Szalony występ Kaizers Orchestra w Capitolu


 


Koncert Kaizers Orchestra w ramach European Comeback Tour 2024 podczas Przeglądu Piosenki Aktorskiej w Teatr Muzyczny Capitol to niesamowity, frenetyczny, kabaretowo- industrialny, romantyczny koktajl wybuchowych dźwięków wymieszanych z miłością, obłędem, diabelskimi kotłami, krwistoczerwonym szatanem, norweskimi kajzerami i obłędnymi efektami wizualnymi (niebiańskimi i piekielnymi widokami wnętrz surrealistycznych świątyń ) okraszonymi stroboskopowymi światłami.

Znajdziemy tu muzyczne skrajności - trochę rocka, ballad i folku, dużo walenia w metalowe beczki po oleju i felgi, głośne werble niczym z "Blaszanego bębenka," modulowane głosy, grzechotki, gitary, pianino i perkusja, kontrabas i akordeon. W dymach i światłach muzycy ubrani na czarno, w garniturach jak Tom Waits, wystylizowani jak Franz Ferdinand (oba zespoły powstały w tym samym czasie - w 2001 roku), porywali publiczność do tańca, klaskania, falowania, a prym wiodło tu dziesięciu norweskich fanów, którzy kibicowali wokaliście niczym najwierniejsi kibice drużyny piłkarskiej. Orkiestra kajzerów to sześciu niesamowicie oryginalnych facetów czerpiących z muzycznej międzynarodówki, bo jest w ich muzyce i odrobina amerykańskości Toma Waitsa, jest coś z gwałtowności Jello Biafry z Dead Kennedys, a nawet dopatrzyć się można dźwięków późnego Army of Lovers, i sporo ze skandynawskiego Ghosta, w którym muzycy ukrywają się pod maskami (w Kaizers Orchestra grający na fisharmonii wąsaty Helge Risa miał na głowie maskę przeciwgazową wyglądająca na taką z czasów I wojny światowej). Show jaki zrobili Norwegowie (teksty ich piosenek napisane zostały w norweskim dialekcie Bryne) z Kaizers Orchestra dosłownie porwał kapitolową publiczność. Było nostalgicznie, demonicznie, a te wariacje werblowo-marszowe na metalowych beczkach po oleju w wykonaniu Jannovego Ottesena i basisty Geira Zahla wyglądały jakby Till Lindemann z Rammsteina (zwany przez fanów Hammer z powodu upodobania do mechanicznego walenia w metalowe powierzchnie) dosłownie wstąpił niczym duch w obu tych "kajzerów". Były bisy, było długie, prawie półgodzinne pożegnanie i niezapomniane granie na bębnie z wysokości wielkiego kotła z metalu. Tajemniczy klawiszowiec po zdjęciu maski gazowej wystąpił w białych rękawiczkach z czerwoną różą na pulpicie fisharmonii. Największe przeboje Kaizers Orchestra zrobiły prawdziwą furorę ("Begravelsespolka", "Ompa til du dør","Kontroll på kontinentet") także wśród wrocławskiej publiczności PPA.

"Nie znam norweskiego, ale zajebiście mi się to podobało", stwierdził ktoś z widowni. Muszę przyznać, że tak było. Niewiele osób spośród widzów znało norweski, ale wszyscy nieźle się bawili. Teatr, kabaret, rockowo-industrialne widowisko - cokolwiek to było, było to świetne.

Wystąpili: Janove Ottesen, Geir Zahl, Terje Winterstø Røthing, Helge Risa, Rune Solheim, Øyvind Storesund

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito