Le petit croissant, czyli symfonia uciekających mimów w Tybecie


                                            Foto: Natalia Kabanow


"Symfonia alpejska" powstała w 1915 roku i jest dziełem Richarda Straussa, który pozostawał pod wpływem Richarda Wagnera. Składa się z 22 części i jest formą niezwykle monumentalną. Strauss zmarł w  bawarskiej miejscowości Garmisch-Partenkirchen (połączonych dopiero w 1935 roku na rozkaz Hitlera), znanej dziś głównie z organizowanego od 1953 roku konkursu skoków narciarskich w ramach Turnieju Czterech Skoczni. Znajduje się tu także początkowa stacja kolejki na najwyższy szczyt Niemiec Zugspitze (2962 m.n p m).

Wanda Rutkiewicz, najwybitniejsza polska himalaistka, kobieta zdobywająca ośmiotysięczniki jakby zjadała ciepłe bułeczki na śniadanie, zginęła, a raczej zaginęła w 1992 roku podczas zdobywania Kanczendzongi. Jej ciała nigdy nie odnaleziono. Niektórzy uważają, że wciąż żyje gdzieś w tybetańskim klasztorze w swoich ukochanych i przeklinanych górach. Co te fakty mają ze sobą wspólnego? Ano spektakl we Wrocławskim Teatrze Pantomimy, który jest niezwykłym pełnym przygód wojażem-ucieczką mimów poprzez czas, zbrodnie, podstępy i  zmieniające się kraje. Od Paryża do Tybetu. Od siedemnastowiecznego zabójstwa po współczesną wędrówkę górskimi szlakami i spotkanie z trzema wcieleniami Wandy Rutkiewicz z yeti, które okazują się być papieżami. Z muzyką Straussa, ale i Britney Spears. Z tańcem i akrobacjami (rewelacyjny Mariusz Nguyen z Fundacji Ocelot), a także strojami inspirowanymi komedią dell'arte i obrazami Picassa, który uwieczniał arlekinów w strojach z kawałków wielobarwnych tkanin. Z wywoływaniem duchów minionych wieków i poszukiwaniem miejsca, gdzie można się ukryć przed wrogim światem.Wanda Rutkiewicz żyjąca na swój własny antykonformistyczny sposób, w czasach gdy nie było to mile widziane przez społeczeństwo. Ruszająca na wyprawy i ryzykująca życiem, zamiast wić sobie domowe gniazdko i oddawać się nudnej codzienności. Polska himalaistka była dwukrotnie zamężna. Z pierwszym mężem taternikiem Wojciechem rozwiodła się w 1973 roku, drugiego Helmuta Scharfettera, który był lekarzem i alpinistą poślubiła w 1982 r., a rozwiodła się w 1986 r. 

Wanda Rutkiewicz zainspirowała  Cezarego Tomaszewskiego do stworzenia historii uciekających wyobcowanych ludzi. Spektakl "Symonia alpejska"jest właściwie jak kino drogi. Opowiada jak grupa mimów opuszcza Paryż, po przypisywanym im przypadkowym zabójstwie. Dołącza do nich mały przybłęda Gaspard, który wciąż prosi o le petit croissant. Po drodze w górach natykają się na bandę opryszków i nożownika, który niespodziewanie do nich przystaje. Równocześnie w góry ruszają też inni, a raczej inne. Trzy wcielenia albo trzy dusze Wandy Rutkiewicz. Sytuacja staje się surrealistyczna. Niemym mimom z trudem udaje się uniknąć niebezpieczeństw. Akcja przedstawiona jest jak w kommedii dell'arte. Jest i miłość, jest też śmierć i jednostki, które próbują się ratować, szukając miejsca schronienia, z dala od siedzib ludzkich, a gdzież jest dalej niż w śniegach Himalajów?  Mamy zatem Symonię alpejską w Tybecie. Mamy odmieńców wykluczonych ze społeczeństwa i ściganych za niepopełnione winy. 

Reżyser Cezary Tomaszewski (nazwisko jakże znajome we Wrocławskim Teatrze Pantomimy, wszak jego założycielem był Henryk Tomaszewski) jest również reżyserem spektaklu "Priscilla, Królowa Pustyni w Teatrze Muzycznym Capitol, gdzie również mocno zaakcentowany jest motyw ludzi żyjących inaczej, potępianych i niszczonych przez pełne hipokrytów społeczeństwo. Pantomima zdawałoby się ma dość ograniczone środki wyrazu, ale może dzięki temu łatwiej i bardziej bezpośrednio trafić do widza. Mimowie są niczym ścigani przez klątwę odszczepieńcy. Mają swoje dziwactwa i małe marzenia (le petit croissant!), mają też w sobie wiele tolerancji (przyjmują do swego grona bandytę). Reżyser przeprowadza aktorów przez różne sytuacje i każde im milczeć, nie daje im głosu, wszak są mimami. Jednak pojawia się narratorka o sercu i głosie jak dzwon. To ona komentuje, zagaduje, złości się, podśpiewuje albo pije herbatę z kubeczka. Ona jest ich głosem. Trochę taka deus ex machina (a raczej dea ex machina). Grana przez Małgorzatę Bielę ma w sobie swobodę i tajemniczość. Jej lśniąca zielona sukienka i gadulstwo zestawione z milczeniem mimów niespecjalnie przeszkadza, bo mimowie "mówią", "opowiadają", "złoszczą się" ciałami. Są równie głośni cieleśnie jak narratorka słownie. Każdy z mimów ma swój  niepowtarzalny charakter i sposób bycia. Nie są bezosobową masą. Mnie zachwycił Gaspard (Jakub Pewiński) udający głupiego prostaczka i Nguyen (Mariusz Nguyen) człowiek guma, akrobata i egzotyczny bandyta, łatwo przekształcający się z niebezpiecznego nożownika w postać doskonale pasującą do grupy "wyjętych spod prawa". 

Kraina wiecznych śniegów, którą w groteskowych scenach zaludniają się dziwni mieszkańcy - wielkie puszyste śnieżnobiałe yeti, które okazują się być Janem Pawłem II, polskim papieżem, którego wybór na Stolicę Apostolską przyćmił sukcesy Wandy Rutkiewicz. Yeti ścigają Wandę (w trzech osobach, co brzmi może dość obrazoburczo, ale jest aluzją do rozwarstwienia osobowości słynnej himalaistki na trzy niezależne byty pojawiające się w Tybecie podczas wędrówki mimów). Wanda Rutkiewicz jest duchem opiekuńczym grupy uciekinierów. Jest symbolem wolności, niezależności, życia po swojemu, oddania pasji i poświęcenia jej wszystkiego. Mimowie osiadają w klasztorze, dziwacznej budowli ustawionej na scenie i podświetlonej jak chatka w górach. A Wandy? Znikają. "Symonia alpejska" ma podtytuł " Thriller spirytystyczno-pantomimiczny inspirowany postacią Wandy Rutkiewicz z muzyką Ryszarda Strausa". I w istocie podobnie jak ten rozbudowany podtytuł jest to spektakl osobliwy, utkany ze zdawałoby się różnorodnych kawałków niczym kostiumy mimów, a jednak tworzący spójną opowieść o indywidualnej drodze każdego człowieka, o pasji, której oddawanie się, nie zawsze jest bezproblemowe i zakończone sukcesem. Czasem wieńczy je NIEZNANE. Jak to, gdzie swoje miejsce odnaleźli mimowie. I Wanda Rutkiewicz. 


  • reżyseria, choreografia i opracowanie muzyczne: CEZARY TOMASZEWSKI
  • scenariusz i dramaturgia: KLAUDIA HARTUNG-WÓJCIAK
  • scenografia i kostiumy: NATALIA MLECZAK
  • asystentki scenografki: PATRYCJA BELINIAK, ZUZANNA KUNDYS
  • reżyseria światła: JĘDRZEJ JĘCIKOWSKI

obsada

Wanda AGNIESZKA DZIEWA
Jean/Yeti JAN KOCHANOWSKI
L’ainee Agnes AGNIESZKA KULIŃSKA
Nguyen MARIUSZ NGUYEN (gościnnie) / MARTYNA WOJTYSIAK (gościnnie)
Gaspard JAKUB PEWIŃSKI
Wanda MONIKA ROSTECKA
Pierre/Yeti ARTUR BORKOWSKI
Christophe/Yeti KRZYSZTOF SZCZEPAŃCZYK
Tajemnicza dziewczyna/Wanda MAŁGORZATA BIELA (gościnnie)
Le jeune Agnes AGNIESZKA CHARKOT 

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito