wydarzeń artystycznych. Być może jest to spowodowane mizerią funduszy, jakimi  dysponują polskie instytucje kulturalne - od dużych muzeów i galerii po artystów urządzających ekspozycje w kawiarniach i centrach handlowych. Brak pieniędzy jest widoczny zwłaszcza w dużych miastach, gdzie zdawałoby się powinny odbywać się wielkie wystawy znakomitości na miarę słynnych warszawskich "Arsenałów". Niestety, poza bezpieczną klasyką, czyli ekspozycjami twórców już uznanych jak Maksymilian Gierymski, Olga Boznańska czy Jan Lebenstein brak pokazów prac "nowych nazwisk", a przede wszystkim brak pomysłów na ciekawe sposoby eksponowania dzieł, czy na oryginalne wystawy przekrojowe (wyjątkiem może tu być wystawa "Kowalnia" w katowickim BWA, prezentująca pracownię profesora warszawskiej ASP Grzegorza Kowalskiego i jego sławnych uczniów, jak Katarzyna Kozyra czy Artur Żmijewski). Nic więc dziwnego, że  na co dzień ludzie do muzeów i galerii chodzą coraz mniej licznie. Wyjątkiem są organizowane od lat Noce Muzeów, na które jak się okazuje mimo nie najlepszej pogody zwykle są tłumy chętnych do zwiedzania. Tylko że Noce Muzeów są raz do roku, a przy tym niemal każde muzeum stara się  tego wieczoru przyciągnąć odbiorców różnymi atrakcjami.  Czego zatem należałoby życzyć sobie w nadchodzącym 2015 roku?  Mimo wszystko wspaniałych wystaw, i pomysłowości w organizowaniu imprez kulturalnych, bo te kilka, interesujących i dobrze przygotowanych w skali kraju, to niestety trochę mało. I pokazów artystów zagranicznych, którymi można byłoby się pozachwycać. Oby nowy rok 2015 obfitował w artystyczne doznania, czego życzę wszystkim, którzy interesują się sztuką.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito