Warto zobaczyć w polskich galeriach i muzeach, odc.32

Ten odcinek będzie niemal w całości poświęcony kobietom-artystkom. Niemal, bo w przypadku polecanych przeze mnie dwóch wystaw dzieła ich twórczyń zestawione są z pracami mężczyzn-artystów. Będą to ekspozycje w szczególny sposób komentujące pojawiające się w sztuce najnowszej tendencje, nurty (czasem płynące podskórnie i nie do końca wyraźnie ujawniające się, niczym nurty podziemnej rzeki), a także reagujące na to, z czym spotykamy się na co dzień -  problemami coraz bardziej zdegradowanego środowiska naturalnego, samotnością i potrzebą określenia się w kontekście społecznym i osobistym, z intymnymi uczuciami i emocjami, nad którymi nie zawsze potrafimy (lub chcemy) zapanować.
W lutym obchodzimy, także w Polsce, walentynki. 14 lutego, biorąc przykład z kultury anglosaskiej okazujemy sobie miłość za pomocą różowych róż, serduszek, wyznań i romantycznych gestów. Róż jest tradycyjnym kolorem dziewczynek, popkulturowym sygnałem dziewczęcości i słodkości. Czy jednak wyłącznie tak bywa kojarzony? Wszak różowe wstążeczki są symbolem solidaryzowania się z kobietami chorymi  na raka piersi.
Róż jest pozornie kiczowatym, urokliwym kolorem używanym w strojach i akcesoriach lalek Barbie. Róż upodobała sobie brytyjska pisarka-milionerka Barbara Cartland (1901-2000), pisząca słodkie opowieści o miłości (napisała ich ponad 700!). Nawet jako mocno wiekowa dama nosiła różowe stroje i miała rezydencję z sypialnią, w której dominował różowy kolor... Jednak róż w wersji bynajmniej nie sweety wykorzystują także takie artystki jak np. Iwona Demko, a wcześniej pojawił się w miękkich rzeźbach i instalacjach Marii Pinińskiej-Bereś, która pisała: "Różowy sztandar jest symbolem sztuki mojej i spraw kobiecych". Artystka, a po niej jej córka, również zajmująca się sztuką, Bettina Bereś, wykorzystywała także motyw kwiatu róży (warto poszukać go na wystawie w krakowskiej Galerii ASP). W 1981 roku Maria Pinińska-Bereś posadziła różę przy Bunkrze Sztuki podczas akcji "Żywy róż". Jej prace można  teraz obejrzeć na wystawie "Maria Pinińska-Bereś. Kobiecy rezerwuar" w Galerii ASP w Krakowie. Niektórym z pewnością wydadzą się kontrowersyjne, bo choć minęło od ich powstania wiele lat to jednak wciąż widzowie oglądając je są zaszokowani. Zawsze mnie zastanawia, jak to możliwe, że podobnie jak to miało miejsce w przypadku wrocławskiej artystki Natalii Lach - Lachowicz, która w ubiegłym roku swoją pracą wideo sprzed wielu lat wywołała bananową burzę, tak też i dziś odbiorcy stykając się z pracami polskich artystek feministek, reagują aż tak emocjonalnie... Ekspozycja czynna jest do 12 marca. Wernisaż odbędzie się 20 lutego.Wstęp wolny.
Na drugą z ekspozycji polecanych przeze mnie do obejrzenia w lutym zachęcam do udania się do Galerii Pryzmat w Krakowie, gdzie swoje"Obrazy bez laktozy" prezentuje Bettina Bereś. Dużo tu  subtelnego malarstwa, martwych natur we wnętrzach, takich, na które patrzy się bez końca, doszukując się w nich szczegółów zapewniających im wspomnieniowy klimat  (np. żółty czajnik stojący na piecyku, zwanym kozą, jaki wiele osób zapewne pamięta z domów swoich dziadków, ale też biała niedzielna serweta, na której różowe, białe i beżowe kwiaty pysznią się niczym broszki w otoczeniu wyhaftowanych wyrazów...). Na wystawę wstęp jest wolny. Obie te ekspozycje polecam oglądać jedną po drugiej, aby wychwycić wszystkie niuanse historycznego przekazu artystek.


Na trzecią z ekspozycji zachęcam do zajrzenia do krakowskiej galerii Floriańska 22. Ekspozycja, która czynna jest tam  do 27 lutego (wstęp wolny), mimo iż uroczyście otwarta została w walentynki, nie ma z walentynkowymi artystycznymi "słodkościami" nic wspólnego. Pokaz wyrafinowanych rysunków i ogromnych rzeźb krakowskiej artystki Marii Niewiadomskiej zatytułowany jest "Obecność". To mocna, brutalna wizja istot, które wizualnie zbliżone są do  "Mutantów" Magdaleny Abakanowicz. Postacie kalekie, hybrydalne, pokryte pancerzem, pokazane są w pozach, jakie pamiętamy z historii sztuki starożytnej. Zachowane bez rąk, głów, czasem okaleczone posągi zainspirowały artystkę do refleksji nad współczesną sytuacją człowieka w świecie, coraz bardziej zdegradowanym, zniszczonym i chorym... Ta ekspozycja pokazuje jak bardzo zmieniło się życie, jak mocno potrafi stłamsić człowieka, zdusić problemami, wypełnić lękami, smutkiem. Jednak nie jest tak do końca pesymistyczną wizją istnienia. To post-antyczna artystyczna refleksja nad sytuacją człowieka, którego tytułowa "Obecność" w świecie, stoi pod coraz większym znakiem zapytania. Sztuka Marii Niewiadomskiej jest głęboko humanistyczna i choć nasycona obawami i lękami współczesnego człowieka, to jednak pozbawiona goryczy i nuty beznadziei.
Podobne konstatacje, choć osiągnięte zupełnie odmiennymi środkami zauważyć można na czynnej w krakowskiej Mandze wystawie "Zostaw drzwi uchylone" Gabrieli Morawetz, polskiej artystki od lat 80. mieszkającej w Paryżu oraz młodego japońskiego artysty Masako Tanaki. Wielowymiarowe, najczęściej interaktywne instalacje  Gabrieli Morawetz zachęcają widza do pochylenia się  nad kręgami, w których przepływają obrazy świata, uwiecznione i złowione w niewielkie "monitorki", w których pojawiają się postacie i przedmioty niczym duchy w surrealistycznym śnie. Instalacja z wygiętych srebrzystych płaszczyzn z naniesionymi fotografiami drzew, kominów, słupów wysokiego napięcia, przywołuje niepokojący obraz świata, który powoli umiera. W fotografiach zawieszonych na ścianach widzimy nadrealistyczną sytuację z dziewczynką, która wygląda jak z przedwojennego zdjęcia, wyjętego ze starego albumu, pochodzącego z czasów, gdy świat wydawał się dziwny, obcy i niepokojący. Na niebie dominuje skłębiona pramateria. Dziewczynka bawi się, leżąc na trawie i chwytając promienie światła, z których splata misterną sieć-zabawkę ("Das Ding I i niski horyzont"). Na wystawie można obejrzeć także "Oko księżyca" i "Oko słońca", zachęcające widza do wkroczenia w świat wyobraźni, świat za uchylonymi drzwiami do podświadomości, gdzie nie ma żadnych reguł, żadnych jasnych wskazówek. Ekspozycja ta zestawia prace polskiej artystki i japońskiego twórcy, który pokazuje szereg równie niepokojących obiektów kwestionujących stabilność i nieruchomość przedmiotów, takich jak krzesło czy most. Świat nie jest bezpiecznym, przewidywalnym miejscem, lecz przestrzenią, w której cały czas trzeba się mieć na baczności, aby nie upaść i nie zrobić sobie krzywdy. Intrygującym obiektem jest też zaprojektowana przez japońskiego twórcę wielka kula, do wnętrza której prowadzą małe schodki. Gabriela Morawetz i Masako Tanaki w swoich artystycznych rozważaniach pokazują świat przerażający, niebezpieczny i odległy od tego miejsca, w którym jest miło i wygodnie. Wystawa "Zostaw drzwi uchylone"  czynna jest do 8 marca.
Na ostatnią ekspozycję warto wybrać się do Wrocławia, gdzie w barokowej kamienicy, w galerii OP ENHEIM,  do 30 kwietnia czynna jest ekspozycja "Asana Fujikawa & David Hockney. Postacie płynącego świata".


Japońska artystka bada świat baśni, ukrytych pragnień, pełnych erotycznych i seksualnych podtekstów opowieści (możemy ich wysłuchać na nagraniu dostępnym w galerii), w których pojawiają się duchy, dochodzi do metamorfoz ludzi w rośliny i mitologiczne postacie stają się jakby aktorami w wymyślanych przez artystkę baśniowych sytuacjach. Ich bohaterów i bohaterki uwiecznia w formie figurek z ceramiki, ale także umieszcza je w scenkach graficznych wykonanych techniką akwaforty oraz rysunkach. Prace artystki mają  aspekty osobiste, ale obudowane są uniwersalnymi lękami i wyobrażeniami człowieka uwikłanego w sytuacje często będące źródłem traumatycznych przeżyć. Asana Fujikawa opowiada historie głęboko zakorzenione w kulturze japońskiej, ale mające charakter uniwersalny. Być może dlatego niezwykle intrygujące dla widza okazuje się zestawienie jej twórczości z  grafikami do sześciu baśni braci Grimm Davida Hockneya, jednego z najbardziej znanych brytyjskich malarzy XX wieku, kojarzonego z popartowskich wizerunków kalifornijskich wnętrz, willi z basenami i melancholijnymi, samotnymi postaciami ("Bigger splash"). Okrucieństwo, brutalność i realizm opowieści graficznych Hockneya dopełnia prace japońskiej artystki. Tu również podobnie jak to można zaobserwować na wystawie "Zostaw drzwi uchylone" kultura japońska i europejska w pewien sposób się uzupełniają, podejmując te same wątki i podobnie je rozwijając. Wystawa w galerii Op enheim pokazuje, że para artystów, których dzieli pół wieku, odmienność kulturowa i religia, znajduje jeden artystyczny język, którym odnosi się do świata baśni, po rozebraniu z indywidualnych symboli dostępnego dla każdego, kto chce się w niego zanurzyć.

Kolejny odcinek cyklu WARTO ZOBACZYĆ w polskich galeriach i muzeach ukaże się na blogu pod koniec marca.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito