Hałas, agresja i banany, czyli o nowej wystawie Marcina Berdyszaka

 


W Galerii Miejskiej we Wrocławiu po dziesięciu latach ponownie gości Marcin Berdyszak. Ekspozycja  Angor animi to prezentacja stałych artefaktów poznańskiego artysty jakimi są banany, ale i nowego premierowego motywu - gwiazdy - użytego przewrotnie i ironicznie w instalacjach umieszczonych w dolnej, podziemnej części galerii. Tytuł wystawy odnosi się do terminu medycznego, i oznacza "przejawiające się symptomami psychicznymi i fizycznymi, niekontrolowane przekonanie o znalezieniu się w stanie umierania". Według artysty wszyscy żyjemy dziś w stanie pewności bliskiego kresu i unicestwienia. W stanie lęku i niepokoju funkcjonujemy atakowani z każde strony przerażającymi wiadomościami - najpierw o pojawieniu się śmiercionośnego wirusa dziesiątkującego całe narody, potem wieściami o agresji Rosji na Ukrainie i wojennymi zbrodniami na terytoriach położonych niedaleko naszych granic. 

Ludzie atakowani zewsząd informacjami o śmierci, cierpieniu, wojnie, chorobach, zniszczeniu, żyjący w stanie skrajnego przerażenia i strachu przed bankructwem, utratą dobytku, zaczynają obawiać się o swoje życie i zdrowie. Żyjemy w świecie, gdzie w każdej chwili możemy stracić wszystko. Otaczają nas złe informacje, tragiczne wydarzenia i traumatyczne przeżycia. Wystawa instalacji Marcina Berdyszaka pokazuje jak nawet to co jest bezpieczne i powinno nas chronić, staje się źródłem lęku i potencjalnego zagrożenia.  

Już wchodząc do galerii uruchamiamy swoją obecnością agresywne dźwięki poruszających się hałaśliwie zderzaków samochodowych zawieszonych na ścianach. Zderzaków, które w normalnych warunkach ruchu drogowego mają nas chronić. Pozornie zwykłe elementy auta napastliwie rwą się ku widzowi, jakby chciały zerwać się ze ścian i spowodować śmiertelny wypadek. Instalacja Consensum omnium to pokaz odwrócenia porządku - nienaturalnie ożywione części samochodowe wywołują stan, w którym człowiek obawia się o swoje życie. Artysta pokazuje jak coś z czym mamy do czynienia na co dzień może zmienić się w maszynę śmierci. 

Kolejna z sal Galerii Miejskiej to prezentacja manekina w stroju sportowca, z unoszącą się automatycznie ręką w gestach, które bardzo łatwo z pozdrowienia przekształcają się w faszystowskie  "heilowanie". Człowiek, który przyjaźnie macha na powitanie podczas porannego joggingu, niespodziewanie może stać się wrogiem, po którym możemy spodziewać się najgorszego. Przyjaciel może stać się agresorem. To co zwyczajne i nieszkodliwe może łatwo zmienić się w groźne i złowieszcze. Artysta pokazuje codzienne przedmioty i sytuacje, które znienacka mogą pozbawić nas życia. Zwykli ludzie i zwykłe przedmioty nabierają zgoła odmiennego charakteru - budzą przerażenie i mogą przyczynić się do śmierci. Takie poczucie permanentnego zagrożenia owocuje stanem ciągłego niepokoju i lęku, a nawet może przyczynić się do wewnętrznej frustracji. Ciągła konsumpcja owocuje nudą i zniechęceniem albo też w sytuacji, gdy nie jest już możliwa, z powodu braku pożywienia lub pieniędzy - staje się zarzewiem agresji i wybuchu, który stłumiony tli się gdzieś wewnątrz.


Nie bez powodu używam tu słowa owocuje - wszak w dolnej, piwnicznej części galerii znalazła się przestrzeń wypełniona bananami - gadżetami, jakich Marcin Berdyszak używa w swojej twórczości od dawna. Tym razem do stosu żółtych bananów dołożono łopaty (instalacja Praktyki codzienne w czasach konsumpcji); można więc sobie pokopać, poprzerzucać stosy sztucznych owoców albo się w nich wytarzać, pławiąc się w dobrobycie. Przyznam, że w obecnej sytuacji społecznej z gigantycznymi cenami opału i kłopotami z jego zakupem, te banany skojarzyły mi się właśnie z węglem, zwłaszcza że w galerii znajduje się sprzęt, za pomocą którego zwykle zrzuca się węgiel do piwnicy...Dawniej banany były przedmiotem luksusu i pożądania, dziś towarem takim stał się węgiel. Jakie czasy, takie przedmioty i takie pragnienia. 

W dolnej części galerii widzimy też inny symbol prestiżu i jakości, czyli gwiazdy. Gwiazdami nazywa się dziś nie tylko sławne aktorki czy piosenkarki, lecz również osoby znane z tego że są znane, czyli instagramerki, influencerki, wags, czyli żony bogatych mężów. Świat celebrytek, które starają się upodobnić do lalek Barbie i smażą się na słońcu, wyginając nienaturalnie wychudzone i opalone ciała. W instalacji "Star" Marcina Berdyszaka sparodiowana została taka lalkowata długonoga blondynka opalająca się w różowym bikini pod gwiaździstym metalowym parasolem. Na jej ciele widoczne są ślady wypalonych gwiazd, wszak parasol jest dziurawy, a słońce mocno przypieka. Ta ironiczna instalacja budzi niepokój, gdyż wypalone niczym piętno gwiaździste ślady mogą być początkiem raka skóry...

Ekspozycja ANGOR ANIMI Marcina Berdyszaka to pokaz zestawu traum i lęków, jakie są nam wszystkim mniej lub bardziej bliskie. To co zdawałoby się ładne i pożądane może prowadzić do choroby lub śmierci, a to co luksusowe łatwo może ulec destrukcji, jak otaczająca nas rzeczywistość, coraz bardziej pogrążająca nas w najróżniejszych lękach i niepokojach. Wystawa pokazuje nam, że świat od dawna nie jest już spokojnym i bezpiecznym miejscem, a stan posiadania nie zapewnia wiecznego dostatku i szczęścia. Warto o tym pamiętać oglądając tę wystawę.

Ekspozycja czynna do 5 listopada


Komentarze

  1. Bardzo ciekawa interpretacja wystawy. Zachęciła mnie do ponownej wizyty w galerii!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito